Co do wspomnianej przez Ciebie mizantropii - ja mam w tej kwestii strasznie ambiwalentne odczucia.
Z jednej strony ludzie potrafią być drażniący i zachowywać się tak, że czasami spoglądam w niebo i myślę: "jakby NASA przegapiła jakiegoś kamlota to wcale by mi tego wszystkiego nie było szkoda". Ale czemuż za ludzką głupotę miałaby cierpieć zwierzęta i cała natura? Nieważne - ludzie potrafią skutecznie do siebie zniechęcić, szczególnie jak widzę postępowanie tych z najbliższego otoczenia.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę jak wspaniałym gatunkiem jesteśmy, ile odkryliśmy, do jakich wniosków jako ludzkość doszliśmy. Te zwykłe, głupie małpy ogarnęły loty w przestrzeń kosmiczną i fuzję jądrową, ale też instytucję emerytury czy zrzutki na leczenie beznadziejnych przypadków niepełnosprawnych dzieciaków (gdzie w świecie zwierząt taki przypadek jest najczęściej poświęcany dla dobra stada).
Śmiem twierdzić, że jesteśmy ewenementem na skalę kosmiczną. Nawet jeśli gdzieś żyje inne cywilizacja, to nigdzie nie jest powiedziane, że jest bardziej rozwinięta od nas. Dopuszczam możliwość, że to my będziemy tymi, których w zamierzchłych dziejach sami traktowaliśmy jako bogów nadchodzących z gwiazd. Ale w tym rozwoju na łyżkę miodu przypada łyżka dziegciu. Potrafimy być bezgranicznie dobroduszni i bestialsko sadystyczni. Potrafimy ratować bezpańskie zwierzęta, a jednocześnie palić hektary lasów, zabijając tysiące z nich. I chyba największy żal do ludzkości jako takiej mam nie za oralną defekację, a za niepohamowaną, bezmyślną wręcz eksplorację planety. Choć i tu pojawia się coraz więcej takich, którzy ten trend chcą na szczęście zatrzymać.
Z jednej strony ludzie potrafią być drażniący i zachowywać się tak, że czasami spoglądam w niebo i myślę: "jakby NASA przegapiła jakiegoś kamlota to wcale by mi tego wszystkiego nie było szkoda". Ale czemuż za ludzką głupotę miałaby cierpieć zwierzęta i cała natura? Nieważne - ludzie potrafią skutecznie do siebie zniechęcić, szczególnie jak widzę postępowanie tych z najbliższego otoczenia.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę jak wspaniałym gatunkiem jesteśmy, ile odkryliśmy, do jakich wniosków jako ludzkość doszliśmy. Te zwykłe, głupie małpy ogarnęły loty w przestrzeń kosmiczną i fuzję jądrową, ale też instytucję emerytury czy zrzutki na leczenie beznadziejnych przypadków niepełnosprawnych dzieciaków (gdzie w świecie zwierząt taki przypadek jest najczęściej poświęcany dla dobra stada).
Śmiem twierdzić, że jesteśmy ewenementem na skalę kosmiczną. Nawet jeśli gdzieś żyje inne cywilizacja, to nigdzie nie jest powiedziane, że jest bardziej rozwinięta od nas. Dopuszczam możliwość, że to my będziemy tymi, których w zamierzchłych dziejach sami traktowaliśmy jako bogów nadchodzących z gwiazd. Ale w tym rozwoju na łyżkę miodu przypada łyżka dziegciu. Potrafimy być bezgranicznie dobroduszni i bestialsko sadystyczni. Potrafimy ratować bezpańskie zwierzęta, a jednocześnie palić hektary lasów, zabijając tysiące z nich. I chyba największy żal do ludzkości jako takiej mam nie za oralną defekację, a za niepohamowaną, bezmyślną wręcz eksplorację planety. Choć i tu pojawia się coraz więcej takich, którzy ten trend chcą na szczęście zatrzymać.
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.

