Bardzo interesujący dla mnie temat. No i też ważny. Podzielę się moimi poglądami. Otóż ja główną winę za nie najlepszą taktykę opozycji widzę w Platformie i już tłumaczę dlaczego.
Mamy ogółem dwie sfery kąsania na opozycji. Z jednej strony walczą Hołownia (wraz z PSL-em) przeciwko Platformie, a w drugiej sferze Platforma walczy z Lewicą. Wojenka Hołownio-Kosiniaka z Platformą ma jednak sens. Otóż widać, że kształtuje się koalicja wyborcza Koalicja Polska 2050 (P2050, PSL, Gowin itd.), której powstanie popieram. Koalicja ta ma odbierać biedniejszy elektorat socjalny (który najbardziej traci na inflacji i kryzysie), a także elektoraty umiarkowanego konserwatyzmu, centrum i te, które operują na emocjach i nie lubią PiSu ani PO przez pamięć o ich rządach. Koalicja ta powstaje, bo publicznie wsparli ją już Gowin, Kosiniak-Kamysz, półgębkiem Hołownia, Gill-Piątek (nazywając ją "koalicją społeczną"), Krajewski, Bartoszewski, Sawicki itd. Czekają już tylko, by zapowiedzieć ją w odpowiednim czasie - zapewne 9 miesięcy przed wyborami, tak jak to miało miejsce w Czechach. I zważywszy na cele tej koalicji wojenka między nią a Platformą ma sens, bo pokazuje umiarkowanym wyborcom PiSu, że nie jest to tylko kopia Platformy, lecz nowa, bliższa im jakość. Stąd Sawicki atakuje PO mówiąc, że przejęło ją "lewactwo" (plus "obrona schabowego" przez Kosiniaka przeciwko Spurek i atakowanie przez Kosiniaka Roty Jachiry), albo też stąd Hołownia atakuje Platformę za pogardę do zwykłych ludzi (sygnał dla wyborców, którzy chcą pomocy słabszym, a nie chcą "radźsobiesamizmu"). I na tej płaszczyźnie atakowanie Hołowni przez Platformę za "kościółkowatość" i bycie "ukrytą opcją pisowską" też ma sens, bo uwiarygadnia Hołownię w oczach wyborców miękkiego PiSu.
Sensu za to nie ma postulowanie przez Tuska koalicji wyborczej KO+Hołownia+PSL, bo przez takie gadanie miękkopisowcy mogą się bać, że Hołownia i Kosiniak będą tylko cichymi podnóżkami Tuska. Ostatnio podobno Polska 2050 zamówiła badania wewnętrzne, z których wyszło, że w razie startu Polski 2050 z Tuskiem od P2050 ucieknie aż 40% elektoratu. Dla mnie wyniki tego badania są racjonalne. Warto też wspomnieć o PSL-u, którego elektorat zawsze był bliższy PiSowi niż Platformie (co widać chociażby w drugich turach wyborów prezydenckich).
No i mamy drugą strefę starcia - tym razem dla mnie bezsensowną - czyli wojenka Platformy z Lewicą. Moim zdaniem KO powinno startować razem z Lewicą w wyborach, ale niestety Platformą, tak jak w 2019 roku, rządzą konserwatywni liberałowie, którzy do końca nie rozumieją elektoratu KO i Lewicy (wstępowali i tworzyli PO, gdy elektorat PO nie był aż tak progresywny jak dziś) oraz którzy ponadto nie lubią po prostu Lewicy. Oskarżanie Lewicy przez Tuska, że "partia Czarzastego" jest potencjalnym koalicjantem PiSu jest dla mnie bardziej groteskowe niż kampania nienawiści wobec Lewicy przy głosowaniu nad KPO. Platforma woli bezsensowny start wyborczy z Hołownią i PSL-em, ale... bez Lewicy. Lewica ma paść pod progiem wyborczym, albo mieć słaby wynik mandatowy, by nawet nie była potrzebna do nowego rządu Tuska. Moim zdaniem jest to ogromny błąd Platformy, który bierze się z kilku czynników:
- Platforma czuje się zbyt pewnie - tak samo jak przy wyborach prezydenckich, gdy zamiast bezpiecznie dać wygrać Hołowni lub Kosiniakowi, Platforma wysłała do drugiej tury bardzo liberalnego światopoglądowo, jak na przeciętnego Polaka, Trzaskowskiego, który ponadto był obciążony elektoratem negatywnym z racji bycia z PO. Lewica pod progiem lub z marnym wynikiem np. 20 mandatów sprawi, że na jej słabości skorzysta KO, Koalicja Polska 2050, ale też PiS i Konfederacja. Czyli gdzieś tak ponad milion wyborców Lewicy - ludzie zwykle progresywni, wielkomiejscy i kulturowo dogłębnie antypisowscy - się w jakimś stopniu zmarnuje, choć sytuacja w kraju jest tak alarmowa, że TRZEBA pokonać PiS. Dla mnie politycy Lewicy nie są jacyś fatalni, bo sam mam poglądy będące mieszanką Lewicy, Hołowni i KO, a także uważam, iż koalicja z nimi nie będzie zbyt trudna (co też pokazuje dzisiejszy Senat), a politycy Lewicy nie zdradzą i nie pójdą do PiSu,
