Jeszcze z dziesięć lat temu byłem szczerze przekonany, że Chiny będą podążać szlakiem Jaruzelskiego, czyli będą kontynuować powolne, ale konsekwentne reformy w stronę kapitalizmu przy zachowaniu socjalistyczno-patriotycznej fasady. Byłoby to korzystne zarówno dla narodu chińskiego, jak i dla samej Partii, bo to pozwoliłoby oddać władzę bezboleśnie, bezkrwawo a nawet wzbogacając się przy tym. Co nie będzie takie łatwe, gdy na skutek "wzmacniania prawa i moralności" gospodarka pierdolnie - a Chińczycy to już nie ciemne niepiśmienne chłopstwo z czasów Mao i doskonale będą wiedzieć, kto zawinił.
Moja hipoteza jest taka, że w Chinach wciąż są mocne Wartości Rodzinne. Czerwoni feudałowie muszą zapewnić synekury nie tylko swojemu potomstwu, szczęśliwie nielicznemu, ale także siostrzeńcom, bratankom, zięciom i innym pociotkom. Naród, w którym elity pielęgnują Wartości Rodzinne nie ma szans na wydobycie się z jakiejś formy feudalizmu.
Moja hipoteza jest taka, że w Chinach wciąż są mocne Wartości Rodzinne. Czerwoni feudałowie muszą zapewnić synekury nie tylko swojemu potomstwu, szczęśliwie nielicznemu, ale także siostrzeńcom, bratankom, zięciom i innym pociotkom. Naród, w którym elity pielęgnują Wartości Rodzinne nie ma szans na wydobycie się z jakiejś formy feudalizmu.

