Żesz... Że musimy się męczyć z tymi patologicznymi ośrodkami władzy...
Ale ja jestem dobrej myśli. Wystarczy w sumie, że USA nie zawiodą i nie popuszczą i wszystko pójdzie gładko. No i w sumie zawsze mafii putinowskiej i chińskim komuchom trzeba dać jakąś opcję na opłacalne wycofanie się, by nie musieli grać wabank.
Gdyby w Białym Domu był dalej Trump, to miałbym dużo większe obawy. On mógłby wpaść na "genialny" alt-rightowy sojusz z Putinem, byśmy wszyscy żyli w pato-maczo grajdołku. Elity waszyngtońskie raczej by go powstrzymały, ale po co ryzykować?
Putin nie ma żadnej idelogii ani boskiej misji, którą chce i "musi" szerzyć. On chce być bogatym i silnym patusem. Trochę inaczej jest z Chinami Ludowymi (właściwie z Zachodnim Tajwanem).
W zasadzie to Putin i tak już jest stary. No a rodzinie Putina (jemu zależy pewnie najwyżej na "swojej krwi") i oligarchom można zapewnić dość gładkie lądowanie. Zapewne jakaś Szwajcaria im majątki troskliwie uchowa. Putin nie jest Hitlerem, bo Hitler wierzył w swoją boską misję i chciał potęgi narodu niemieckiego. Putin nigdy nie chciał potęgi narodu rosyjskiego. Cały system Rosji polega na bezwstydnej kradzieży kasy z ropy i gazu przez grupę oligarchów, żeby taki Roman Abromowicz mógł potem się bawić w Chelsea Londyn.
Jakby Putin chciał być zapamiętany jako twórca Wielkiej Rosji, to nie rozkradałby z koleżkami kasy, tylko pakowałby masę kasy w gospodarkę i zwłaszcza w armię.
Same Chiny Ludowe i Rosja mogłyby mieć jakiekolwiek szanse z Zachodem, gdyby USA zachowały neutralność lub miałkość. Ale Waszyngton nie jest głupi. To że odpuszczono Afganistan mało znaczy, bo czym jest Afganistan? Dziurą, w której wybili trochę terrorystów i sobie poszli inwestować kasę w lepsze cele.
Problem jest bardziej z Chinami Ludowymi. Pekin dalej się rozwija prężnie spalając "tanie paliwo taniej pracy", ale to się potem skończy. Pekin nie pójdzie jednak na konfrontację przed momentem uzyskania swego "piku", czyli szczytowej siły w porównaniu z Zachodem, bo to zwyczajnie głupie tak zaatakować, gdy w przyszłości byłyby większe szanse. No chyba że Pekin chciałby zaatakować, dopóki mafia putinowska rządzi Rosją, bo bez pomocy autorytarnej Rosji ciężej byłoby im wygrać. W takim razie może trzeba by było niestety spowolnić plan zniszczenia Rosji. No chyba że Chińczycy odpuszczą Rosję, albo ją poświęcą dla wrażenia swych korzyści (np. przez przejęcie części złóż Rosji). Tutaj trzeba by się rozeznać, na ile prawdopodobne byłby szaleńczy atak Chin Ludowych, gdyby Zachód zachwiał władzą mafii putinowskiej. Chociaż z drugiej strony Rosja znaczy coraz mniej. Pekinowi równie dobrze może wyjść, że lepiej poczekać te 20 lat na swój wzrost mimo braku autorytarnej Rosji po swojej stronie, bo wtedy będą silniejsi względem Zachodu niż są dzisiaj z Rosją. Rosja gospodarczo i technologicznie to nicość - gospodarka mniejsza niż Hiszpania. Ma tylko złoża naturalne i trochę armii i broni nuklearnej. Ale broń jest stara. Stąd zostają złoża naturalne. Myślę, że z łatwością można przekupić komuchów z Chin częścią Syberii, a oni wtedy powiedzą bez żalu "sajonara" mafii putinowskiej.
