Cytat:Terenowy volkswagen prowadzony przez 20-letniego wówczas Jędrzeja O. wpadł do rowu. Do wypadku doszło w lipcu 2019 r., we wsi Ryżyn, 70 km od Poznania. Auto dachowało, uderzyło w drzewo i się zapaliło.
Śmierć na miejscu poniosły dwie osoby. Trzecia pasażerka miała poważne obrażenia. Ranny był również kierowca samochodu, syn znanego lokalnego biznesmena i polityka. Początkowo z powodu licznych uszkodzeń jego ciała, funkcjonariusze policji nie byli w stanie przeprowadzić badania alkomatem.
Jędrzej O. został przebadany na obecność alkoholu w organizmie dopiero 3,5 godz. po wypadku w szpitalu w Międzychodzie. Badanie wykazało 0,3 promila. Właśnie do tego chciał odnieść się podczas poniedziałkowej rozprawy sąd w Szamotułach. Z zeznań policjantów i ratowników medycznych wynikało bowiem, że Jędrzej O., na chwilę po wypadku zapewniał ich, że prowadził samochód po wypiciu siedmiu piw.
Prokuratura do dziś nie umie tego wytłumaczyć. A jak pisze na łamach "Gazety Wyborczej" dziennikarz śledczy Piotr Żytnicki, prokuratura "podejrzewa jedynie, że wynik (badania na obecność alkoholu w organizmie — red.) zafałszowano, przetaczając podejrzanemu duże ilości płynów. Niejasne są też okoliczności pobrania krwi".
Okazuje się jednak, że to nie jedyne wątpliwości pojawiające się w tej sprawie. Dziennikarzom nie udało się ostatecznie ustalić, dlaczego Jędrzej O. nie został zatrzymany od razu po wypadku.
Prokurator Piotr Wochelski z Szamotuł nie domagał się wówczas aresztowania kierowcy. Wydał jedynie zakaz prowadzenia samochodu. I ten zakaz ostatecznie Jędrzej O. złamał.
We wrześniu ubiegłego roku, mimo zakazu, mężczyzna kierował samochodem. Jadąc przez Gostyń, nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Doszło do pościgu. Jędrzej O. pędził z prędkością ponad 180 km na godz.
Mężczyzna miał także pojawiać się na komisariacie policji w ramach dozoru, czego również nie robił. W tej sytuacji rok temu prokurator Wochelski uznał, że Jędrzej O. powinien zostać aresztowany. Do tego jednak nie doszło. Tym razem nie zgodził się sąd.
Cała sprawa ma jeszcze drugie dno. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", ojcem Jędrzej O. jest wpływowy polityk i biznesmen (sympatyzuje z burmistrzem Wronek Mirosławem Wieczorem, w przeszłości związanym z Platformą Obywatelską). Z kolei matka Jędrzeja O. jest pielęgniarką.
Z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że matka mężczyzny proponowała "załatwienie "dobrych papierów", w czym miałyby pomóc osoby ze środowiska medycznego. Wyjaśniała, że chodzi o "zapudrowanie tematu". Wtedy jednak jej syn z propozycji nie skorzystał.
10 stycznia, gdy miała odbyć się rozprawa sądowa w związku ze śmiertelnym wypadkiem z 2019 r., adwokat Jędrzeja O. przekazał sądowi, że jego klient od tygodnia przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Sąd na wniosek obrony odroczył sprawę i zarządził, że Jędrzeja. O. zbada dwóch biegłych psychiatrów, którzy ustalą, czy mężczyzna może brać udział w kolejnych rozprawach.
https://www.onet.pl/informacje/onetpozna...z,79cfc278
I takie coś mnie wkurwia. To co robi PiS to swoją drogą, ale pomijając PiS widać, że nasze państwo jest taką bananową republiką, w której wystarczy "być kimś" albo synusiem owego "kimsia" aby być bezkarnym. I nieważne z jakiej partii - tutaj mamy akurat powiązania z PO i biznesowo-szpitalne, ale może być też jakakolwiek inna partia - wystarczy, że ktoś jest mocno wkręcony w "lokalny układ sił" i już się włącza "god mode". Przecież w takiej sytuacji, w takim państwie, jedyną opcją aby zwykły obywatel mógł egzekwować swoje racje jest droga Drasiusa Kedysa, bo po dobroci to żadnej sprawiedliwości tu nie będzie.
---
Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie. Większości ludzi taki śmiech sprawia ból.
Nietzsche
Nietzsche
---
Polska trwa i trwa mać
Polska trwa i trwa mać

