Siedzę na kwarantannie do 18 marca, bo opiekuje się matką, która załapała chińskiego sk... od syna.
Było na prawdę źle, 89 lat, temperatura, odwodnienie, duszności, ogólne 'wyplucie'. Lekarz POZ udzielił teleporady na zasadzie 'swoje lata już ma" i szlus.
Przyjechali wezwani ratownicy medyczni, podali kroplówkę, sterydy, antybiotyk.
Na moje pytanie, czy nie lepiej byłoby ją przewieść do szpitala, ratownik spiorunował mnie wzrokiem i spytał retorycznie "Czy chce Pan jeszcze zobaczyć matkę żywą?".
I zdecydowanie zalecił, żeby robić co się da lecząc ją w domu.
Udało się znaleźć pielęgniarkę, która podawała kroplówki. Do tego sterydy, amandytyna, antybiotyk, tlen. Niezły hardcore.
Ale po tygodniu jest zdecydowanie lepiej. Temperatura ustąpiła, saturacja w normie, powoli wraca apetyt, zaczyna się krzątać po mieszkaniu.
Gdyby nie nasza zdecydowana (i kosztowana) prywatna akcja, to byłoby po matce.
Aż trudno mi sobie wyobrazić, jak by była potraktowana biedna i samotna staruszka w takim stanie.
Ratownik opisał to brutalnie "ja, silny chłop. przechorowałem to ciężko, a w szpitalu raz dzienne widziałem kogoś z personelu przemykającego za drzwiami, no i salową z talerzem podłej zupy".
Ma ktoś jeszcze pytania o teoretyczne państwo?
Było na prawdę źle, 89 lat, temperatura, odwodnienie, duszności, ogólne 'wyplucie'. Lekarz POZ udzielił teleporady na zasadzie 'swoje lata już ma" i szlus.
Przyjechali wezwani ratownicy medyczni, podali kroplówkę, sterydy, antybiotyk.
Na moje pytanie, czy nie lepiej byłoby ją przewieść do szpitala, ratownik spiorunował mnie wzrokiem i spytał retorycznie "Czy chce Pan jeszcze zobaczyć matkę żywą?".
I zdecydowanie zalecił, żeby robić co się da lecząc ją w domu.
Udało się znaleźć pielęgniarkę, która podawała kroplówki. Do tego sterydy, amandytyna, antybiotyk, tlen. Niezły hardcore.
Ale po tygodniu jest zdecydowanie lepiej. Temperatura ustąpiła, saturacja w normie, powoli wraca apetyt, zaczyna się krzątać po mieszkaniu.
Gdyby nie nasza zdecydowana (i kosztowana) prywatna akcja, to byłoby po matce.
Aż trudno mi sobie wyobrazić, jak by była potraktowana biedna i samotna staruszka w takim stanie.
Ratownik opisał to brutalnie "ja, silny chłop. przechorowałem to ciężko, a w szpitalu raz dzienne widziałem kogoś z personelu przemykającego za drzwiami, no i salową z talerzem podłej zupy".
Ma ktoś jeszcze pytania o teoretyczne państwo?
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.

