bert04 napisał(a):Gawain napisał(a): Z tą racjonalnością to bym polemizował. W końcu Europa jest mniejsza od Afryki, ludów w niej mnogo, a tacy Polacy czy też inne ludy I Rzeczpospolitej udziału w kolonizacji nie miały.
Powiedzmy, że bardzo pośrednio i w bardzo niewielkiej skali, ale miały:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Nowa_Kurlandia
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kurlandzka...a_w_Gambii
No jak już idziemy w niknące w pomrokach dziejów incydenty to mozna nawet się pokusić i o stwierdzenie, że wkład Polaków w kolonizację był dokładnie odwrotny od negatywnych konsekwencji wypływających z manier Zachodu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Maurycy_Beniowski
Cytat:Maurycy August Beniowski (właśc. Mateusz Maurycy Michał Franciszek Serafin August Beniowski, węg. Benyovszky Móric, słow. Móric Beňovský, franc. Maurice Auguste de Benyowsky; ur. przed 20 września 1746[1] we Vrbovém, zm. 23 maja 1786 na Madagaskarze)[2] – polski dowódca wojskowy, podróżnik, awanturnik i pamiętnikarz pochodzenia słowacko-węgierskiego. Uczestnik konfederacji barskiej, w wyniku czego zesłany przez Rosjan na Kamczatkę, z której zorganizował ucieczkę statkiem i przebył trasę z od wybrzeży Alaski, poprzez Japonię, Tajwan i Chiny po wybrzeża Afryki. Następnie z ramienia Francji kolonizator Madagaskaru, gdzie został w 1776 roku obwołany przez tubylców „wielkim królem” (ampansakebe) wyspy[3] i gdzie podczas jednego z kolejnych pobytów zginął w potyczce z Francuzami.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Faustin_Wirkus
Cytat:Faustin Wirkus, Faustyn II (ur. 16 listopada 1896 w Rypinie, zm. 8 października 1945) – amerykański podoficer piechoty morskiej polskiego pochodzenia, król Gonâve w latach 1926−1929.
....
W marcu 1920 roku trafił na krótko na La Gonâve, gdzie brał udział w aresztowaniu Ti Memenne, oskarżonej o odprawianie rytuałów voodoo. W 1925 roku został na stałe przydzielony do służby na tej wyspie jako administrator okręgu. W tym czasie aresztowana pięć lat wcześniej kobieta okazała się miejscową królową. Ona też rozpoznała w Faustinie reinkarnację dawnego cesarza Faustyna I, który uciekając przed puczem na Jamajkę obiecał mieszkańcom La Gonâve, że jeszcze powróci na wyspę[3].
Wieczorem[1] 18 lipca 1926 roku Wirkus został przez mieszkańców koronowany jako Faustin II. Dzięki uznaniu mieszkańców Wirkus skutecznie i sprawnie administrował wyspą, która w tym czasie należała do najlepiej zarządzanych obszarów kraju. Jego status wśród mieszkańców administrowanego przez niego terenu był jednak problematyczny dla amerykańskiej administracji[3], a szczególnie dla haitańskiego prezydenta który odwiedził wyspę w 1928 roku[1]. Celem uniknięcia komplikacji dyplomatycznych został w 1929 roku odwołany do Port-au-Prince[3]. W lutym 1931 roku wystąpił z armii[1].
Popularność przyniosła mu wydana w 1929 roku[4] książka Williama B. Seabrooka „Magiczna wyspa”, której stał się głównym bohaterem. Na zamieszczony w książce adres Wirkusa dotarło wiele listów z pytaniami od Amerykanów, na które Wirkus postanowił odpowiedzieć w wydanej 1931 roku autobiografii „Biały król La Gonâve” (The White King of La Gonave)[2], wydanej przez wydawnictwo Doubleday, Doran and Company[1]. Książka sprzedała się na świecie w 10 mln egzemplarzy[2]. Jako ekspert w dziedzinie karaibskich wierzeń prowadził wykłady poświęcone Haiti, nakręcił także film dokumentalny[3] Voodoo (1933) na temat kultury i religii voodoo.
Po wyczerpaniu zainteresowania opinii publicznej zajął się inwestycjami na giełdzie i sprzedażą ubezpieczeń. Do debaty publicznej wrócił raz, gdy w 1938 roku w jednym z czasopism wezwał rząd do interwencji przeciwko dyktatorowi Dominikany[3].
