Sebrian napisał(a): Nie jestem w stanie Ci na to odpowiedzieć, ba - nikt nie jest w stanie na to odpowiedzieć. Administracja funkcjonuje na zbyt wielu płaszczyznach - od pracownika GOPS, przez kontrolera w skarbówce, pracownika odpowiedzialnego za wydawanie decyzji środowiskowych, skończywszy na urzędach patentowych. W każdej z tych sfer są różne deficyty, potrzeby i proporcje pracowników. Nawet w ramach tego samego urzędu jeden wydział/departament może cierpieć na brak rąk do pracy, podczas gdy w drugim ewidentnie błąkają się "zagubione dusze".
To jest chyba specjalnie takie wszystko zagmatwane, żeby nie można było tego ruszyć i poprawić, bo w sumie nie wiadomo co ruszyć, zmienić i poprawić, żeby nie zrobiło się jeszcze gorzej niż jest.
Sebrian napisał(a): Wykorzystywanie pracownika, który po pierwsze pokazał, że coś potrafi, a po drugie cierpi na brak asertywności lub był czas, kiedy chciał się wykazać i "tak już zostało". Zjawisko doskonale mi znane, ale funkcjonujące nie tylko w administracji.
Tak. Zarówno w sektorze prywatnym jak i państwowym zjawisko godne pogardy i wyrugowania.
Sebrian napisał(a): Otóż brak potrzeby na daną grupę urzędników jest oczywiście względny. Koronny przykład - sanepidy. Do niedawna instytucje kojarzące się z kontrolą w przypadku wykrycia salmonelli na weselu albo upierdliwości w sprawie wymiarów toalety w lokalnym sklepiku. Raj! Aż przyszedł koronawirus i "trochę" się pozmieniało.
Zawsze byli trochę potrzebni. Nie byli zbyt potrzebni przez dekady, a są bardzo potrzebni od 2 lat
A kiedy już są bardzo potrzebni, to się okazuje, że sobie nie radzą, jest mega chaos i chujnia z patatajnią
Sebrian napisał(a): Z tego co mi wiadomo, to w Biedronce zarabia się powyżej płacy minimalnej.
Nom, parę stówek powyżej. To i tak wychodzi ze 2.2k-2.5k na rękę za cały miesiąc roboty nieporównywalnej z pracą w urzędzie. Przecież one jednocześnie muszą być na kasie, biec rozładować towar, biec na kasę, biec na magazyn, dźwigać milion zgrzewek z wodą etc. Jak dla mnie - to są kobiety, a robotę mają bardziej przejebaną i wycieńczająca niż budowlanka.
Sebrian napisał(a): . A co do Twojego znajomego - nie skomentuję, nie znam specyfiki pracy w ITD, ale rozumiem, że to pracownik stacjonarny?
Nom, taki że siedzi se za biurkiem.
Sebrian napisał(a): Smartfonoza to zjawisko powszechne - widywałem wgapionych w ekrany urzędników, pracowników w sklepie (nie, nie w Biedronce, ale np. w jakimś galeryjnym butiku), chłopaków krzątających się przy budowie drogi, itd.
Masz rację.
Sebrian napisał(a): urzędnik zajęty konkretną czynnością również tego nie robi (lub nie powinien robić - jeśli Cię zlał, bo był zaangażowany w czat na Messengerze, to składaj na takiego skargę).
E tam, nikt nie zlał, ale sam fakt smartfonozy mnie razi. Ja w robocie tak nie robię. Nie mam na to czasu.
Sebrian napisał(a): A myślisz, że w prywatnych korporacjach pracownicy nie siedzą na fejsie? Nie chodzi mi o bronienie tego rodzaju aktywności - pragnę jedynie podkreślić, że nie jest to zjawisko typowe wyłącznie dla administracji.
Tak, ale jest to irytujące. Zwłaszcza dla kogoś kto ma we krwi kult pracy. Jak widzę panią z GUSu, która ma zapierdol na pudelku.pl za pieniądze z moich podatków, to źle się czuję, będąc świadom ile muszę pracować i się nazapierdalać na to żeby żyć w tym jebanym kraju, w którym chyba tylko jeszcze powietrze nie jest opodatkowane.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

