EusMadeus napisał(a): Spoko, ja to nazywam "100IQ w akcji".Chyba się nie doceniasz, ale nie przesądzam. Nie mam jak ty super-mocy, że widzę i wiem ile kto ma.
EusMadeus napisał(a): Nie zgodzę się z Tobą. Ludzie dają się przekupić swoimi własnymi pieniędzmi.Kiedy właśnie na ogół nie dają. Kiedy np. PO zdobywało władzę, to nie na programie polegającym na rozdawnictwie. W Europie w ogóle w mainstreamowej polityce najbliżej rozdawnictwa są umiarkowane socjaldemokracje, a nie, powiedzmy, komuniści.
lumberjack napisał(a): Masz rację. Ty tu jesteś realistą. Ja jestem raczej idealistą. Jakiś wolny rynek bym przemocą i wbrew woli ludu autokratycznie wprowadził. I to paradoksalnie przy użyciu państwowej armii.Bogowie, brońcie nas przed takimi idealistami! Takich stworów, jak autokratyczny wolny rynek, to nie ma. Od jakości rządów zależy poziom dobrobytu w państwie, a jak już zefciu wspomniał, autokracja się trzyma dzięki lojalności armii i tajnych służb, a nie zadowoleniu obywateli.
lumberjack napisał(a): Może coś jak dyktatura Pinocheta.Powiedz szczerze, chciałbyś żyć w Chile za czasów Pinocheta?
lumberjack napisał(a): Zresztą tak się zastanawiam czy obecne państwa demokratyczne zachowują się racjonalniej niż taka pinochetowska dyktatura. USA, Japonia i UE drukują obecnie pierdyliardy papirków pieniążkowych (bez pokrycia w niczym) na niewyobrażalną w historii ludzkości skalę. I pompują to w państwowe programy pomocowe pocovidowe. Przecież to jest kwintesencja czystego socjalizmu. Drukują tego każdego dnia tyle, że równie dobrze każdy z nas też mógłby odpalić teraz domowe drukarki i se coś tam każdego dnia dodrukować.Pieniądze już od dawna nie mają pokrycia w niczym, ale to akurat nie jest problemem, o ile polityka monetarna jest w miarę rozsądna. Narzekasz na obecny dodruk pieniądza, ale również za Pinocheta w Chile dwucyfrowa czy nawet trzycyfrowa inflacja była normą plus kosmiczne bezrobocie. No i jak myślisz, jak rząd Pinocheta radził sobie z kryzysem finansowym? Pukał do drzwi IMF prosząc o niskooprocentowane pożyczki i robił bailouty za pomocą banku centralnego.
Rząd wydający/pożyczający pieniądze to jeszcze nie socjalizm, bo większość mechanizmów rynkowych jest zachowanych. Jak zaczną uspołeczniać środki produkcji, to trzeba zacząć się bać.
lumberjack napisał(a): Się nie znam, jestem zwykłym hómanizdą, ale chłopski rozum podpowiada mi to samo co EusMadeusowi - to w końcu kiedyś pierdolnie.No to to samo pytanie - jaki miałby być mechanizm tego pierdolnięcia?
lumberjack napisał(a): W sumie to nie robią. Nawet populiści. Gdyby rzeczywiście robili to co chce większość, to by podnosili poziom socjalistycznego rozdawnictwa przy obniżaniu lub chociaż bez podwyższania podatków.Ja bym nawet stwierdził, że większość wcale nie chce rozdawnictwa. Owszem, fani rozdawnictwa to spora część elektoratu, jednak większość ogarnia, że nie tędy droga. Takie bon moty są niepotrzebnie defetystyczne.
A nawet populiści zachowują się racjonalnie i wraz ze zwiększonym rozdawnictwem zwiększają opodatkowanie.

