DziadBorowy napisał(a): Ciekawe w tym wszystkim jest to, że strona agresywna, atakująca - czyli część kościelnych hierarchów, politycy PIS i publicyści z nimi związani stawiają się w pozycji ofiary a ofiara broniąca się przed tą agresją stawiana jest w roli agresora.Ten syndrom widać nawet w felietonie Terlikowskiego gdzie KRK jest wg niego stroną słabsząW pewnym sensie jest słabsza - znajduje się w regresie i nic nie jest w stanie tego powstrzymać. Agresja to jest oznaka świadomości tej beznadziejności.
Cytat:Ale Terlikowski ma sporo racji. Głównym problemem środowisk LGTB była nieumiejętność odcięcia się od fundamentalistów przez których środowisko to kojarzone jest przez część społeczeństwa nie z dwoma normalnymi gościami czy babkami żyjącymi sobie razem ale jako zbieranina wariatów biegających z piórami w tyłku po ulicy.Co ma bieganie z piórem w tyłku do "fundamentalizmu"? Toż to zwykłe świrowanie jest. Fundamentalista LGBT to fikcyjna postać, która seksualizuje dzieci aby je nawrócić na gejostwo. Natomiast od świrów - zupełnie nieszkodliwych - odciąć się niepodobna z przyczyn zasadniczych. LGBT to grupa oparta na kryterium biologicznym, obiektywnym, a nie na woli przynależności. Jeśli jeden gej na milion biega z piórkiem w tyłku, bo takie właśnie ma hobby, to nie można mu powiedzieć, że z powodu biegania z piórkiem w tyłku odbiera mu się tytuł geja. Natomiast pokazywanie w mediach wariata jako typowego przedstawiciela jakiejś grupy jest tylko kolejnym sposobem agresji i nic na to się nie da poradzić - "nieprowokowanie" nigdy nie było skuteczną metodą na żadnego agresora.


