Gawain napisał(a): Faktycznie uroczy, ale ja po tym zdjęciu nie mam pojęcia o co mu chodzi.To może przetłumaczę na polski:
"Obóz Oświęcim"
"Praca czyni wolnym"
E.T. napisał(a): W ogóle to jest ładny obrazek nt. związków współczesnej prawicy spod znaku demagogii i populizmu z tą całą prawoskrętną, radykalną szurią, której trochę jest i prawicowi politycy chętnie ją zagospodarowują. Balansując na granicy tego, co dopuszczalne, prawica- nie tracąc poparcia umiarkowanej konserwy- okazuje nieznacznie względy elektoratowi wyklętemu, który jak tonący brzytwy łapie się każdego takiego sygnału, że oto przyszli ich mesjasze i zaprowadzą jedynie słuszny ład i usuną wszelkie zepsucie współczesnego świata. Trump ze swoją szajba może nie był najlepszy w tym balansowaniu (miał wyraźne przechyły), ale kasiora i system dwupartyjny w USA ułatwiły temu wariatowi karierę w polityce.Problem z Republikanami jest dużo głębszy. Tak jak to opisujesz to ostatnim razem działało może za Busha juniora. Obie partie miały swój mainstream, repy neokon, demy prolib. Obie miały też swoje szurie, ale były one peryferyjne i satelitarne. Coś się zepsuło w GOP za drugiej kadencji młodego Busha. Neokon się zawalił, pozostawiając po sobie pustkę. Republikanie w walkach frakcyjnych o parę % poparcia zaczęli dopieszczać coraz dziksze szurie. Nagle herbaciarze, kreacjoniści i podobne ufoki stali się integralną częścią mainstreamu. Przecież ostatnim normalnym republikańskim kandydatem na POTUSa był McCain a i on musiał wziąć na wice Sarę Palin. Trump po prostu poszedł o krok dalej i puszczał oczko do każdego, choćby od delikwenta waliło Aryan Nation czy innym Klanem. A teraz całe to szambo wybiło, i bidne GOP odkryło, że stało się parasolem nawet dla takich co 5 piw zamawiają.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

