bert04 napisał(a): Gdyby armia szwedzka prowadziła w Polsce działania wojenne sensu stricto, to miałbyś rację. Ale to była de facto detronizacja J2K i uznanie KXG za króla. Patrz wyżej, list oo Kordeckiego.
No ale w życiu tak już jest, że aby kogoś zdetronizować i intronizować, trzeba najpierw pozabijać tych, co mają odmienne zdanie. I to właśnie nazywamy wojną.
Cytat:To po pierwsze. Po drugie, wojsko żywi się jedzeniem (wiem, tautologia). A nie obrazami, książkami czy, co ciekawe, marmurowymi delfinami.
No dobra, użyłem słowa "żywić się" w rozszerzonym znaczeniu: "zużywać zasoby konieczne do utrzymania wojska w zdolności do walki". A żołnierz musi mieć motywację, żeby się narażać na zasraną śmierć (dyzenteria większe zbierała żniwo, niż broń nieprzyjaciela), zaś znacznie biedniejsza od Polski Szwecja nie miała wystarczająco brzęczących motywatorów.
Cytat:Po trzecie zaś, gdyby ta doktryna była tak skuteczna, to by KXG pewnie wygrał. Ale tak się nie stało, więc coś z doktryną musi być coś nie ten.
No było coś nie ten - niemożliwość utrzymania zdobytych ziem. Jeszcze bardziej było to widoczne podczas wojny trzydziestoletniej, kiedy to wypowiadano wojnę państewkom jeszcze nieobrabowanym tylko po to, aby utrzymać dotychczasową armię. A trzeba było utrzymywać, bo bez tego samemu było się obrabowanym. Dopiero w następnym wieku genialny król wymyślił, że można przecież motywować żołnierzy batogami. Dzięki tej humanistycznej innowacji wojny stały się o wiele mniej rujnujące. I umożliwiły imperializm z prawdziwego zdarzenia.