Gawain napisał(a): Teraz się okazuje, że amantydyna jednak jest skuteczna. Podobnie było z cynkiem do ssania. Są przesłanki, że blokuje namnażanie wirusów w nosogardzieli, w tym koronawirusów. I znikał z półek w zastraszającym tempie. Choć badań na dużych grupach brak. Tu art o amantydynie.
https://www.medonet.pl/koronawirus-pytan...51703.html
No nie. Nie ma żadnego badania potwierdzającego skuteczność amantadyny. To jest badanie sprzed roku i potwierdza to co było wiadomo już wcześniej. Że amantadyna ma pewną skuteczność w eliminacji wirusa in vitro. Czyli jak na laboratoryjnym szkiełku trochę covida sobie namnożymy i dodamy tego leku to on część tego wirusa wybije. Od tego do potwierdzenia skuteczności w badaniach klinicznych jest jednak daleka droga. Polski "lek na covid" na bazie osocza wyprodukowany przez Biomed też taką działalność wykazywał. Badania kliniczne nie potwierdziły jednak jego skuteczności w prawdziwym życiu.
Dotychczasowe badania kliniczne przeprowadzane na amantadynie nie potwierdziły żadnej skuteczności odnośnie zwalczania covid u zarażonych pacjentów. Problem z nimi jest taki. że były prowadzone na małych grupach więc ich wyniki są bardzo słabe statystycznie. Polskie badanie również jest na małej ilości osób i też niczego ostatecznie nie rozstrzygnie.
Osobiście nie wykluczam, że amantadyna może mieć pewien niewielki wpływ na zwalczanie wirusa. Ale na pewno nie jest to żaden cudowny lek, który pomoże większości chorych. Być może będzie się nadawał do jakiejś terapii wspomagającej - ale za bardzo nie wiem po co skoro są już skuteczniejsze leki z potwierdzonym działaniem. A łykanie go na własną rękę w warunkach domowych to zwyczajny idiotyzm - chociażby dlatego, że działać on może (o ile w ogóle działa) wyłącznie w pierwszym etapie choroby na etapie namnażania wirusa. Natomiast osoby które biorą go na własną rękę próbują leczyć się nim do ustąpienia objawów - przez co przegapiają moment gdy trzeba jednak udać się do szpitala. W sieci jest masa doniesień lekarzy o ludziach trafiających do nich w stanie krytycznym ponieważ do końca łykali sobie amantadynę w domu.
Na koniec jeszcze dowód anegdotyczny. Na innym forum czytałem komentarz pielęgniarki - pracowała na oddziale, gdzie trafiały osoby starsze z domu pomocy społecznej - spora część z nich miała parkinsona - amantadynę przyjmowali regularnie od dawna. Pisała, że nie zauważyła aby przebieg choroby był łagodniejszy a śmiertelność mniejsza niż wśród osób, które amantadyny nie brali. Z tym, że zaznaczam - to dowód anegdotyczny.
"Wkrótce Europa przekona się, i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy oraz historyczne bóle fantomowe"