- wierchuszka rządząca Platformą po prostu nie lubi Lewicy uważając lewicowców albo za zbyt socjalistycznych (np. Budka czy Jaros) albo za zbyt lewackich światopoglądowo (np. Sikorski czy Tusk). Czyli i liberalna frakcja młodych i kolibrowe frakcje Tuska i Schetyny ich nie lubią z różnych przyczyn (choć kolibrom gospodarczy "socjalizm" Lewicy też przeszkadza). W tle jest jeszcze antykomunizm, bo pewnie Schetyna i Tusk pamiętają, jak pałował ich PZPR, a teraz w Lewicy widzą dalej kontynuatora PZPR. Szkoda, że Platformy nie przejął Trzaskowski, który ma lepsze relacje i zdanie o Lewicy...,
- konserwatywno-liberalni politycy (jak Tusk, Gowin, Sikorski czy Giertych) popełniają jeszcze jeden poważny błąd. Otóż po części chcą koalicji powyborczej z... Konfederacją wierząc, iż Konfa (a przynajmniej jej bardziej korwińska część) to faktycznie wolny rynek i konserwatyzm i że Konfa jest niby... lepsza od Lewicy. Stąd słaby wynik wyborczy Lewicy, który pomógłby także np. Konfie w zdobyciu większej liczby mandatów, tak ich nie boli. Jednakże jest to horrendalny błąd i Konfederację trzeba też pokonywać, bo to naturalny koalicjant PiSu. Już tłumaczę. Kolibry wierzą, że partię KORWiN, czy nawet całą Konfederację, powoli podbija Sławomir Mentzen, który utrzymuje, że teksty typu "nie dla Żydów" to tylko taka sztuczka, by odbierać od PiSu nie za mądry, skrajnie prawicowy, elektorat. I taki Giertych przez to trochę ufa Konfederacji. Jednakże Mentzen tak naprawdę, moim zdaniem, jest tylko przykokszonym Mejzą - człowiekiem próżnym, narcystycznym, którego celem jest nachapanie się i swój własny interes. I Mentzen w swoim narcystycznym cwaniakowaniu nie jest jedyny, bo i Korwin jest wyznawcą płytko rozumianego darwinizmu społecznego i jest narcyzem, a taki Berkowicz zapewne wyłudzał z budżetu (kasa z subwencji partyjnej) kasę na niby usługi informatyczne dla swego środowiska. Jest też tam Sośnierz, którego motywem życia jest niestety alt-rightowy incelizm, bo żona go zostawiła dla Czarnoskórego. Czyli większość partii KORWiN to srogie grzyby, a nie zapominajmy, że większość Konfederacji to Ruch Narodowy i naziol Braun, a zapewne dołączy np. jakaś Barbara Nowak czy inne Orgio Iuris. W związku z tym uważam, że taktyką takiego Mentzena jest ścieżka "na Kukiza", czyli dążenie do tego, by ani PiS, ani antyPiS, nie miał większości bez Konfederacji, która potem będzie prowadziła licytację na zasadzie "kto da więcej" z ukrytym zamysłem, że jednak wolą PiS, bo PiS pozwoli im stać się oligarchami (stały szczyt w hierarchii społecznej, by kraść jak Obajtek - marzenie Mentzena albo Berkowicza) i wprowadzać polexitowy, prawacki kulturkampf (cel narodowców, Brauna i trochę też korwinistów). Skoro taki Mentzen uważa siebie za superpracowitego geniusza, to nie obchodzi go jakaś tam praworządność, bo prawo jest niby pisane przez debili dla debili, a nie dla niego. Czyli Konfa z PiSem, by po prostu kradła, wprowadzała dyktaturę i prawacki kulturkampf, a Mentzen sprzedawałby naiwnym antysocjalistom i przedsiębiorczym darwinistom, że rząd PiSokonfy, który ogranicza podatki i usługi publiczne (kanibalizacja państwa) na wzór rosyjski, jest marzeniem liberała. W związku z powyższym nie można pozwalać być Konfederacji języczkiem u wagi, do czego dąży część konserwatywnych liberałów skupionych głównie wokół Platformy. W ogóle jak można sobie wyobrazić rząd, gdzie jest Braun i Trzaskowski (czy ktokolwiek z progresywniejszego skrzydła KO), skoro Braun chciałby powiesić Trzaskowskiego za popieranie liberalizacji prawa aborcyjnego (groził już za to posłankom Lewicy)? Zatem Konfę (ani nawet partię KORWiN) nie wolno uznawać za potencjalnego koalicjanta zamiast Lewicy.
