Mi sytuacja trochę przypomina weimarskie Niemcy. O co chodzi. Ano od czasów rewolucji przemysłowej na zachodzie mamy ścieranie się nurtu progresywnego i konserwatywnego. Progresywiści coś tam reformują, konserwatyści oponują, z tego rodzi się jakaś rozsądna średnia. od której obie strony za bardzo nie odbiegają. W praktyce następuje powolne przesuwanie w stronę progresywną, a konserwatyści asymilują postulaty progresywistów, np. Cameron co pozwolił LGBT się żenić. Czasem jednak coś się zacina. Konserwatyzm traci zdolność podążania za średnią i z postaci ewolucyjnej popada w tradycjonalną. W społeczeństwie narasta wrzenie, bo progresywizm jednak odjeżdża i tę średnią za sobą ciągnie. Konserwatyzm z postaci tradycjonalnej przechodzi wtedy w reakcyjną. Tak było w Weimarze - pruski militaryzm okazał się niezdolny do zmian, ani nawet odpowiedzi na zmieniające się realia. Zaczął się wewnętrzny ferment - te wszystkie Schmidty i Jungery, a w końcu wykluł się z tego Hitler.
Coś podobnego dzieje się u nas. Za PRLu ukształtował się wyszyńsko-wojtyliański katolicyzm ludowy, który stanowił swoistą odpowiedź na komunę.. Komuna jednak padła i w nowej rzeczywistości ten model okazał się niezdolny do wewnętrznej modernizacji coraz bardziej tracił rację bytu. Zaczął się wewnętrzny ferment, wygaszanie kościoła otwartego, aż Toruń zeżarł Łagiewniki. Potem przyszedł Kaczyński i zebrał to do kupy. Skutki znamy.
Pytanie co dalej. Na moje będzie powtórka z Niemiec. Tam reakcja rozbiła się w końcu o mur i została zmarginalizowana. Rolę konserwatyzmu przejął dawny centryzm, czyli chadecja. Relikty dawnego modelu przetrwały w postaci zmarginalizowanej, stąd te różne NPD i AFD, ale to zawracanie kijem Renu, realnie nic nie znaczą. U nas podejrzewam, że będzie podobnie, PiS w końcu wywali się na mordę, a rolę konserwatystów przejmą jacyś hołowniacy czy coś w tym stylu. Oczywiście jakieś reakcyjne relikty się uchowają, tak jak uchowali się neofaszyści, katoliccy integryści, Ku-Klux-Klan czy zwolennicy restauracji Burbonów, ale są to ruchy marginalne, bez szans na odzyskanie dawnego znaczenia.
Coś podobnego dzieje się u nas. Za PRLu ukształtował się wyszyńsko-wojtyliański katolicyzm ludowy, który stanowił swoistą odpowiedź na komunę.. Komuna jednak padła i w nowej rzeczywistości ten model okazał się niezdolny do wewnętrznej modernizacji coraz bardziej tracił rację bytu. Zaczął się wewnętrzny ferment, wygaszanie kościoła otwartego, aż Toruń zeżarł Łagiewniki. Potem przyszedł Kaczyński i zebrał to do kupy. Skutki znamy.
Pytanie co dalej. Na moje będzie powtórka z Niemiec. Tam reakcja rozbiła się w końcu o mur i została zmarginalizowana. Rolę konserwatyzmu przejął dawny centryzm, czyli chadecja. Relikty dawnego modelu przetrwały w postaci zmarginalizowanej, stąd te różne NPD i AFD, ale to zawracanie kijem Renu, realnie nic nie znaczą. U nas podejrzewam, że będzie podobnie, PiS w końcu wywali się na mordę, a rolę konserwatystów przejmą jacyś hołowniacy czy coś w tym stylu. Oczywiście jakieś reakcyjne relikty się uchowają, tak jak uchowali się neofaszyści, katoliccy integryści, Ku-Klux-Klan czy zwolennicy restauracji Burbonów, ale są to ruchy marginalne, bez szans na odzyskanie dawnego znaczenia.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

