znaLezczyni napisał(a): A ja zaczęłam czytać dokładnie, nie pobieżnie, i dałam sobie spokój. Stwierdziłam, że nie będę traciła czasu na czytanie i pisanie postu, skoro ktoś wyrabia sobie opinie na temat czyjejś pracy po przeczytaniu kilkunastu zdań na Onecie.
Ale czas na strzelenie małego focha to już jest? Przecież przyznaję, że pierwsza reakcja była po relacji z drugiej ręki. Potem znalazłem abstrakt, niektóre uwagi podważył, inne potwierdził. W końcu zaglądnąłem do tekstu i cóż, teraz widzę, że autorce nie chodziło o kolor.
Ale jej tekst przez to nie staje się lepszy.
Cytat:Jedzenie/ kuchnia są jedną z podstawowych cech określających kulturę. (...)
No właśnie, złote słowa. I to mi/mnie najbardziej przeszkadza. Bierzemy jakiś dominujący aspekt kultury X. Gnieciemy przez 15 minut, dolewamy oliwy z oliwek, lub ze słonecznika, pieczemy na małym ogniu i voila. Ponieważ kultura X jest z założenia rasistowska (pamiętamy abstrakt) to i w każdym aspekcie kultury odkryjemy coś rasistowskiego.
Cytat:zwycięzców to otwartość kulturowa czy zawłaszczenie?
Bardzo ciekawy, szeroki temat.
Ciekawy. I drażliwy. Bo kak nie obracat, rzopa nazad. Anglicy z ich czarną herbatą jako produktem odpadowym zielonej herbaty z chin. Czy ze wspomnianym curry, który tylko z nazwy i koloru imituje indyjskie pochodzenie. Rasizm? Of course. Francja z ich hierarchiczną kuchnią elit, arystokracji i, tfu, burżuazji. Rasizm? Naturelement. A jestem pewien, że albo ktoś już napisał, albo niedługo napisze, jak rasistowskie są hamburgery. Nie wiem dlaczego, powody zawsze się znajdą (dominacja kulturowa macdonaldsów, wycinanie lasów tropikalnych, to tak na poczekaniu).
Cytat:Ale po co się nad nim zastanawiać czy przeanalizować dokładnie pracę, z której się wyśmiewa. Lepiej napisać, jakie te lewaki głupie i self-centred, byle głupstwo napiszą, żeby zwrócić na siebie uwagę. A przecież badacze kulturowi tego forum (i zapewne onetu) wiedzą, że to duperele.
Temat jest kulinarny, dlatego powiem, że od tego progresizmu czasem rzygać się chce. Sorry. Rozumiem dżenderyzm (choć z tym swego czasu miałem największe problemy, przyznaję), bo tolerancja to jednak zawsze lepsza sprawa, niż nie-tolerancja. Ale cały powyżej wspomniany esej to pokłosie amerykańskich - i głównie amerykańskich - post-rasistowskich dyskusji. Od jakiegoś czasu promuje się tam coś takiego jak "heritage", do końca nie wiadomo, co to jest, ale zdaje się być takim wybielonym, pardon, poprawionym rasizmem. Taki heritage należy pielęgnować u siebie a szanować u innych. Granice tego są jeszcze nie do końca określone, ale już całe fakultety na ten temat powstają. Ludzie, którzy identyfikowali się z pochodzenim X czy krajem Y dowiadują się, że mają się definiować jako Z bo to jest ich heritage.
Tak, wiem, to też nie było za bardzo rzeczowe. Ale od kiedy dowiedziałem się, że szachy są rasistowskie a Polska miała niewolników, to jestem nieco cięty na takie nowomowy. A cała ta praca za bardzo przypomina mi książki Posackiego i Kuby, dlaczego Harry Potter jest satanistyczny. Struktura, metodyka, argumenty. Jak się chce, to można pod każdą z góry założoną tezę napisać jeszcze grubsze opracowania.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

