Obirek o sobie
Ja ciągle jestem, choć z trudem, człowiekiem wierzącym. Ateizm jest dla mnie przykładem lustra, w którym się przeglądam, jest sprawdzianem tego, czy wiara ma sens, czy nie przerodziła się w fanatyzm, coś niebezpiecznego – mówił prof. Stanisław Obirek w Kawiarni Naukowej Festiwalu Nauki. Tematem wykładu uczonego był dialog pomiędzy osobami wierzącymi i niewierzącymi.
Niedawno był wywiad z Ewą Lipską, która określa swoj światopogląd niejednoznacznie.
Może TP jest czy może być platformą gdzie mogą się spotkać ludzie. Nie tylko nominalni katolicy mimo, że pismo określa się jako katolickie pismo społeczno kulturalne.
Polska i Polacy tkwią w tradycji chrześcijańskiej
Czy biorąc pod uwagę problematykę społeczną „Tygodnik” jest czasopismem katolickim? Wymogiem minimum wydaje się m. in. to, by pamiętało ono o żywej i rozwijającej się katolickiej nauce społecznej, a ważne wydarzenia w kraju i na świecie oceniało w świetle zasad tejże nauki i etyki chrześcijańskiej. Tego ma prawo oczekiwać czytelnik „TP”. Trudno mieć wątpliwości, czy czasopismo katolickie może, bo wręcz powinno zapoznawać czytelnika z innymi nurtami myślenia: rzetelnie, niekoniecznie krytycznie, uwypuklając tkwiące w nich wartości. Sądzę jednak, że musi równocześnie pamiętać o tym, że posiadany przymiotnik do czegoś zobowiązuje.
WŁADYSŁAW KOWALCZYK (Szczecin)
*
Nasz Czytelnik ma rację zadając pytania, ale kiedy sam udziela na nie odpowiedzi, zaczynają się trudności. Bo co to znaczy, że pismo katolickie ma „pamiętać o katolickiej nauce społecznej”? A także, że ważne wydarzenia winno „oceniać w świetle zasad tejże nauki”? Póki obracamy się w kręgu zasad podstawowych (wartość osoby ludzkiej, prymat człowieczeństwa nad strukturami, sprzeciw wobec relatywizmu etycznego), wszystko jest mniej więcej jasne, chodzi tylko o stopień dydaktyki, jaki w publicystyce chcielibyśmy aplikować czytelnikom. Kiedy jednak przechodzimy do złożonej rzeczywistości społecznej, pytania zdecydowanie przeważają, bo katolicka nauka społeczna jest nauką pryncypiów, a nie praktyki. Żadna więc odpowiedź nie będzie ostatecznie wiążaca, gdy spróbujemy rozstrzygnąć np. zakres opiekuńczości państwa wynikający z zasady pomocniczości, albo proporcje zobowiązań pracodawcy i pracobiorcy w idealnym kodeksie pracy. Co tu na pewno jest zgodne z katolicką nauką społeczną, a co nie? Kto to ma zadekretować? Szukamy, zastanawiamy się, dyskutujemy, toczymy spory. Ciągle nie gubiąc z oczu pryncypiów, czyli osoby ludzkiej. Wydaje się nam, że tak właśnie w „Tygodniku” myślimy i piszemy, i to nie od dzisiaj. Wystarczy tylko przekartkować parę roczników.
JÓZEFA HENNELOWA
Cały tekst z TP
Ja ciągle jestem, choć z trudem, człowiekiem wierzącym. Ateizm jest dla mnie przykładem lustra, w którym się przeglądam, jest sprawdzianem tego, czy wiara ma sens, czy nie przerodziła się w fanatyzm, coś niebezpiecznego – mówił prof. Stanisław Obirek w Kawiarni Naukowej Festiwalu Nauki. Tematem wykładu uczonego był dialog pomiędzy osobami wierzącymi i niewierzącymi.
Niedawno był wywiad z Ewą Lipską, która określa swoj światopogląd niejednoznacznie.
Może TP jest czy może być platformą gdzie mogą się spotkać ludzie. Nie tylko nominalni katolicy mimo, że pismo określa się jako katolickie pismo społeczno kulturalne.
Polska i Polacy tkwią w tradycji chrześcijańskiej
Czy biorąc pod uwagę problematykę społeczną „Tygodnik” jest czasopismem katolickim? Wymogiem minimum wydaje się m. in. to, by pamiętało ono o żywej i rozwijającej się katolickiej nauce społecznej, a ważne wydarzenia w kraju i na świecie oceniało w świetle zasad tejże nauki i etyki chrześcijańskiej. Tego ma prawo oczekiwać czytelnik „TP”. Trudno mieć wątpliwości, czy czasopismo katolickie może, bo wręcz powinno zapoznawać czytelnika z innymi nurtami myślenia: rzetelnie, niekoniecznie krytycznie, uwypuklając tkwiące w nich wartości. Sądzę jednak, że musi równocześnie pamiętać o tym, że posiadany przymiotnik do czegoś zobowiązuje.
WŁADYSŁAW KOWALCZYK (Szczecin)
*
Nasz Czytelnik ma rację zadając pytania, ale kiedy sam udziela na nie odpowiedzi, zaczynają się trudności. Bo co to znaczy, że pismo katolickie ma „pamiętać o katolickiej nauce społecznej”? A także, że ważne wydarzenia winno „oceniać w świetle zasad tejże nauki”? Póki obracamy się w kręgu zasad podstawowych (wartość osoby ludzkiej, prymat człowieczeństwa nad strukturami, sprzeciw wobec relatywizmu etycznego), wszystko jest mniej więcej jasne, chodzi tylko o stopień dydaktyki, jaki w publicystyce chcielibyśmy aplikować czytelnikom. Kiedy jednak przechodzimy do złożonej rzeczywistości społecznej, pytania zdecydowanie przeważają, bo katolicka nauka społeczna jest nauką pryncypiów, a nie praktyki. Żadna więc odpowiedź nie będzie ostatecznie wiążaca, gdy spróbujemy rozstrzygnąć np. zakres opiekuńczości państwa wynikający z zasady pomocniczości, albo proporcje zobowiązań pracodawcy i pracobiorcy w idealnym kodeksie pracy. Co tu na pewno jest zgodne z katolicką nauką społeczną, a co nie? Kto to ma zadekretować? Szukamy, zastanawiamy się, dyskutujemy, toczymy spory. Ciągle nie gubiąc z oczu pryncypiów, czyli osoby ludzkiej. Wydaje się nam, że tak właśnie w „Tygodniku” myślimy i piszemy, i to nie od dzisiaj. Wystarczy tylko przekartkować parę roczników.
JÓZEFA HENNELOWA
Cały tekst z TP
[url=https://www.tygodnikpowszechny.pl/fundacja-tygodnika-powszechnego/regulamin-wplat/][/url]