W 1939 roku powrócił do służby w piechocie morskiej[4] jako kierownik punktu rekrutacyjnego w Newark w stanie New Jersey. W lutym 1942 roku został przeniesiony do dowództwa piechoty morskiej w Waszyngtonie, a następnie do Naval Pre-Flight School w Chapel Hill[1].
Zmarł 8 października 1945 roku, po trwającej od stycznia chorobie i został pochowany na Arlington National Cemetery[1].
Życie prywatne
Podczas pobytu na Gonâve jako władca wyspy miał posiadać harem. Po abdykacji i powrocie do Stanów Zjednoczonych Ameryki ożenił się z Yulą Fuller[potrzebny przypis]. Para miała syna Faustina juniora, który był żołnierzem piechoty morskiej[3].
A jest jeszcze bunt polskich oddziałów mających pacyfikować Haiti, walki Kościuszki i Pułaskiego, masa Polaków walczących w Ameryce Południowej "za wolność naszą i waszą". Jest JPII, jakby nie patrzeć kolejny król z eksportu, który walczył z kolonializmem, i trzeba przyznać, dość skutecznie. Teza o jakimś kolonializmie i negatywnym wpływie śmiesznych faktorii handlowych, które były i słabe i krótkotrwałe, po prostu nie ma szans na żadną obronę. Myśmy mieli czarnego generała, gdy Zachód ich ganiał po plantacjach bawełny i trzciny cukrowej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Władysław_..._(generał)
Cytat:Władysław Franciszek Jabłonowski zw. Murzynkiem (ur. 25 października 1769 w Gdańsku, zm. 29 września 1802 na Saint-Domingue) – generał brygady Legionów Polskich.
W latach 1785–1794 służył w armii francuskiej. Większość życia spędził we Francji, ale wziął udział w insurekcji kościuszkowskiej. Był generałem polskim i francuskim.
Życiorys
Jabłonowski był nieślubnym synem żony gen. Konstantego Aleksandra Jabłonowskiego, Marii Franciszki Dealire[1], angielskiej arystokratki, i jej afrykańskiego lokaja[2]. Został usynowiony przez Jabłonowskiego[2]. Kształcił się w szkole wojskowej École de Brienne w Brienne-le-Château, gdzie kolegował się z Napoleonem[2]. Naukę ukończył w 1786 w stopniu podporucznika[2].
Rozpoczął służbę w tamtejszym regimencie kawalerii Royal Allemand[2]. 8 lat później został awansowany do stopnia podpułkownika[2]. Był uczestnikiem insurekcji kościuszkowskiej (podpułkownik) – walczył w bitwach pod Szczekocinami i Maciejowicami, w insurekcji warszawskiej i w obronie Pragi, odznaczył się, broniąc Saskiej Kępy[2]. Członek Centralizacji Lwowskiej – wysłany przez nią do Turcji z misją nawiązania kontaktu z rządami francuskim i tureckim[3]. Od 1799 roku generał brygady w Legionach Dąbrowskiego, gdzie odznaczył się w bitwie pod Bosco i Posturaną[2]. Następnie dowodził legionem w Alpach[2].
Po pokoju w Lunéville w 1801 roku został generałem francuskim, obejmując dowództwo strategiczne nad 113 Półbrygadą Piechoty, która powstała z Legii Naddunajskiej, i została wysłana na Saint-Domingue w celu stłumienia rewolucji haitańskiej[2][3].
Zmarł 29 września 1802 roku w miejscowości Jérémie na żółtą febrę[4].
A podzas I WŚ i w wojnie 20 roku, mieliśmy czarnych ochotników z USA, którzy byli synami polskich chłopów i wyzwolonych niewolników. Wsadzanie Polaków do wora z Zachodnim kolonializmem nie ma żadnych racjonalnych podstaw.
Cytat:Pomijając powyższe wyjątki to owszem, Polska jako państwo nie miała udziału w kolonizacji. Tyle że byliśmy jej uczestnikami na inne sposoby.
No byliśmy, podobnie jak Chińczycy, Hindusi czy Egipcjanie, ale nie jak Niemcy, Francuzi i Hiszpanie.
Cytat:Po pierwsze, nie dobrowolnie, ale jako część zaboru pruskiego / niemieckiego.
