Baptiste napisał(a): Miałem na myśli, że skoro z jakiś powodów dostęp do "dobrego" mięsa jest utrudniony to zniwelowanie negatywnych skutków tej trudności (np. konieczność jechania specjalnie do jednego punktu na drugim końcu miasta) można osiągnąć poprzez zmniejszenie częstotliwości zakupów.
Co oznacza albo zmniejszenie poziomu konsumpcji mięsa, albo inwestycję w większą zamrażarkę.
Nie wiem, czy jeżeli ktoś jakąś czynność uważa za nieetyczną to zmniejszenie częstości jej wykonania jest akceptowalnym półśrodkiem. Przejaskrawiając "nie popieram aborcji więc będę usuwał tylko co drugą ciążę" ???

Cytat:Jak ktoś czuje do tego bakcyla to oczywiście może siedzieć z przepisami na necie i wyszukiwać najróżniejsze przepisy służące temu aby jego kubki smakowe nie doznały gorszych doznań niźli wcześniej, ale sądzę, że w przypadku większości ludzi potrzeba do tego jakiegoś większego bodźca (kolejnych argumentów) niż sama tylko niechęć do mięsa z hodowli przemysłowej.
Pewnie tak, ale najtrudniejszy jest sam początek i zmiana przyzwyczajeń. Moja żona w ogóle je je produktów odzwierzęcych (choć bez ortodoksji jak np. makaron w składzie ma nieco jajek to oczywiście zje) ze względów etyczno- zdrowotnych przez co obiady od jakiegoś roku mam w 100% wegańskie, bo nie opłaca się gotować osobnych obiadów dla mnie i dla niej. I jak początkowo byłem dość sceptyczny - to teraz stwierdzam, że to jest łatwe. Wszystkie podstawowe produkty można kupić w przysłowiowej Biedronce. A jem bardziej różnorodnie i smaczniej niż wcześniej. Jedyny minus jest taki, że rzadziej gotuję bo odpadło trochę potraw które standardowo ja robiłem.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

