ZaKotem napisał(a): Ponieważ z natury moralność dotyczy grupy. Nie można być moralnym na bezludnej wyspie. Skoro to grupa ustala, co jest moralne, a jest raczej niemożliwe, aby uznała sama siebie za niemoralną w całości, to wychodzi z tego, że moralność mieści się gdzieś w normalności.I jak połączyłeś to, co grupa uważa za normalność, ze średnią statystyczną? Mylisz proces (wyłonienie się jakichś zasad moralności) z opisem ilościowym efektów tego procesu. Stawiasz wóz przed koniem lub robisz błędne koło.
ZaKotem napisał(a): Oczywiście, jest to możliwe, ale wymaga pewnego wysiłku. Wysiłek zaś podejmuje się dla... korzyści.Postrzeganych korzyści, bo w Twoim modelu nie ma korzyści oderwanych od czucia.
ZaKotem napisał(a): No pewnie.:rolleyes:
ZaKotem napisał(a): Z pewnością trzeba mieć zdolność do abstrakcji. Bo sama empiria, jaką dysponują zwierzęta i małe dzieci, nie daje żadnej odpowiedzi na pytanie, jak to jest nie żyć.Jak to nie? Spanie to taka krótka śmierć. Z drugiej strony trudno powiedzieć, że jej doświadczamy, co najwyżej stwierdzamy zagadkową dziurę w pamięci. Więc nawet ze zdolnością do abstrahowania czucia śmierci nie ma.
ZaKotem napisał(a): Pewnie nie, bo wciąż bym się bał, że to ściema.Dobry unik :)
ZaKotem napisał(a): Większość naszych zachowań jest automatyczna.Z tego nie wynika, że jesteśmy automatami.
ZaKotem napisał(a): No ale jeśli będziemy stosować tę zasadę bezwzględnie, to powinniśmy wyjmować ryby z wody, bo dla mnie zanurzenie godzinami w zimnej wodzie byłoby niemiłe.Niezłośliwie głupia interpretacja tej zasady mówi, że należy przejmować się dobrostanem innych. W przypadku ryb byłoby to pewnie niewyciąganie ich z wody, bo im to szkodzi.
ZaKotem napisał(a): No przecież cały czas mówimy, skąd to wiemy. Stąd, że żaden umarły jeszcze się nie skarżył.No nie skarżył, ale też nie chwalił. Stwierdziłeś, że stan zmarłego jest nieoznaczony i wobec tego nie wiadomo, czy mu lepiej, czy gorzej, a teraz nagle wiemy, bo się nie skarżył. Nie możesz zjeść ciastka i mieć ciastko.
Albo jest nieoznaczony i nie mówimy o dobrostanie trupów, albo "skoro się nie skarżył, to nie jest mu gorzej", ale wtedy zastrzegam sobie prawo również innych porównań, np. "dotychczas chwalił swój stan, a teraz przestał". Bądź ZaKocie konsekwentny :)
ZaKotem napisał(a): Nie, to zupełnie inne rozumowanie. Istota zdolna do filozofowania nie ma jakiejś wewnętrznej wartości większej, niż niezdolna. Natomiast po prostu rozumny człowiek w niebezpiecznym otoczeniu wie, że może zostać zabity i na skutek tej wiedzy odczuwa strach. I ten strach jest konkretną, aktualną, a nie przyszłą, stratą. Zezwolenie na zabijanie ludzi sprawia, że ludzie się boją. Dlatego nie należy na to zezwalać.Wtedy zaczynamy mierzyć wartość moralną ludzi ich strachem. Paranoicy, najbardziej wystraszeni, choćby z zupełnie idiotycznych powodów, mają wtedy największą wartość. Ludzie nie mają większej wartości ani nie tracą "obiektywnie" niczego z powodu strachu przed 5G lub chemtrailsami, o ile nie popycha ich to działań, które im szkodzą.
Też sądzę, że wartość należy m.in. wyciągać z wewnętrznych przeżyć, ale strach i stres nie są tutaj najlepszym kandydatem.
ZaKotem napisał(a): Zwierzę przeznaczone na rzeź nie czuje zagrożenia podczas życia - oczywiście mam na myśli hodowlę w dobrych warunkach, a nie w fabryce, gdzie się straszy zwierzęta. Ale to jest problem zupełnie niezależny od zabijania.Dobre warunki hodowli to rzadkość. Nie jest to problem niezależny, problemy niezależne są nieskorelowane.
ZaKotem napisał(a): No ale ja właśnie cały czas twierdzę, że nie warto porównywać. Czyli nie ma sensu wyrażenie, że martwy ma gorzej, niż żywy. Ani też, że ma lepiej, rzecz jasna.Wręcz przeciwnie, na tym przecież zasadza się Twoje rozumowanie, że trupy mają niegorzej :) Nieoznaczoność stanu trupa to miecz obosieczny.
ZaKotem napisał(a): No. Tak właśnie jest, uważam, że jemu nic złego się nie stało. Inni ludzie mogą ponieść szkodę na skutek tego, ale sam zabity nie.A to jest sprzeczne z wyrażoną przez Ciebie statystyczną metodą liczenia "dobroci", jak np. przyszłe korzyści i utracone korzyści. Z tego nagle robi się "przyszłe i utracone korzyści przy założeniu, że podmiot ma te same zdolności pojmowania i czucia, niepogorszone np. śmiercią".
Nawet jeśli uda Ci się to jakoś połatać (w to wątpię), to może i będzie to spójne, ale mało intuicyjne. Można pewnie nawet tu użyć Twojego własnego kryterium - ludzie statystycznie częściej wolą żyć, niż nie żyć, i postrzegają swoją potencjalną śmierć jako szkodę dla siebie, tylko nie wiem, czy ktoś taką śmieszną i jednocześnie reprezentatywną ankietę ktoś kiedykolwiek zrobił :D Jeśli Ty też takiej nie znasz, to idę za swoją intuicją i polegam na tej próbce (niereprezentatywnej), którą znam.

