lumberjack napisał(a): Jestem świadom, że część jest potrzebna do funkcjonowania państwa, ale właśnie jakie są proporcje urzędów i urzędników potrzebnych do niepotrzebnych?
Nie jestem w stanie Ci na to odpowiedzieć, ba - nikt nie jest w stanie na to odpowiedzieć. Administracja funkcjonuje na zbyt wielu płaszczyznach - od pracownika GOPS, przez kontrolera w skarbówce, pracownika odpowiedzialnego za wydawanie decyzji środowiskowych, skończywszy na urzędach patentowych. W każdej z tych sfer są różne deficyty, potrzeby i proporcje pracowników. Nawet w ramach tego samego urzędu jeden wydział/departament może cierpieć na brak rąk do pracy, podczas gdy w drugim ewidentnie błąkają się "zagubione dusze".
Cytat:Mam znajomą w ZUSie, która ciągle jedzie na jakichś środkach uspokajających i antydepresyjnych, bo jej przełożone zrzucają na nią i jej koleżanki wchuj swojej roboty, a same się opierdalają przy kawce.
Wykorzystywanie pracownika, który po pierwsze pokazał, że coś potrafi, a po drugie cierpi na brak asertywności lub był czas, kiedy chciał się wykazać i "tak już zostało". Zjawisko doskonale mi znane, ale funkcjonujące nie tylko w administracji.
Cytat:Także tak - jestem świadom, że jedni się opierdalają, a drudzy zapierdalają. Ale ilu jest takich a ilu takich?
Patrz: pierwszy akapit
Ale rozwinę przy okazji jedną myśl. Otóż brak potrzeby na daną grupę urzędników jest oczywiście względny. Koronny przykład - sanepidy. Do niedawna instytucje kojarzące się z kontrolą w przypadku wykrycia salmonelli na weselu albo upierdliwości w sprawie wymiarów toalety w lokalnym sklepiku. Raj! Aż przyszedł koronawirus i "trochę" się pozmieniało.Cytat:Mam też znajomego krokodyla z ITD - pracuje od poniedziałku do czwartku i ma za to ponad 3 tysie miesięcznie. Jest co całkiem spoko jak na tak mało pracy i tak dużo czasu wolnego. Jeśli porównać to do ludzi, którzy w Biedronkach zapierdalają jak pojebani za jakąś minimalną, to bym nie narzekał.
Z tego co mi wiadomo, to w Biedronce zarabia się powyżej płacy minimalnej. A co do Twojego znajomego - nie skomentuję, nie znam specyfiki pracy w ITD, ale rozumiem, że to pracownik stacjonarny? Bo jeśli czasem wyjeżdża "w teren", to choćby ze względu na ryzyko, jakie towarzyszy tej pracy, wspomniane przez Ciebie wynagrodzenie wcale nie budzi sensacji. Bo widzisz, wspomniana kasjerka z Biedronki też może czuć się niedoceniona przy cieciu, który również dostaje minimalną za siedzenie w budce i kilka rundek z latarką.
Cytat:Ale kurde, co pójdę do jakiegoś urzędu coś załatwiać; co wejdę do jakiegoś pokoju, to trafiam na jakiegoś gościa albo babę co sie tylko gapi w chujfona.
No teraz to się czepiasz na siłę
Smartfonoza to zjawisko powszechne - widywałem wgapionych w ekrany urzędników, pracowników w sklepie (nie, nie w Biedronce, ale np. w jakimś galeryjnym butiku), chłopaków krzątających się przy budowie drogi, itd. Jasne, chirurg przy operacji czy majster przy laniu stropu nie gapi się w swojego Samsunga, ale urzędnik zajęty konkretną czynnością również tego nie robi (lub nie powinien robić - jeśli Cię zlał, bo był zaangażowany w czat na Messengerze, to składaj na takiego skargę).Cytat: Jak robiłem oświetlenie w GUSie w Warszawie, to z drabinki widziałem tych wszystkich ludziów siedzących w boxach jaki mają zapierdol na fejsie i innych stronach nie związanych z pracą. Nie no, ciężko mi uwierzyć w to, że urzędnicy mają podobne zaangażowanie. U prywaciarza nie mieliby czasu się po dupie podrapać i to często za mniejszą kasę.
A myślisz, że w prywatnych korporacjach pracownicy nie siedzą na fejsie? Nie chodzi mi o bronienie tego rodzaju aktywności - pragnę jedynie podkreślić, że nie jest to zjawisko typowe wyłącznie dla administracji.
InspektorGadżet napisał(a): Ja tam nie widzę nic satysfakcjonującego w robocie. (...)
Chodzi mi o satysfakcję z tego, że sporo rzeczy zrobiłem sam, choć nie jestem wykształcony w tym kierunku, a efekt jest aż nadto zadowalający. Miło słyszeć, kiedy rodzina i znajomi typują pewną kwotę, jaką musiałeś przeznaczyć na wykończenie, a tak naprawdę poszła na to połowa z tego
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.

