Dwa Litry Wody napisał
Akurat nie ja pisałem artykuł, więc nie do mnie pytanie, prawda? Przytoczyłem go jako poglądową całość w temacie oceny Trumpa..
Natomiast zasadnym jest pytanie co to zmienia? Latynosi i czarni głosowali na republikańskiego Trumpa częściej niż zwykle, ponieważ nie byli na garnuszku państwa, lecz znaleźli pracę, a zarobki wzrosły. Tym samym szacunek dla siebie. Kapitał wrócił do USA, razem z częścią produkcji. Powtórzę, Trump miał zwycięstwo w kieszeni przed pandemią ze względu na wzrost zarobków i poprawę koniunktury. Mamy więc statystyki kontra rzeczywistość. Skąd pewność, że za czasów Obamy nie było "cudów statystycznych", a'la Chiny z ich nieustannym wielkim wzrostem. Niewykluczone, że i obecna administracja coś mataczy. Rzeczywistość to rzeczywistość, skutki dla społeczeństwa amerykańskiego widoczne. Kreatywna statystyka zaś, to normalka w obecnym świecie. Na plus Trumpa przemawia jeszcze coś całkowicie pomijane, mianowicie Trump w przeciwieństwie do "pokojowego" Obamy nie wspomagał żadnej wojny, tylko je mocno ograniczał.
To zdanie przewija się tu nieraz.
W tej sytuacji warto pokazać lepszy przykład. Xi Jinping poradził sobie w Chinach z pandemia, szybko i sprawnie. Naśladować?
Otóż z pandemią poradziły sobie sprawnie Taiwan, Japonia, Korea południowa i Chiny. Zadecydowało doświadczenie z poprzedniej pandemii, duże zdyscyplinowanie społeczeństw, elektroniczna inwigilacja i brutalność w przypadku Chin. Radzą sobie Nowa Zelandia, Australia i można by znaleźć parę innych krajów (nie typu Madagaskar). Pozostałe kraje sobie nie radzą, zwłaszcza te wysoko rozwinięte z cywilizacji euro atlantyckiej. Najgorzej te pełne protestów, manifestacji ulicznych i walki politycznej jak w Polsce, czy Hiszpanii.
Przy ocenie Trumpa podstawowe pytanie, jakie możliwości ma prezydent USA w kwestiach wewnętrznych? Otóż niewielkie, prezydent nie może tam narzucić siłą rozwiązań, sądy mogą też uchylić narzucane obostrzenia, podobnie jak i stanowe. Trump odejdzie, nowa administracja zostanie ze starymi problemami i wolnościowo nastawionym społeczeństwem. Zgodzę się, że sposób zachowania Trumpa utrudnił walkę z pandemią, przyczyniając się do jego przegranej. Trumpowi zabrakło też głosów białych mężczyzn, którzy odwrócili się od niego.
Natomiast z odgłosów dobiegających z nowej administracji oraz według komentatorów sprawdzających przedwyborcze wizje polityki zagranicznej Bidena, nie nastąpi żadna głęboka zmiana polityki zagranicznej. Co naturalne zmienią się jedynie akcenty. Świadczy to o właściwym rozeznaniu Trumpa, który nadał USA określony kierunek. Przy okazji duży plus dla PiSa, który wyczuł te "5 minut" w historii i bardzo zacieśnił współpracę z USA. Tym samym USA wsparły Grupę Wyszehradzką, która nabrała pewności siebie. Dodam Trójmorze i zadam ewentualne pytanie: Dlaczego USA miałby rezygnować ze swoich interesów w tym regionie. w imię czego?
P.S. Przyprawiające o mdłości ślinienie się naszych polityków, które pobiło nawet Gierka kładę na karb - wydawanie właściwych odgłosów w odpowiednim momencie. Liczy się skutek działania.
Cytat:A teraz patrzę sobie na wykres rocznej stopy wzrostu PKB za lata 2009-2020 i staram się na nim znaleźć to krótkotrwałe porecesyjne odbicie, które równie szybko pojawiło się co zgasło oraz ów amerykański boom, który zaczął się po roku rządów Trumpa. I mam problem. Okazuje bowiem, że w okresie rządów Obamy (styczeń 2009- styczeń 2017) owszem, mamy porecesyjne odbicie z lat 2009-10 (pow. +3%PKB) zakończone płytką korektą z 2011 (spadek do ok. 1,5%PKB), ale chwilę później mamy kolejne szczyty (2012, 2014 i 2015) z których dopiero ostatni i zarazem najwyższy (+4%) kończy się roczną korektą, która sprowadza wzrost PKB do poziomu nieco poniżej 2%. I tu jeszcze jedna ciekawostka. Wyznaczony korektą koniunkturalny dołek przypada na pierwszą połowę roku 2016, czyli jeszcze za prezydentury Obamy. Od tego momentu zaczyna się bowiem stabilny trend wzrostowy, który zakończy się dopiero szczytem z połowy 2018 (nieco powyżej +3% PKB) skorygowanym dołkiem z roku 2019 (spadek do ok. 2%PKB). Przypominam, że Trump urząd prezydenta objął dopiero w styczniu 2017 roku. Jak w takim przypadku można mówić, że „amerykański boom zaczął się naprawdę (sic!) dopiero po roku rządów Trumpa” ja doprawdy nie wiem. Ale myślę, że ty nam to wyjaśnisz. Bo wyjaśnisz, prawda?
