ZaKotem napisał(a): Wizja Berta śmiejącego się po niemiecku jest zaiste przerażająca,
Brääähöäähöäähöäähöää
Üff
Cytat:mimo to jednak zaryzykuję. To nie może się powtórzyć w sytuacji zasadniczo odmiennej aksjologii. Przeciwnicy eutanazji wskazują, że dopóki w społeczeństwie jest ugruntowana zasada świętości życia, to społeczeństwo nie zgodzi się na to, żeby państwo zabijało obywateli. I mają rację. Twierdzą też jednak, że zasada świętości życia jest jedynym skutecznym bezpiecznikiem i usunięcie go sprawi, że społeczeństwo nie będzie już psychicznie zabezpieczone przed zbrodniami w imię prawa, tak jak w czasie nazizmu. I tu już racji nie mają. Liberałowie bowiem nie proponują, żeby zlikwidować zasadę świętości życia i w zamian zostawić pustkę (albo jakąś zasadę kolektywnej narodowej kontroli nad życiem, jak naziści), tylko żeby wymienić ją na zasadę własności życia. Według niej nazistowska "eutanazja" osobników rzekomo bezwartościowych nie jest żadną eutanazją, tylko morderstwem - dokładnie tak samo jak według zasady poprzedniej. A jednocześnie nie wywołuje takich efektów ubocznych, jak zakaz samobójstwa dla ludzi straszliwie cierpiących. Wymiana starego bezpiecznika na nowocześniejszy nie jest tym samym, co jego obejście drutem. Takie utożsamienie to paskudna manipulacja.
Uzasadnienie wydaje się słuszne, o ile zostajemy w "eutanazji właściwej". Czyli przykład osoby ze stwardnieniem rozsianym czy jakąś ciężką formą raka, nie jest w stanie się sama pozbawić życia, a dalsze pozwalanie na cierpienie równa się torturowaniu. Gdyby tylko takie przypadki trzeba było rozważać, to nawet w starej aksjologii znalazłoby się jakieś wyjście, wykraczające poza przerywanie uporczywych terapii i intensywne stosowanie środków uśmierzających ból.
Niestety, zapomniałeś wspomnieć, dlaczego ta nowa definicja nie ma dotyczyć osoby z ciężką depresją. Jeszcze post wyżej oburzałeś się na tego typu rozszerzanie eutanazji, ale w sumie brak uzasadnienia, dlaczego przy traktowaniu życia na zasadzie prawa własności należy zabronić pewnym grupom korzystania z prawa do zakończenia tego życia, w sensie, do delegowania tego prawa. Podejrzewam, że da się jakoś skonstruować taką aksjologię, ale będzie mocno kulawa i podatna na roszszerzanie uprawnień. Zresztą, w Belgii już ma miejsce, jeżeli wierzyć prasie.
To była kwestia druga, a pozostaje jeszcze kwestia pierwsza. To znaczy te przypadki, w których osoba nie może sama wyrazić życzenia, lub w których wyrażanie takiego życzenia jest mocno ograniczone. Zazwyczaj w tego typu przypadkach medycznych albo jakiś członek rodziny albo jakaś osoba urzędowa staje się pełnomocnikiem takiej osoby. We własnościowym traktowaniu prawa do życia taka osoba dostaje władzę wyłączania guzika podtrzymującego przy życiu.
Tak więc, ZaKotem, prawo własności można tak delegować w górę (osoby ubezwłasnowolnione, za których ktoś inny decyduje o życiu i śmierci) jak i w dół (jak ja mogę się zabić to czemu nie mam tego zlecić). Argument z "obciążania sumienia" jest o tyle słaby, że ZAWSZE znajdą się osoby, których sumienie jest rozciągliwe. W jaki inny sposób chcesz więc zabezpieczyć Twoją libertiańską aksjologię przed nadużyciami w obu kierunkach?
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

