@Osiris i @Gawain
Eskel, którego zaraża leszy, to jedno. I nie chodzi mi nawet o sam fakt infekcji, bo wątek monolitów i nieznanych wiedźminom mutacji stworów mnie nie odstrasza. Ale jak już chcieli wrobić w to jakiegoś wiedźmina, to dlaczego, do cholery, wybrali Eskela?! W Kaer Mohren zasiada co najmniej kilku więcej w porównaniu do sagi - nie mogli wkręcić w to czarnoskórego Bogdana czy innego, kudłatego brodacza? A no nie - Eskel, najbardziej roztropny i ludzki z ekipy, został tu wykreowany na nabuzowanego, czupurnego podlotka. No i teraz pora na drugie, bo bezpośrednio z nim wiążę się impreza w wiedźmińskim siedliszczu. Eskel sprowadzający do zamku dziwki... poważnie? Ale to jeszcze nic. Kiedy doszło do jatki, panie zostały odesłane. Ciri powiedziała im, którym skrzydłem zamku mają iść i dawaj - pośród zimowej zawieruchy grupka kobiet w zwiewnych sukienkach wraca z ukrytego pośród gór siedliszcza - które nawet Triss uznaje jako miejsce, gdzie mało kto potrafi dotrzeć - do ciepłej karczmy. Proste kobity, a zdolności orientacji przestrzennej jak oficerowie Nilfgardu, pogratulować.
Ktoś mądry rzekł kiedyś, że opowieść/serial/cokolwiek jest strawne niezależnie od przedstawionego tam świata i fizyki dopóki wszystko się tej fizyki trzyma. To, że Geralt podwija na mrozie rękawy można przyjąć, wszak jest mutantem. To, że leszy okazuje się zaraźliwy - przejdzie. Ale cała reszta jest durna nawet jak na fantastykę.
Sześć odcinków za mną i niezależnie od tego co pokażą dwa ostatnie, czuję zawód. Sezon pierwszy nie był idealny, ale po nim nie mogłem się doczekać drugiego. Po drugim wcale nie będzie mi spieszno do trzeciego. Oglądnę, z ciekawości, ale trudno - wolę po raz enty pochłonąć książki i zanurzyć się w świat gier. Może jestem zbyt twardogłowy na wizję pani Lauren, ale przynajmniej w tej sferze pozostanę konserwatystą
Eskel, którego zaraża leszy, to jedno. I nie chodzi mi nawet o sam fakt infekcji, bo wątek monolitów i nieznanych wiedźminom mutacji stworów mnie nie odstrasza. Ale jak już chcieli wrobić w to jakiegoś wiedźmina, to dlaczego, do cholery, wybrali Eskela?! W Kaer Mohren zasiada co najmniej kilku więcej w porównaniu do sagi - nie mogli wkręcić w to czarnoskórego Bogdana czy innego, kudłatego brodacza? A no nie - Eskel, najbardziej roztropny i ludzki z ekipy, został tu wykreowany na nabuzowanego, czupurnego podlotka. No i teraz pora na drugie, bo bezpośrednio z nim wiążę się impreza w wiedźmińskim siedliszczu. Eskel sprowadzający do zamku dziwki... poważnie? Ale to jeszcze nic. Kiedy doszło do jatki, panie zostały odesłane. Ciri powiedziała im, którym skrzydłem zamku mają iść i dawaj - pośród zimowej zawieruchy grupka kobiet w zwiewnych sukienkach wraca z ukrytego pośród gór siedliszcza - które nawet Triss uznaje jako miejsce, gdzie mało kto potrafi dotrzeć - do ciepłej karczmy. Proste kobity, a zdolności orientacji przestrzennej jak oficerowie Nilfgardu, pogratulować.
Ktoś mądry rzekł kiedyś, że opowieść/serial/cokolwiek jest strawne niezależnie od przedstawionego tam świata i fizyki dopóki wszystko się tej fizyki trzyma. To, że Geralt podwija na mrozie rękawy można przyjąć, wszak jest mutantem. To, że leszy okazuje się zaraźliwy - przejdzie. Ale cała reszta jest durna nawet jak na fantastykę.
Sześć odcinków za mną i niezależnie od tego co pokażą dwa ostatnie, czuję zawód. Sezon pierwszy nie był idealny, ale po nim nie mogłem się doczekać drugiego. Po drugim wcale nie będzie mi spieszno do trzeciego. Oglądnę, z ciekawości, ale trudno - wolę po raz enty pochłonąć książki i zanurzyć się w świat gier. Może jestem zbyt twardogłowy na wizję pani Lauren, ale przynajmniej w tej sferze pozostanę konserwatystą
"Gdzie kończy się logika, tam zaczyna się administracja".
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.
Nie cierpię administracji.
Jestem absolwentem administracji.
Chcę zmieniać administrację.