Powyższe moje wnioski pokazują, że, według mnie, Platforma znów może nam przerżnąć wybory i losy Polski. Tak jak w 2015, gdy pozwolono na bezsensowny podział antypisu, albo jak w 2019, gdy Platforma nie chciała startować z Lewicą, albo jak w 2015, gdy wystawiono słabego Komorowskiego, albo jak w 2020 roku, gdy wystawiono Trzaska, który był zbyt silny na pierwszą turę i zbyt słaby na drugą. Naprawdę? Piąty raz?
Warto też pamiętać, że warto mieć te 60% mandatów, by odrzucać weta Prezydenta, albo nawet te 2/3 mandatów, żeby zmienić Konstytucję (dzięki czemu np. łatwiej byłoby spacyfikować pisowski TK i przejść na rozproszoną kontrolę konstytucyjności). No i w związku z tym tym bardziej nie należy spuszczać Lewicy w klozecie.
Wiem, że Lewica też atakuje Platformę, a także NL jest zarządzane przez Czarzastego, który ma patologiczne metody zarządzania, ale nie jest to dla mnie wystarczający argument, by Lewicę skreślać, bo po prostu nas na to nie stać. KOLEW moim zdaniem mógłby bezpośrednio pokonać PiS, co w połączeniu z np. 20% w wyborach dla KP2050 dałoby mocną większość w Sejmie. Mam też nadzieję, że Solidarna Polska powtórzy kazus z Nowoczesną w 2015 roku, czyli rozbije głosy kosztem dużej bliskiej sobie partii, bo jest stronnictwem skrajniejszym, pełnym młodych i radykalnych osób zmęczonych błędami w rządzeniu i zbytnim centryzmem bliskiej sobie formacji, więc gra vabank i chce stać się nowym hegemonem. Agrounia może być odpowiednikiem Partii Razem z 2015 roku, czyli wypłynąć na debacie (wulgarny i emocjonalny Kołodziejczak) i urwać trochę skrajniejszych głosów PiSowi, KP2050 i może troszkę Konfy (tak jak Razem urwało od SLD i PO). No i rzecz jasna Konfa odbiera PiSowi młodszych, skrajniejszych pisowców.
No ale tak jak pisałem - trzeba też osłabiać Konfę, a nie ją pompować..., dwiema drogami:
- Kosiniak, Gowin i Hołownia powinni podbierać konfederatów, dla których dość ważny jest konserwatyzm kulturowy i konserwatywny liberalizm (tu przydatny byłby Gowin i np. Gwiazdowski z listy warszawskiej),
- KOLEW powinien poprzez Trzaskowskiego przyciągać liberałów, którzy jeszcze naiwnie wierzą w Konfederację.
Bowiem elektorat Bosaka był inny niż elektorat Konfederacji z 2019. Konfa około 1/3 wyborców straciła na rzecz Hołowni i Trzaskowskiego, a zasklepiła sobie tę stratę zapewne podbierając elektorat PiSu. Coś podobnego, tylko że z mocniejszą filtracją, należy przeprowadzić w wyborach parlamentarnych. Byłoby to łatwiejsze, gdyby Konfa startowałaby z Solidarną Polską (Konfa pchnęła by się jeszcze mocniej do bosakizmu z perspektywy ludzi), choć ich wspólny start ma też minus w postaci pchnięcia PiSu do centrum i mniejszego rozdrobnienia komitetów po stronie pisowskiej (jedna ziobrokonfa, zamiast dwóch oddzielnych komitetów: SolPol i Konfederacja). Stąd wolałbym oddzielny start Konfy i SolPolu z jednoczesną ostrą dominacją w narracji Konfederacji brauno-bosakizmu.