Błędem było przyzwolenie na taki rozwój Chin Ludowych. Zachód nie powinien zezwalać na budowy tam tych wszystkich fabryk. Można było to robić w Afryce, Indiach itd.... No i oczywiście pompowanie Putina (np. Nord Streamem 2) też zawsze było błędem. Przewaga Zachodu nad Pekino-Moskwą jest druzgocąca, ale wystarczy jakieś otępienie Waszyngtonu i kilku innych stolic i już będziemy mieć wielki problem.
Na szczęście zapewne komuchy z Chin czekając na swoją "przyszłą potęgę" skapną się, że Zachód im zaczyna odjeżdżać cywilizacyjnie, więc minąć im może wrażenie wyższości swojego komunizmo-nacjonalizmu, więc odpuszczą "szerzenie rewolucji". Tak stawiam. No bo wtedy zostanie najwyżej sam nacjonalizm, a do ataku z pobudek czysto nacjonalistycznych musieliby już być kompletnymi debilami, bo pragmatycznie rzecz ujmując - szans z Zachodem nie mają.
Czyli grałbym na upadek Rosji, ale z zagwarantowaniem dość miękkiego lądowania tym oligarchom putinowskim. Część Syberii przejęliby Chińczycy Ludowi, a wtedy mielibyśmy "Zimną Wojnę 2" systemów polityczno-ekonomicznych. Pekin jednak by się skapował za te kilkanaście lat, że zamordyzm centralnie sterowany nawet wspomagany sztuczną inteligencją i big datą nie wygrywa cywilizacyjnie i traci dystans do Zachodu. Wtedy minie im wiara w komunizm i pewnie wygra u nich w partii frakcja, która przeistoczy partię w chińskie SLD (utrzymają część majątku i wpływów) i będą się wybielać, że to oni obalili komunę i złego Xi, a co złego to nie oni, a Zachód na to pójdzie, bo to lepsze niż sytuacja, gdy partia komusza musi grać wabank.
Chociaż wiadomo, że taktyka przekupstwa elit jest ryzykowna, bo jeżeli znormalizujemy tę taktykę, to w masie państw świata będą rozmyślnie kraść, a potem "kompromisowo zachowywać ukradzione majątki" i oddawać władzę, więc watażkowie śmiało zaprowadzaliby zamordyzm bez ryzyka kary, bo uznawaliby, że mogą być w tej części elit, której się upiecze (no bo nie ze wszystkimi członkami elity danego systemu trzeba iść na kompromisy, tylko z wystarczającą częścią z nich). Tyle że w tym akurat przypadku (Chin Ludowych i Rosji) sytuacja jest dla mnie na tyle poważna, że trzeba pójść na te kompromisy z elitami rządzącymi (ze wspomnianą częścią elit), bo potencjalne starcie jest zbyt groźne.
Tyle że nigdy już, jako Zachód, nie powinniśmy dopuścić do sytuacji, gdy pojawia się potencjalny tak silny sojusz państw autorytarno-zamordystycznych. No niestety Chiny Ludowe są reminescencją II WŚ. Są niczym gwiezdonowojenny First Order wobec Imperium - pozostałością totalitaryzmów trzymających kawał świata. Gdy już uporamy się z komuchami nie trzeba będzie iść na aż takie kompromisy, bo już tak wielkiego zagrożenia nie będzie. Wtedy będzie można twardo rozliczać, by odstraszać zamordystów od przejmowania władzy. W przyszłości każde przejęcie władzy przez zamordyzm powinien się spotykać z twardą reakcją świata, by te zamordyzmy tępić w zarodku.
W dużej mierze mści się na naszym świecie, że mamy kilka tak potężnych i wielkich krajów. Wystarczy fluktuacja totalitarna, dajmy na to, w dwóch ośrodkach władzy (np. w 2 z 4 jakichś przyszłych supermocarstw) i już jest światowy dramat. Z satysfakcją przyjąłbym podział terytorialny Chin i Indii. Wyobraźcie sobie, jaki mógłby być syf, gdyby wszystkie kraje muzułmańskie zjednoczyłyby się w jeden umma-kraj, albo zjednoczyłaby się cała Ameryka Łacińska. Co do USA mam mieszane odczucia, bo kraj ten jednak nie zawiódł w momentach próby. No ale jako "lidera świata" wolałbym już UE niż USA. USA też są zagrożeniem dla świata m.in. przez to, że dają zbyt dużą władzę jednemu człowiekowi (Prezydentowi).
