Gawain napisał(a): To chyba chodzi o sprawność układu a nie samych paneli. Prąd od razu zamieniany jest w ciepło ogrzewające wodę, a nie najpierw produkuje się prąd, potem odpowiednio przetwarza żeby na wyjściu było 230V i dopiero potem podłącza się co się chce w tym bojler i grzałki. Tu od razu elektrony lecą do grzałki z termostatem i niezależnie od napięcia po prostu grzeje "ruską grzałką" z kabla i żyletkiNo i w takim wypadku wystarczy cokolwiek mocniejszego od księżyca a woda użytkowa jest ogrzana. Genialne, banalnie proste i można wiecznie użytkować panele, bo straty że starzenia się to najwyżej różnice w czasie nagrzewania się wody. I to raczej niewielkie. Kolektory mają straty ciepła na przesyle a ograniczona powierzchnia i hydraulika nagrzeją określoną ilość. Tu problemy się redukują. A że ceny paneli spadają... No cóż. Jak se w końcu zacznę remont to za maks 5 lat zostanę energetycznym bretharianinem. Tanio, efektywnie, genialnie.
Sprawność nowoczesnych falowników, to ok. 90% (a grzałki z definicji mają 100% sprawność) więc nie rozumiem, co w tym takiego rewolucyjnego.
Liczy się łączna sprawność od A do Ż, i ta w przypadku FV na razie nie przekracza 20%.
Nawet najprostsza instalacja kolektorowa dedykowana do grzania wody bije ten przełomowy wynalazek 4 krotnie.
A nas Łódź urzekła szara - łódzki kurz i dym.


No i w takim wypadku wystarczy cokolwiek mocniejszego od księżyca a woda użytkowa jest ogrzana. Genialne, banalnie proste i można wiecznie użytkować panele, bo straty że starzenia się to najwyżej różnice w czasie nagrzewania się wody. I to raczej niewielkie. Kolektory mają straty ciepła na przesyle a ograniczona powierzchnia i hydraulika nagrzeją określoną ilość. Tu problemy się redukują. A że ceny paneli spadają... No cóż. Jak se w końcu zacznę remont to za maks 5 lat zostanę energetycznym bretharianinem. Tanio, efektywnie, genialnie.