Cytat:Nawet jeśli, to nadal jest tak, że przynajmniej osobiście nie zauważyłem ani nie zetknąłem się u ludzi z postawą pychy/wywyższania się nad innych.
Bo większość tego co inni nazywają pychą i wywyższaniem się to z reguły ich własne postrzeganie i rozumienie świata. Ja zauważyłem, że postrzeganie indywidualne bywa subiektywne. Ale u większości następuje projekcja siebie samych na innych i budują świat interakcji na sobie samych. Tu się zupełnie rozmywa obraz różnic. Jak ktoś potrafi zbudować intuicyjną teorię umysłu opartą na empatii to widzi masę różnic, jak się trafi tępa dzida, która buduje na projekcji siebie na innych... To ciesz się, że nie miałeś okazji na takowych trafić. Relacje budowane przez takie osoby budowane są na zasadzie prób robienia z kimś innym tego co owa osoba odczuwa jako potrzebne w danej sytuacji. Człowiek nie jest osobnym podmiotem tylko przedmiotem. A z przedmiotami można robić takie rzeczy jakich z osobami się nie robi. Kojarzysz ludzi ze wsi, którzy traktują źle zwierzęta np. psy? No to właśnie ci sami ludzie, którzy nie potrafią budować teorii umysłu, ani w oparciu o intelekt, ani w oparciu o empatię. I sobie wyobraź, że jesteś w umysłach takich ludzi tym samym bytem co ten pies, a nawet gorszym jak zaczynasz jakoś bruździć, celowo lub tylko w ich urojeniach, albo odstajesz, czyli jest w tobie coś co sami w sobie nie lubią, zazdroszczą ci czegoś... I jest masa takich osób i co najdziwniejsze, jakimś magicznym cudem zbijają się w grupy tworzącym całe patologiczne środowiska. W Polsce jest niski poziom zaufania społecznego i stąd właśnie "Polskie Piekiełko". Bo nie ma dróg do rozwoju empatii, od maleńkości ufne dziecko, to dziecko frajer. A frajer, który dostaje po dupie, staje się zamknięty w sobie. I o ile jakaś empatia mu się wykształciła, ma inteligencję na znośnym poziomie, to jest ok. Problem zaczyna się u ludzi z deficytem. I trzeba by sprawdzić jak kształtuje się średni poziom empatii, ale strzelam w ciemno, że warunkowanie kulturowe ma tu dużo większe znaczenie niż w przypadku inteligencji. W społeczeństwie strachu przed byciem Innym i kompletnym braku zaufania robi się, cytuję, "szambo".
Adam M. napisał(a): Gawain, mam nadzieje ze nie jest az tak zle jak to opisujesz, choc wiem ze jest b.zle a my jenteligenci zyjacy w jenteligenckoch ban(i)kach mamy tendencje by tego nie zauwazac. Ja mialem w swoim polskim zyciu 2 momenty przebudzenia - zasadnicza sluzbe wojskowa, podczas ktorej zostalem intelektualna gwiazda jednostki 2420 i prawie 20 lat pozniej gdy jadac do znajomej w okolice Jasla i Krosna zatrzymalem sie w jakims miasteczku na noc i rano chcialem zjesc sniadanie. Przed 9 rano w hotelu restauracja jeszcze sniadan nie dawala wiec poszedlem do restauracji w rynku gdzie mi jakies jajka z bulka dali. Restauracja byla pelna, sami mezczyzni siedzacy nad szklankami z wodka i zagrycha - nigdy nie zapomne tego widoku, jednego z ostatnich z poznego PRL.
Z drugiej strony to tylko sondaze - 1100 osob na 38 mln ludzi, zawsze mozna je podciagnac do swoich tez.
PS. To nie bylo tak, ze chlopcy w tym wojsku byli glupcami, wielu potrafilo myslec a problem byl z tym ze prawie nic nie wiedzieli. Wiekszosc pochodzaca ze wsi i malych miasteczek nie byla uczona czytania od malego tylko pracy w gospodarstwie, poza tym nauka ze swoimi wiadomosciami musi sie przebic przez burze hormonalna ktora wszyscy przezywamy w mlodosci, a to nie jest latwe. W Polsce dochodzi do tego dychotomia miedzy tym co uczy KRK i szkola. Co jest prawdziwe?
Problem to nie fakt, że większość to idioci stali i niezmienni tylko fakt, że przy średniej inteligencji w tym systemie nie opanowują czytania. 70% ludzi w Polsce nie potrafi czytać i to świeże dane. A jak się czytać nie potrafi to jest się sierotą kulturalno-naukową. A takie sieroty przygarniają szury i foliarze.
Cytat:W Polsce dochodzi do tego dychotomia miedzy tym co uczy KRK i szkola. Co jest prawdziwe?
E tam. Przeceniana dychotomia. KRK to koronka na obrusie, tutaj nikt nie bierze poważnie jego głosu, autorytet poszczególnych księży też jest na zasadzie charyzmy i czasem tradycji. Szkoła to zaś eksperyment na żywych organizmach. Mój rocznik był w centrum wszystkich zmian oświatowych ostatnich 20 lat. I co? I nic. Było dno, jest dno i będzie dno. Swego czasu efekty zaczęła dawać testoza i gimbazja. Podskoczyliśmy w mierzalnych rankingach, nie dawało to wiele, ale przynajmniej działało. Prawdziwe jest tylko to, że nikomu nie zależy ani na edukacji ani na wychowaniu. A że wzorców w domach brak, to mamy co mamy.
Sebastian Flak