Pragnę przypomnieć, że status Polaka jako obywatela był tylko nieco bardziej swobodny niż niewolnika. Pragnę zauważyć, że nigdy nie wydano żadnego polskiego terrorysty z okresu późnych zaborów, to świadczy raczej o tym, że status miejscowej ludności raczej nie odpowiadał.
Cytat: Po drugie, jako misjonarze właśnie, którzy, niestety, byli jednym ze zjawisk towarzyszących kolonizacji.
No tutaj raczej negatywnego wpływu za bardzo te akcje nie miały i nie mają. A wpływ na mentalność też mają żadną. Jakoś Afrykanie nie zaczynają mówić po polsku i budować biało-czerwonych faktorii.
Cytat:Po trzecie wreszcie, mentalnie, czego przykładem jest całe "W pustyni i w puszczy". Sienkiewicz nie tylko utrwalił pewne stereotypy na temat Grunwaldu i Częstochowy, ale też na temat złych arabów i ... no właśnie.
No proszę ja Ciebie. Sienkiewicz to ktoś, kogo świat nie pamięta i praktycznie nie zna. Ba, nawet Rodacy mają jakieś kalki w głowach, tylko dlatego, że jest w kanonie. Jakby nie to, to chyba Tomek Wilmowski byłby bardziej opiniotwórczy.
Cytat:"Mentalność Kalego" do dziś jest idiomem.
Podobnie jak "biały Murzyn" i "robić komuś... łaskę". Przeca używając tych idiomów nie mówimy o Murzynach tylko o sobie samych. O postawie zawiści, cwaniactwa, podległości i wyzysku. A dlaczego akurat tak? Bo jakieś pokrewieństwo z chłopem pańszczyźnianym żeśmy dostrzegli. Aby ze trzy lata przed niewolnictwem zniesiono pańszczyznę i o ile zaborcy dbali aby pańszczyzna była batem na świadomych obywateli z warstw mieszczańsko-szlacheckich o tyle niewolników mieli w dupie, podobnie jak i większość państw kolonialnych więc i negatywne stereotypy się utrzymywały już w czasie emigracji z Galicji np. Jeszcze i dziś się mówi, że "pracuje jak chłop pańszczyźniany" albo "pańszczyznę odwala", ale jako żywo nie widać seriali podobnych "Korzeniom", w których chłopów smaga się batem na plantacji buraków, to i w pamięci społecznej owa pańszczyzna to coś coraz bardziej abstrakcyjnego.
Cytat:Eskimosów nie, ale jeżeli posługujesz się w niektórych krajach językiem niemieckim, ryzykujesz bycie traktowanym jako nazista.
Dzisiaj? Już naprawdę mało gdzie. Ja to nawet wyglądam jak nazista, blondyn, wysoki, jasnooki, żeby było śmieszniej po kądzieli w linii prostej z dwóch pruskich rodów szlacheckich XD I łażąc po świecie jeszcze mnie za naziola nie wzięli. A po niemiecku gadam dość często na wyjazdach. Paskudnie język kaleczę to może dlatego, ale dzisiaj mało kto w ogóle kojarzy że Naziole to Niemcy.
Cytat:Czasem tak, czasem nie. W tym konkretnym przypadku, jak wykazał kolega, piosenka jest o konkretnym państwie które nazywa się tak samo jak kontynent, więc uogólnienie nastąpiło już w tej warstwie. To trochę tak, jakby ktoś zmajstrował piosenką o "Polsce" <1> jako gminie wsi Porąbka, w którym narzeka, jaka jest najgorsza, jak tam się źle żyje i tak dalej. Zgodnie z wiki takich gmin jest trzy w Polsce (państwie). Mamy też jedną Szwajcarię (plus jedną Kaszubską), jedną Szwecję i jedną Litwę.
<1> https://pl.wikipedia.org/wiki/Polska_(Por%C4%85bka)
A jest i Ameryka, niedaleko mam Niemcy zaś pod Warszawą Włochy. BTW. O czym by ta piosenka nie była to i tak absurdem jest stawianie Polaków czy Litwinów w jednym rzędzie z Niemcami, Anglikami czy Belgami. Krytyczna czy nie, nie ma żadnego historycznego zaplecza mocującego opinie o kontynencie czy państwie w postrzeganiu Polaków jako kolonizatorów czy odpowiedzialnych za stan Afryki. W dodatku nie uważają tak sami Środkowoafrykanie, więc nie wiem po kij ta debata.
Sebastian Flak

