Niestety moja matka zapewne ciężko przeszła koronawirusa. Od grubo ponad miesiąca kaszle (nieraz mocno), zwłaszcza w nocy (słyszę, kiedy przyjeżdżam do domu rodzinnego). Coś trwale jej w płucach uszkodziło. Obawiam się, jak przejdzie omikrona.
Nieco sobie wypominam, że jednak nie zmusiłem jakoś do szczepień. Miesiącami pokazywałem argumenty. Potem przeszedłem do ataków i szantażu emocjonalnego. Na próżno. Ale mieszanka nieufności, niewiary w naukę i teorii spiskowych zrobiła swoje. Jakoś zbytnio emocjonalnie nie wywyższam mojej matki. Nie mamy mocnej więzi. No ale jednak zdemotywowało mnie trochę, że nie mam dość autorytetu, by przekonać własnego rodzica do czegoś tak banalnego, a co może mieć aż tak duże konsekwencje. Niestety dla rodziców zawsze będę Kamilkiem (niech będzie, że się tak nazywam), który moczy gacie i sobie coś tam gada. Doszło niestety do tego, że niewzięcie szczepionki rodzice uznali jako pewnego rodzaju symbol swojego autorytetu i wyższości nade mną. Jeżeli wezmą szczepionkę, to będą musieli przyznać, że nie mieli racji, a więc zakołysze się ich majestat rodzicielski. Zbyt późno się skapowałem, że wzieli sobie szczepienia jako punkt honoru. Po zbyt wielu emocjonalnych wybuchach. Na początku zbywali moje argumenty poprzez "nie bo nie, nie dyskutuj", a ostatnio weszły już teorie spiskowe, jakoby lekarze wpisywali ludziom w aktach zgonu koronę, by więcej dostać kasy od państwa.
W otoczeniu moich rodziców jest jakiś gość, który sprzedaje moim rodzicom jakieś polityczne treści: foliarskie, antyukraińskie, pisowskie itd. "Fajnie", że wierzą jemu, a nie mnie. Nadal mi nie będą wierzyć, nawet jak zostanę profesorem czegoś tam.
W Internecie ludzie zbierają grube tysiące na operacje ratujące życie, a wielu ludzi nie przyjmuje darmowej szczepionki, której wzięcie zajmuje kilka minut...
Nieco sobie wypominam, że jednak nie zmusiłem jakoś do szczepień. Miesiącami pokazywałem argumenty. Potem przeszedłem do ataków i szantażu emocjonalnego. Na próżno. Ale mieszanka nieufności, niewiary w naukę i teorii spiskowych zrobiła swoje. Jakoś zbytnio emocjonalnie nie wywyższam mojej matki. Nie mamy mocnej więzi. No ale jednak zdemotywowało mnie trochę, że nie mam dość autorytetu, by przekonać własnego rodzica do czegoś tak banalnego, a co może mieć aż tak duże konsekwencje. Niestety dla rodziców zawsze będę Kamilkiem (niech będzie, że się tak nazywam), który moczy gacie i sobie coś tam gada. Doszło niestety do tego, że niewzięcie szczepionki rodzice uznali jako pewnego rodzaju symbol swojego autorytetu i wyższości nade mną. Jeżeli wezmą szczepionkę, to będą musieli przyznać, że nie mieli racji, a więc zakołysze się ich majestat rodzicielski. Zbyt późno się skapowałem, że wzieli sobie szczepienia jako punkt honoru. Po zbyt wielu emocjonalnych wybuchach. Na początku zbywali moje argumenty poprzez "nie bo nie, nie dyskutuj", a ostatnio weszły już teorie spiskowe, jakoby lekarze wpisywali ludziom w aktach zgonu koronę, by więcej dostać kasy od państwa.
W otoczeniu moich rodziców jest jakiś gość, który sprzedaje moim rodzicom jakieś polityczne treści: foliarskie, antyukraińskie, pisowskie itd. "Fajnie", że wierzą jemu, a nie mnie. Nadal mi nie będą wierzyć, nawet jak zostanę profesorem czegoś tam.W Internecie ludzie zbierają grube tysiące na operacje ratujące życie, a wielu ludzi nie przyjmuje darmowej szczepionki, której wzięcie zajmuje kilka minut...
"I sent you lilies now I want back those flowers"


