E.T. napisał(a): Ten progresywizm także procentuje, mając wpisane w siebie sprzyjające rozwojowi dzisiejszych biznesów docenianie w ludziach kompetencji ponad pochodzenie czy cechy zupełnie oderwane (kolor skóry, płeć, orientacja seksualna) od ich potencjału jako pracowników tworzących kapitał ludzki przedsiębiorstwa. Dzisiaj nawet często opłaca się tworzyć ułatwienia dla niepełnosprawnych czy jakoś atypowych (np. autystycznych) pracowników, którzy w swoim cenionym na rynku pracy fachu są po prostu dobrzy.Też. Ale jest bardziej prozaiczny mechanizm. Im zamożniejsze społeczeństwo, tym na wyższym szczeblu piramidy Masłowa operuje. Jak jest syf, to dominują potrzeby bezpieczeństwa, przynależności, etc. na których łatwo grać konserwie, czy wręcz reakcji. Jak jest dobrze to ludziom zaczynają się marzyć jakieś samorealizacje (czyli nieskrępowana konsumpcja
), co sprzyja nastrojom progresywnym, a gdy system nie nadąża, nawet rewolucyjnym. Nie jest przypadkiem, że w ciągu ostatnich 100 lat nastroje zamordystyczne i antyliberalne wybuchały chwilę po wielkich kryzysach gospodarczych, a różowe lata 70-te to czas prosperity i rozwoju.Tu należy docenić inteligencję i ogarnięcie tej obecnej kontrrewolucji. Oni wiedzą, że ich idee najlepiej sprzedają się w syfie, więc najlepiej dla nich, aby prowadzić politykę sprzyjającą biedzie i dziadostwu. To też tak robią.
zefciu napisał(a): W wypowiedzi Mentzena w ogóle widać, jakie ciekawe wolty wykonują umysły korwinistów, żeby pogodzić deklaratywny liberalizm z wyznawanym zamordyzmem.Trzeba sobie po prostu uświadomić prostą rzecz. Korwinizm wbrew deklaracjom jest antyliberalizmem.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

