Ale w czym problem? Jak ktoś ma mało pieniędzy, to idzie do publicznej służby zdrowia, gdzie, no cóż, jest jak jest. Jak ktoś jest przy kasie, to idzie prywatnie i ma lepiej.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

