Ja bym zwrócił uwagę, że Chiny w swych najlepszych momentach wcale nie były konfucjańskie. Tangowie to buddyści, Sungowie taoiści, nie sądzę aby to był przypadek.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

