zefciu napisał(a): Tylko że z takim bohaterem zidentyfikuje się tylko anty-PiS. Przeciwnikiem bohatera „dla Tutsi i Hutu” musi być jakieś archetypiczne antypolskie zło. Neokrzyżacy, albo neotargowica (mogą być jedni i drudzy współpracujący ze sobą). To ma być siła, której w ogóle z jakąkolwiek Polską jest nie po drodze, a nie tylko taka, która ma na Polskę swój pomysł.
Problem z neokrzyżakami jest taki, że dzięki latom indoktrynacji wyszło, że Krzyżak=Niemiec, a w czasach walk z Krzyżakami, Krzyżak był Krzyżakiem, najczęściej Niemieckim ale był też Niemiec Niemcem. Różnica o tyle przeszkadzająca w narracji, że dzisiaj musiał by to być Niemiec, a w związku z tym, że w Niemczech robimy za siłę roboczą to nie można z Niemca zrobić złego Obcego. Nie można straszyć wojną ze strony Niemiec a i coraz mniej ludzi kupuje narrację o Niemcach jako Władcach Marionetek. Zdrada Narodowa i wyprzedawanie się zaborcom też nie mają tej siły nośnej. Moje pokolenie już takiej narracji nie wierzy, często nawet nie wie za bardzo o co chodzi. Z młodszymi pewnie jeszcze gorzej. Chodliwy może być Nowy Marszałek czy Polski Napoleon. Warto zauważyć, że Ćwierć Polski tą narrację kupiło a trzy czwarte wypatruje na to miejsce kogoś innego niż ten tutejszy Strateg z Żoliborza.
lumberjack napisał(a): Zefciu, co to za tekst z 5 posta? Sam to to wymyśliłeś czy istnieje już gdzieś jakiś zalążek koncepcji polskiego bohatera?Sam wymyśliłem. Taka dynamika, wydaje mi się, byłaby przyciągająca, ale może rzeczywiście brak w niej miejsca na ewolucję postaci centralnej.[/quote]
Znaczy się w mojej opinii trzeba by startować z innej pozycji np. od dobrego chłopaka-prawaka, który na skutek zmian w otoczeniu zostaje popychany do stawania się takim jakim miałby być. Znaczy się pożądana charakterystyka miał by być wynikiem procesu.
Gawain napisał(a): No ale są mity i mity. Mit jagiellońskiej Polski pełnej wolności jest mitem korzystnym. Podobnie mit Polski – fabryki ludzi mądrych. Mit „Chrystusa Narodów”, czy też „Wielkiej Polski Katolickiej” są destruktywne.
To jest tak jak z Weberem i jego supremacją protestantyzmu oraz negacją wartości innych religii i światopoglądów. W chwili gdy pisał opracowanie to ono zgadzało się mniej więcej z rzeczywistością. Mało kto jednak pamięta, że krytykował np. Konfucjanizm. Miał on odpowiadać za wsteczność i słabość Chin. Jednak ten sam Konfucjanizm już nieco później dał wyniki tak spektakularne, że Chiny są obecnie drugą potęgą świata. Odbiór mitu i jego efekty zależą i od interpretacji i od zmiennych środowiskowych. "Chrystus Narodów" dał nam Beniowskiego, Wojtyłę, Mickiewicza czy Kościuszkę. "Wielka Polska Katolicka" dała nam Solidarność i śmiało można powiedzieć, że Tokarczuk to nań odpowiedź. Jeżeli mit porusza emocje i prowadzi do progresu to nie jest on negatywny. Problemem się staje w momencie gdy świat się zmienia a inne mity nie są tworzone, przypominane czy karmione. I nowe potrzeby zapełnia jedzenie starej pożywki. To się nie kończy dobrze.
Cytat:Ale bohaterów jak spod sztancy tłoczyło.Bo byliśmy w stanie permanentnej walki na noże ze wszystkimi sąsiadami prócz Rumunii. To i tłoczyło tych, którzy się w takim stanie odnajdowali.[/quote]
No ale Vis Vitalis miało całkiem inne przejawy okazywania. Czy taką kawiarnię Szkocką napędzał bohaterski duch walki z zagrożeniem? Odnoszę wrażenie, że aby u ludzi uruchomić tą esencjonalną siłę, tą żywotność, to musi być im źle i muszą na nich spadać jakieś znaczące nieszczęścia. Musi być chociaż wrogi los, który ich doświadcza.
Cytat:A obecnie nikt nas, jak na złość, nie chce najechać (a ci co chcą, nie mogą).
Stanów od Złotej Ery komiksu nie najechał nikt, nawet Latynosi zza Trumpiego Muru. A jednak Vis Vitalis tworzy im Supermenów i Marines.
Cytat:Niemcy i reszta Zachodu chce nas traktować jak dorosłych partnerów biznesowych. Na Wschodzie raczej sprawdza się dyplomacja, niż długi kij. I jak te czasy mają rodzić klasycznych bohaterów?
Choćby w formie sportowców. Amerykańskie filmy pokazują, upadki, załamania, problemy jako coś co wzmacniało zacięcie, wskazywało na potrzebę wytężonej pracy i pozwalało mądrzej przeć do przodu. U nas tego nie ma. U nas w filmach walczy się zawsze z kimś albo czymś, ewentualne problemy to dodatek. Weźmy Bogów z naszego podwórka i Patcha Adamsa z Hollywood. Masz Religę, który owszem pracuje ciężko ale głównie walczy z oporem systemu i niewiarą w powodzenie. Patch Adams pokazuje człowieka z depresją, który chce pomagać innym i jest niezrozumiany, ale się nie poddaje. Dwa różne sposoby narracji, tylko ten nasz to trąci syndromem oblężonej twierdzy.
Sebastian Flak

