No to wszystko jasne. Jak Kwikwe jest sedesrywacjonistą to nie jest katolikiem tylko przedstawicielem innej denominacji, czyli z punktu widzenia katolicyzmu w najlepszym razie schizmatykiem, w najgorszym heretykiem, w każdym razie jakimś tam bratem odłączonym, który pozostaje poza Ciałem Chrystusowym, ale z którym można prowadzić dialog ekumeniczny w duchu współczucia dla odstępców i kacerzy zwiedzionych przez Złego na manowce. A skoro katolikiem nie jest, to ma takie same kompetencje do wypowiadania się, co jest katolickie jak jakiś scjentolog czy jehowy, czyli żadne.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