Mamy ogółem dwie sfery kąsania na opozycji. Z jednej strony walczą Hołownia (wraz z PSL-em) przeciwko Platformie, a w drugiej sferze Platforma walczy z Lewicą. Wojenka Hołownio-Kosiniaka z Platformą ma jednak sens. Otóż widać, że kształtuje się koalicja wyborcza Koalicja Polska 2050 (P2050, PSL, Gowin itd.), której powstanie popieram. Koalicja ta ma odbierać biedniejszy elektorat socjalny (który najbardziej traci na inflacji i kryzysie), a także elektoraty umiarkowanego konserwatyzmu, centrum i te, które operują na emocjach i nie lubią PiSu ani PO przez pamięć o ich rządach. Koalicja ta powstaje, bo publicznie wsparli ją już Gowin, Kosiniak-Kamysz, półgębkiem Hołownia, Gill-Piątek (nazywając ją "koalicją społeczną"), Krajewski, Bartoszewski, Sawicki itd. Czekają już tylko, by zapowiedzieć ją w odpowiednim czasie - zapewne 9 miesięcy przed wyborami, tak jak to miało miejsce w Czechach. I zważywszy na cele tej koalicji wojenka między nią a Platformą ma sens, bo pokazuje umiarkowanym wyborcom PiSu, że nie jest to tylko kopia Platformy, lecz nowa, bliższa im jakość. Stąd Sawicki atakuje PO mówiąc, że przejęło ją "lewactwo" (plus "obrona schabowego" przez Kosiniaka przeciwko Spurek i atakowanie przez Kosiniaka Roty Jachiry), albo też stąd Hołownia atakuje Platformę za pogardę do zwykłych ludzi (sygnał dla wyborców, którzy chcą pomocy słabszym, a nie chcą "radźsobiesamizmu"). I na tej płaszczyźnie atakowanie Hołowni przez Platformę za "kościółkowatość" i bycie "ukrytą opcją pisowską" też ma sens, bo uwiarygadnia Hołownię w oczach wyborców miękkiego PiSu.
Sensu za to nie ma postulowanie przez Tuska koalicji wyborczej KO+Hołownia+PSL, bo przez takie gadanie miękkopisowcy mogą się bać, że Hołownia i Kosiniak będą tylko cichymi podnóżkami Tuska. Ostatnio podobno Polska 2050 zamówiła badania wewnętrzne, z których wyszło, że w razie startu Polski 2050 z Tuskiem od P2050 ucieknie aż 40% elektoratu. Dla mnie wyniki tego badania są racjonalne. Warto też wspomnieć o PSL-u, którego elektorat zawsze był bliższy PiSowi niż Platformie (co widać chociażby w drugich turach wyborów prezydenckich).
No i mamy drugą strefę starcia - tym razem dla mnie bezsensowną - czyli wojenka Platformy z Lewicą. Moim zdaniem KO powinno startować razem z Lewicą w wyborach, ale niestety Platformą, tak jak w 2019 roku, rządzą konserwatywni liberałowie, którzy do końca nie rozumieją elektoratu KO i Lewicy (wstępowali i tworzyli PO, gdy elektorat PO nie był aż tak progresywny jak dziś) oraz którzy ponadto nie lubią po prostu Lewicy. Oskarżanie Lewicy przez Tuska, że "partia Czarzastego" jest potencjalnym koalicjantem PiSu jest dla mnie bardziej groteskowe niż kampania nienawiści wobec Lewicy przy głosowaniu nad KPO. Platforma woli bezsensowny start wyborczy z Hołownią i PSL-em, ale... bez Lewicy. Lewica ma paść pod progiem wyborczym, albo mieć słaby wynik mandatowy, by nawet nie była potrzebna do nowego rządu Tuska. Moim zdaniem jest to ogromny błąd Platformy, który bierze się z kilku czynników:
- Platforma czuje się zbyt pewnie - tak samo jak przy wyborach prezydenckich, gdy zamiast bezpiecznie dać wygrać Hołowni lub Kosiniakowi, Platforma wysłała do drugiej tury bardzo liberalnego światopoglądowo, jak na przeciętnego Polaka, Trzaskowskiego, który ponadto był obciążony elektoratem negatywnym z racji bycia z PO. Lewica pod progiem lub z marnym wynikiem np. 20 mandatów sprawi, że na jej słabości skorzysta KO, Koalicja Polska 2050, ale też PiS i Konfederacja. Czyli gdzieś tak ponad milion wyborców Lewicy - ludzie zwykle progresywni, wielkomiejscy i kulturowo dogłębnie antypisowscy - się w jakimś stopniu zmarnuje, choć sytuacja w kraju jest tak alarmowa, że TRZEBA pokonać PiS. Dla mnie politycy Lewicy nie są jacyś fatalni, bo sam mam poglądy będące mieszanką Lewicy, Hołowni i KO, a także uważam, iż koalicja z nimi nie będzie zbyt trudna (co też pokazuje dzisiejszy Senat), a politycy Lewicy nie zdradzą i nie pójdą do PiSu,