Ale ja jestem dobrej myśli. Wystarczy w sumie, że USA nie zawiodą i nie popuszczą i wszystko pójdzie gładko. No i w sumie zawsze mafii putinowskiej i chińskim komuchom trzeba dać jakąś opcję na opłacalne wycofanie się, by nie musieli grać wabank.
Gdyby w Białym Domu był dalej Trump, to miałbym dużo większe obawy. On mógłby wpaść na "genialny" alt-rightowy sojusz z Putinem, byśmy wszyscy żyli w pato-maczo grajdołku. Elity waszyngtońskie raczej by go powstrzymały, ale po co ryzykować?
Putin nie ma żadnej idelogii ani boskiej misji, którą chce i "musi" szerzyć. On chce być bogatym i silnym patusem. Trochę inaczej jest z Chinami Ludowymi (właściwie z Zachodnim Tajwanem).
W zasadzie to Putin i tak już jest stary. No a rodzinie Putina (jemu zależy pewnie najwyżej na "swojej krwi") i oligarchom można zapewnić dość gładkie lądowanie. Zapewne jakaś Szwajcaria im majątki troskliwie uchowa. Putin nie jest Hitlerem, bo Hitler wierzył w swoją boską misję i chciał potęgi narodu niemieckiego. Putin nigdy nie chciał potęgi narodu rosyjskiego. Cały system Rosji polega na bezwstydnej kradzieży kasy z ropy i gazu przez grupę oligarchów, żeby taki Roman Abromowicz mógł potem się bawić w Chelsea Londyn.
Jakby Putin chciał być zapamiętany jako twórca Wielkiej Rosji, to nie rozkradałby z koleżkami kasy, tylko pakowałby masę kasy w gospodarkę i zwłaszcza w armię.
Same Chiny Ludowe i Rosja mogłyby mieć jakiekolwiek szanse z Zachodem, gdyby USA zachowały neutralność lub miałkość. Ale Waszyngton nie jest głupi. To że odpuszczono Afganistan mało znaczy, bo czym jest Afganistan? Dziurą, w której wybili trochę terrorystów i sobie poszli inwestować kasę w lepsze cele.
Problem jest bardziej z Chinami Ludowymi. Pekin dalej się rozwija prężnie spalając "tanie paliwo taniej pracy", ale to się potem skończy. Pekin nie pójdzie jednak na konfrontację przed momentem uzyskania swego "piku", czyli szczytowej siły w porównaniu z Zachodem, bo to zwyczajnie głupie tak zaatakować, gdy w przyszłości byłyby większe szanse. No chyba że Pekin chciałby zaatakować, dopóki mafia putinowska rządzi Rosją, bo bez pomocy autorytarnej Rosji ciężej byłoby im wygrać. W takim razie może trzeba by było niestety spowolnić plan zniszczenia Rosji. No chyba że Chińczycy odpuszczą Rosję, albo ją poświęcą dla wrażenia swych korzyści (np. przez przejęcie części złóż Rosji). Tutaj trzeba by się rozeznać, na ile prawdopodobne byłby szaleńczy atak Chin Ludowych, gdyby Zachód zachwiał władzą mafii putinowskiej. Chociaż z drugiej strony Rosja znaczy coraz mniej. Pekinowi równie dobrze może wyjść, że lepiej poczekać te 20 lat na swój wzrost mimo braku autorytarnej Rosji po swojej stronie, bo wtedy będą silniejsi względem Zachodu niż są dzisiaj z Rosją. Rosja gospodarczo i technologicznie to nicość - gospodarka mniejsza niż Hiszpania. Ma tylko złoża naturalne i trochę armii i broni nuklearnej. Ale broń jest stara. Stąd zostają złoża naturalne. Myślę, że z łatwością można przekupić komuchów z Chin częścią Syberii, a oni wtedy powiedzą bez żalu "sajonara" mafii putinowskiej.
Błędem było przyzwolenie na taki rozwój Chin Ludowych. Zachód nie powinien zezwalać na budowy tam tych wszystkich fabryk. Można było to robić w Afryce, Indiach itd.... No i oczywiście pompowanie Putina (np. Nord Streamem 2) też zawsze było błędem. Przewaga Zachodu nad Pekino-Moskwą jest druzgocąca, ale wystarczy jakieś otępienie Waszyngtonu i kilku innych stolic i już będziemy mieć wielki problem.
