zefciu napisał(a): No to teraz pytanie, po co chrześcijanie mieli brać coś w otwarty sposób grzesznego i dopasowywać „pod siebie”. To tak, jakby katechumenat nazywał się „pederastia”, bo też mamy relację starszy-młodszy i „zapewne ewoluowało”.
Ale adelphopoesis nie było jawnie grzeszne. To był związek między mężczyznami, który mógł oznaczać formę braterstwa. Chrześcijanom dla ich teologii adelphopoesis nie było do niczego potrzebne. Po prostu praktyka wyprzedziła teorię. Ta forma związku pojawiła się w chrześcijaństwie przez życie klasztorne choć niewykluczone, że taki związek zawierali również świeccy chrześcijanie. Trzeba było na gruncie teologicznym coś z tym adelphopoesis zrobić. A że ów związek był wygodnym narzędziem do formalizacji związków homoseksualnych nie wyklucza jeszcze faktu, że adelphopoesis nie musiał oznaczać związku o charakterze seksualnym. O homoseksualnych konotacjach pisali Paweł Florenski, John Boswell, Nik Jovčić-Sas, Paul Näcke, Dinko Tomašić i in. Ja sobie przecież tego nie wymyśliłem.
InspektorGadżet napisał(a): Oczywiście jest to brednia. Małżeństwa homoseksualne( jak i homoseksualne zapędy szczególnie u księży) zostały jednoznacznie potępione przez Piotra Damianiego w 1049 roku przy pełnym wsparciu Leona IX. Zatem, o żadnym "katolickim duchu" nie ma mowy. Co najwyżej można mówić czymś w stylu "ślublu cywilnego" ale czy takowe wtedy istaniały? Tu chyba nie trzeba szukać odpowiedzi
Nie, to Ty w swoim świętym oburzeniu nie rozumiesz, że fakt notoryjny z epoki jest niezaprzeczalnym faktem. W XI wieku papież nie miał takiej władzy nad katolicką owczarnią jak teraz. W wielu miejscach dominował "katolicyzm ludowy", duchowni nie zawsze byli dobrze wykształceni, a galicyjscy księża na dobrą sprawę mogli pism Piotra Damianiego nie znać. Skoro sakramentu małżeńskiego udzielili sobie katolicy w obecności katolickiego księdza, małżeństwo było ze skutkiem prawnym i zostało odnotowane w dokumentacji kościelnej oznacza, że zawarte zostało w duchu katolickim.
InspektorGadżet napisał(a): Nie wiem co użytkownik Dammy chce osiągnąć głosząc takie treści?
Jakbyś czytał posty ze zrozumieniem to byś wiedział, że kwestionowałem tezę Baptiste o tym, że małżeństwa jednopłciowe to wymysł obecnych czasów. Co zresztą udowodniłem.
DziadBorowy napisał(a): Oczywiście, że istniały. Zwłaszcza wśród sfer niższych ale zdarzały się również wśród szlachty. Polegało to na tym, że dwójka ludzi ogłaszała się mężem i żoną przed lokalną społecznością, była jakaś uroczystość czysto prywatna a Kościół w ogóle w tym nie uczestniczył. Takie związki oczywiście były przez Kościół potępiane, ale poza potępieniem w zasadzie nic nie mógł zrobić. W późnym średniowieczu mogły one faktycznie powoli zaniknąć, ale we wczesnym była to lokalnie bardzo popularna praktyka.
Owszem istniały. Jeszcze w 1901 doszło do katolickiego prawomocnego ślubu Marceli Gracii i Elizy Sanchez w obecności katolickiego księdza. Przy czym już wtedy panie zrobiły trik. Eliza na czas ślubu zmieniła imię na Mario. Nie mniej nie sądzę, żeby udzielający ślubu ksiądz nie zorientował się komu ceremonię odprawił. Źródło: "Rerouting Galician Studies:..." str.30. Namiary dokładne podałem w poście nr 236.