- wierchuszka rządząca Platformą po prostu nie lubi Lewicy uważając lewicowców albo za zbyt socjalistycznych (np. Budka czy Jaros) albo za zbyt lewackich światopoglądowo (np. Sikorski czy Tusk). Czyli i liberalna frakcja młodych i kolibrowe frakcje Tuska i Schetyny ich nie lubią z różnych przyczyn (choć kolibrom gospodarczy "socjalizm" Lewicy też przeszkadza). W tle jest jeszcze antykomunizm, bo pewnie Schetyna i Tusk pamiętają, jak pałował ich PZPR, a teraz w Lewicy widzą dalej kontynuatora PZPR. Szkoda, że Platformy nie przejął Trzaskowski, który ma lepsze relacje i zdanie o Lewicy...,
- konserwatywno-liberalni politycy (jak Tusk, Gowin, Sikorski czy Giertych) popełniają jeszcze jeden poważny błąd. Otóż po części chcą koalicji powyborczej z... Konfederacją wierząc, iż Konfa (a przynajmniej jej bardziej korwińska część) to faktycznie wolny rynek i konserwatyzm i że Konfa jest niby... lepsza od Lewicy. Stąd słaby wynik wyborczy Lewicy, który pomógłby także np. Konfie w zdobyciu większej liczby mandatów, tak ich nie boli. Jednakże jest to horrendalny błąd i Konfederację trzeba też pokonywać, bo to naturalny koalicjant PiSu. Już tłumaczę. Kolibry wierzą, że partię KORWiN, czy nawet całą Konfederację, powoli podbija Sławomir Mentzen, który utrzymuje, że teksty typu "nie dla Żydów" to tylko taka sztuczka, by odbierać od PiSu nie za mądry, skrajnie prawicowy, elektorat. I taki Giertych przez to trochę ufa Konfederacji. Jednakże Mentzen tak naprawdę, moim zdaniem, jest tylko przykokszonym Mejzą - człowiekiem próżnym, narcystycznym, którego celem jest nachapanie się i swój własny interes. I Mentzen w swoim narcystycznym cwaniakowaniu nie jest jedyny, bo i Korwin jest wyznawcą płytko rozumianego darwinizmu społecznego i jest narcyzem, a taki Berkowicz zapewne wyłudzał z budżetu (kasa z subwencji partyjnej) kasę na niby usługi informatyczne dla swego środowiska. Jest też tam Sośnierz, którego motywem życia jest niestety alt-rightowy incelizm, bo żona go zostawiła dla Czarnoskórego. Czyli większość partii KORWiN to srogie grzyby, a nie zapominajmy, że większość Konfederacji to Ruch Narodowy i naziol Braun, a zapewne dołączy np. jakaś Barbara Nowak czy inne Orgio Iuris. W związku z tym uważam, że taktyką takiego Mentzena jest ścieżka "na Kukiza", czyli dążenie do tego, by ani PiS, ani antyPiS, nie miał większości bez Konfederacji, która potem będzie prowadziła licytację na zasadzie "kto da więcej" z ukrytym zamysłem, że jednak wolą PiS, bo PiS pozwoli im stać się oligarchami (stały szczyt w hierarchii społecznej, by kraść jak Obajtek - marzenie Mentzena albo Berkowicza) i wprowadzać polexitowy, prawacki kulturkampf (cel narodowców, Brauna i trochę też korwinistów). Skoro taki Mentzen uważa siebie za superpracowitego geniusza, to nie obchodzi go jakaś tam praworządność, bo prawo jest niby pisane przez debili dla debili, a nie dla niego. Czyli Konfa z PiSem, by po prostu kradła, wprowadzała dyktaturę i prawacki kulturkampf, a Mentzen sprzedawałby naiwnym antysocjalistom i przedsiębiorczym darwinistom, że rząd PiSokonfy, który ogranicza podatki i usługi publiczne (kanibalizacja państwa) na wzór rosyjski, jest marzeniem liberała. W związku z powyższym nie można pozwalać być Konfederacji języczkiem u wagi, do czego dąży część konserwatywnych liberałów skupionych głównie wokół Platformy. W ogóle jak można sobie wyobrazić rząd, gdzie jest Braun i Trzaskowski (czy ktokolwiek z progresywniejszego skrzydła KO), skoro Braun chciałby powiesić Trzaskowskiego za popieranie liberalizacji prawa aborcyjnego (groził już za to posłankom Lewicy)? Zatem Konfę (ani nawet partię KORWiN) nie wolno uznawać za potencjalnego koalicjanta zamiast Lewicy.