Na szczęście zapewne komuchy z Chin czekając na swoją "przyszłą potęgę" skapną się, że Zachód im zaczyna odjeżdżać cywilizacyjnie, więc minąć im może wrażenie wyższości swojego komunizmo-nacjonalizmu, więc odpuszczą "szerzenie rewolucji". Tak stawiam. No bo wtedy zostanie najwyżej sam nacjonalizm, a do ataku z pobudek czysto nacjonalistycznych musieliby już być kompletnymi debilami, bo pragmatycznie rzecz ujmując - szans z Zachodem nie mają.
Czyli grałbym na upadek Rosji, ale z zagwarantowaniem dość miękkiego lądowania tym oligarchom putinowskim. Część Syberii przejęliby Chińczycy Ludowi, a wtedy mielibyśmy "Zimną Wojnę 2" systemów polityczno-ekonomicznych. Pekin jednak by się skapował za te kilkanaście lat, że zamordyzm centralnie sterowany nawet wspomagany sztuczną inteligencją i big datą nie wygrywa cywilizacyjnie i traci dystans do Zachodu. Wtedy minie im wiara w komunizm i pewnie wygra u nich w partii frakcja, która przeistoczy partię w chińskie SLD (utrzymają część majątku i wpływów) i będą się wybielać, że to oni obalili komunę i złego Xi, a co złego to nie oni, a Zachód na to pójdzie, bo to lepsze niż sytuacja, gdy partia komusza musi grać wabank.
Chociaż wiadomo, że taktyka przekupstwa elit jest ryzykowna, bo jeżeli znormalizujemy tę taktykę, to w masie państw świata będą rozmyślnie kraść, a potem "kompromisowo zachowywać ukradzione majątki" i oddawać władzę, więc watażkowie śmiało zaprowadzaliby zamordyzm bez ryzyka kary, bo uznawaliby, że mogą być w tej części elit, której się upiecze (no bo nie ze wszystkimi członkami elity danego systemu trzeba iść na kompromisy, tylko z wystarczającą częścią z nich). Tyle że w tym akurat przypadku (Chin Ludowych i Rosji) sytuacja jest dla mnie na tyle poważna, że trzeba pójść na te kompromisy z elitami rządzącymi (ze wspomnianą częścią elit), bo potencjalne starcie jest zbyt groźne.
Tyle że nigdy już, jako Zachód, nie powinniśmy dopuścić do sytuacji, gdy pojawia się potencjalny tak silny sojusz państw autorytarno-zamordystycznych. No niestety Chiny Ludowe są reminescencją II WŚ. Są niczym gwiezdonowojenny First Order wobec Imperium - pozostałością totalitaryzmów trzymających kawał świata. Gdy już uporamy się z komuchami nie trzeba będzie iść na aż takie kompromisy, bo już tak wielkiego zagrożenia nie będzie. Wtedy będzie można twardo rozliczać, by odstraszać zamordystów od przejmowania władzy. W przyszłości każde przejęcie władzy przez zamordyzm powinien się spotykać z twardą reakcją świata, by te zamordyzmy tępić w zarodku.
W dużej mierze mści się na naszym świecie, że mamy kilka tak potężnych i wielkich krajów. Wystarczy fluktuacja totalitarna, dajmy na to, w dwóch ośrodkach władzy (np. w 2 z 4 jakichś przyszłych supermocarstw) i już jest światowy dramat. Z satysfakcją przyjąłbym podział terytorialny Chin i Indii. Wyobraźcie sobie, jaki mógłby być syf, gdyby wszystkie kraje muzułmańskie zjednoczyłyby się w jeden umma-kraj, albo zjednoczyłaby się cała Ameryka Łacińska. Co do USA mam mieszane odczucia, bo kraj ten jednak nie zawiódł w momentach próby. No ale jako "lidera świata" wolałbym już UE niż USA. USA też są zagrożeniem dla świata m.in. przez to, że dają zbyt dużą władzę jednemu człowiekowi (Prezydentowi).
"I sent you lilies now I want back those flowers"

