Query napisał(a): Z mojej perspektywy, dyktatura potrafi szybciej zorganizować i, przy dostępności zasobów, zrealizować dane "ambitne" przedsięwzięcie.Trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Zamordyzm skuteczniej mobilizuje istniejące zasoby, ale gorzej je generuje. Zjawisko narasta wraz z zamordystocznością zamordyzmu. Ładnie to było widać na przykładzie zimnej wojny. Hameryka wydawała na zbrojenia kilka procent PKB, a Sowiet kilkadziesiąt (Hameryka nawet nie byłaby do tego zdolna, rozleciałaby się przy samej próbie). I o ile na początku szły łeb w łeb, to pod koniec Sowiet nijak nie mógł zdążyć, zasapał się i wykorkował. Podobne realia było widać za obu wojen światowych. Zamordyzm jest trochę jak dresiarz na sterydach - jak przypieprzy to może urwać głowę jeśli trafi. Ale jeśli nie trafi parę razy to zejdzie na zawał.
Warto pamiętać, że poza zamordyzmem i kolegializmem jest jeszcze trzecia opcja, czyli burdel, w którym nikt decyzji realnie nie podejmuje (najwyżej próbuje, ale nie ma sił aby je wyegzekwować) i który ani nie mobilizuje ani nie generuje zasobów. Tu zwraca uwagę fakt, że wszyscy masturbowani przez prawicę zamordyści, którzy osiągnęli jakiś sukces, przejmowali władzę w warunkach kompletnego burdelu, a ich sukcesy sprowadzały się do zaprowadzenia jakiegoś tam porządku. Odnoszącego sukcesy dyktatora, który przejął władzę w warunkach sprawnego kolegializmu ni ma.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

