Ech, Teisto zrobiłeś offtop we własnym wątku. Może zmienię nazwę, co? Bo w sumie temat trochę ciekawy (choć mocno dialektyczny). Ogólnie wracamy do starożytnej Grecji i dylematu Eutyfrona (tylko zastępujemy „bogów” Twoją „ścieżką”).
Dylemat w zasadzie jest identyczny. Czy bycie „porządnym” (bo słowo „cnotliwy” brzmi dziwnie w dzisiejszych czasach) człowiekiem jest pożądane, bo daje dobre rezultaty, czy też daje dobre rezultaty, bo to naturalny skutek bycia porządnym.
Wydaje się, że jednak pierwsze rozwiązanie jest właściwe. No bo po czym poznajemy, że dana „ścieżka” jest właściwa, jeśli nie właśnie „po owocach”? Jeśli „nie znamy naszego celu”, to skąd wiemy, że „ścieżka”, na którą wstąpiliśmy jest właściwa. Z drugiej strony, jeśli jakoś nasz cel określimy, choćby pobieżnie „maksymalizacja szczęścia mojego i osób dookoła”, to możemy oceniać „ścieżki” na podstawie tego, jak te ścieżki są zbieżne z naszymi celami.
No chyba, że masz jakiś sposób wykazania, że „ścieżka” jest właściwa bez odniesienia się do efektów. W takim razie słucham.
Dylemat w zasadzie jest identyczny. Czy bycie „porządnym” (bo słowo „cnotliwy” brzmi dziwnie w dzisiejszych czasach) człowiekiem jest pożądane, bo daje dobre rezultaty, czy też daje dobre rezultaty, bo to naturalny skutek bycia porządnym.
Wydaje się, że jednak pierwsze rozwiązanie jest właściwe. No bo po czym poznajemy, że dana „ścieżka” jest właściwa, jeśli nie właśnie „po owocach”? Jeśli „nie znamy naszego celu”, to skąd wiemy, że „ścieżka”, na którą wstąpiliśmy jest właściwa. Z drugiej strony, jeśli jakoś nasz cel określimy, choćby pobieżnie „maksymalizacja szczęścia mojego i osób dookoła”, to możemy oceniać „ścieżki” na podstawie tego, jak te ścieżki są zbieżne z naszymi celami.
No chyba, że masz jakiś sposób wykazania, że „ścieżka” jest właściwa bez odniesienia się do efektów. W takim razie słucham.