Powyższe moje wnioski pokazują, że, według mnie, Platforma znów może nam przerżnąć wybory i losy Polski. Tak jak w 2015, gdy pozwolono na bezsensowny podział antypisu, albo jak w 2019, gdy Platforma nie chciała startować z Lewicą, albo jak w 2015, gdy wystawiono słabego Komorowskiego, albo jak w 2020 roku, gdy wystawiono Trzaska, który był zbyt silny na pierwszą turę i zbyt słaby na drugą. Naprawdę? Piąty raz?
Warto też pamiętać, że warto mieć te 60% mandatów, by odrzucać weta Prezydenta, albo nawet te 2/3 mandatów, żeby zmienić Konstytucję (dzięki czemu np. łatwiej byłoby spacyfikować pisowski TK i przejść na rozproszoną kontrolę konstytucyjności). No i w związku z tym tym bardziej nie należy spuszczać Lewicy w klozecie.
Wiem, że Lewica też atakuje Platformę, a także NL jest zarządzane przez Czarzastego, który ma patologiczne metody zarządzania, ale nie jest to dla mnie wystarczający argument, by Lewicę skreślać, bo po prostu nas na to nie stać. KOLEW moim zdaniem mógłby bezpośrednio pokonać PiS, co w połączeniu z np. 20% w wyborach dla KP2050 dałoby mocną większość w Sejmie. Mam też nadzieję, że Solidarna Polska powtórzy kazus z Nowoczesną w 2015 roku, czyli rozbije głosy kosztem dużej bliskiej sobie partii, bo jest stronnictwem skrajniejszym, pełnym młodych i radykalnych osób zmęczonych błędami w rządzeniu i zbytnim centryzmem bliskiej sobie formacji, więc gra vabank i chce stać się nowym hegemonem. Agrounia może być odpowiednikiem Partii Razem z 2015 roku, czyli wypłynąć na debacie (wulgarny i emocjonalny Kołodziejczak) i urwać trochę skrajniejszych głosów PiSowi, KP2050 i może troszkę Konfy (tak jak Razem urwało od SLD i PO). No i rzecz jasna Konfa odbiera PiSowi młodszych, skrajniejszych pisowców.
No ale tak jak pisałem - trzeba też osłabiać Konfę, a nie ją pompować..., dwiema drogami:
- Kosiniak, Gowin i Hołownia powinni podbierać konfederatów, dla których dość ważny jest konserwatyzm kulturowy i konserwatywny liberalizm (tu przydatny byłby Gowin i np. Gwiazdowski z listy warszawskiej),
- KOLEW powinien poprzez Trzaskowskiego przyciągać liberałów, którzy jeszcze naiwnie wierzą w Konfederację.
Bowiem elektorat Bosaka był inny niż elektorat Konfederacji z 2019. Konfa około 1/3 wyborców straciła na rzecz Hołowni i Trzaskowskiego, a zasklepiła sobie tę stratę zapewne podbierając elektorat PiSu. Coś podobnego, tylko że z mocniejszą filtracją, należy przeprowadzić w wyborach parlamentarnych. Byłoby to łatwiejsze, gdyby Konfa startowałaby z Solidarną Polską (Konfa pchnęła by się jeszcze mocniej do bosakizmu z perspektywy ludzi), choć ich wspólny start ma też minus w postaci pchnięcia PiSu do centrum i mniejszego rozdrobnienia komitetów po stronie pisowskiej (jedna ziobrokonfa, zamiast dwóch oddzielnych komitetów: SolPol i Konfederacja). Stąd wolałbym oddzielny start Konfy i SolPolu z jednoczesną ostrą dominacją w narracji Konfederacji brauno-bosakizmu.
"I sent you lilies now I want back those flowers"