Akurat nie ja pisałem artykuł, więc nie do mnie pytanie, prawda? Przytoczyłem go jako poglądową całość w temacie oceny Trumpa..
Natomiast zasadnym jest pytanie co to zmienia? Latynosi i czarni głosowali na republikańskiego Trumpa częściej niż zwykle, ponieważ nie byli na garnuszku państwa, lecz znaleźli pracę, a zarobki wzrosły. Tym samym szacunek dla siebie. Kapitał wrócił do USA, razem z częścią produkcji. Powtórzę, Trump miał zwycięstwo w kieszeni przed pandemią ze względu na wzrost zarobków i poprawę koniunktury. Mamy więc statystyki kontra rzeczywistość. Skąd pewność, że za czasów Obamy nie było "cudów statystycznych", a'la Chiny z ich nieustannym wielkim wzrostem. Niewykluczone, że i obecna administracja coś mataczy. Rzeczywistość to rzeczywistość, skutki dla społeczeństwa amerykańskiego widoczne. Kreatywna statystyka zaś, to normalka w obecnym świecie. Na plus Trumpa przemawia jeszcze coś całkowicie pomijane, mianowicie Trump w przeciwieństwie do "pokojowego" Obamy nie wspomagał żadnej wojny, tylko je mocno ograniczał.
Cytat:Trump przegrał nie najprawdopodobniej, a z kretesem i nie przez pandemię, ale przez to jak podczas pandemii zarządzał państwem – po prostu w tym przypadku efekty pajacowania odczuwalne są po dwóch-trzech tygodniach, a nie po dwóch-trzech kadencjach.
To zdanie przewija się tu nieraz.
W tej sytuacji warto pokazać lepszy przykład. Xi Jinping poradził sobie w Chinach z pandemia, szybko i sprawnie. Naśladować?
Otóż z pandemią poradziły sobie sprawnie Taiwan, Japonia, Korea południowa i Chiny. Zadecydowało doświadczenie z poprzedniej pandemii, duże zdyscyplinowanie społeczeństw, elektroniczna inwigilacja i brutalność w przypadku Chin. Radzą sobie Nowa Zelandia, Australia i można by znaleźć parę innych krajów (nie typu Madagaskar). Pozostałe kraje sobie nie radzą, zwłaszcza te wysoko rozwinięte z cywilizacji euro atlantyckiej. Najgorzej te pełne protestów, manifestacji ulicznych i walki politycznej jak w Polsce, czy Hiszpanii.
Przy ocenie Trumpa podstawowe pytanie, jakie możliwości ma prezydent USA w kwestiach wewnętrznych? Otóż niewielkie, prezydent nie może tam narzucić siłą rozwiązań, sądy mogą też uchylić narzucane obostrzenia, podobnie jak i stanowe. Trump odejdzie, nowa administracja zostanie ze starymi problemami i wolnościowo nastawionym społeczeństwem. Zgodzę się, że sposób zachowania Trumpa utrudnił walkę z pandemią, przyczyniając się do jego przegranej. Trumpowi zabrakło też głosów białych mężczyzn, którzy odwrócili się od niego.
Natomiast z odgłosów dobiegających z nowej administracji oraz według komentatorów sprawdzających przedwyborcze wizje polityki zagranicznej Bidena, nie nastąpi żadna głęboka zmiana polityki zagranicznej. Co naturalne zmienią się jedynie akcenty. Świadczy to o właściwym rozeznaniu Trumpa, który nadał USA określony kierunek. Przy okazji duży plus dla PiSa, który wyczuł te "5 minut" w historii i bardzo zacieśnił współpracę z USA. Tym samym USA wsparły Grupę Wyszehradzką, która nabrała pewności siebie. Dodam Trójmorze i zadam ewentualne pytanie: Dlaczego USA miałby rezygnować ze swoich interesów w tym regionie. w imię czego?
P.S. Przyprawiające o mdłości ślinienie się naszych polityków, które pobiło nawet Gierka kładę na karb - wydawanie właściwych odgłosów w odpowiednim momencie. Liczy się skutek działania.

