E.T. napisał(a):Rowerex napisał(a): Obieranie strony to ograniczanie samemu sobie wszystkiego co charakteryzuje istotę rozumną. Zmiany stron to tylko przejścia z jednego ograniczenia w drugie. Mówienie, że "nie ma powrotu" wte lub wewte to zamykanie drzwi oznaczające pogardę, pogardę też dla samego siebie - wszak każdym po stronie opuszczonej zaczyna się gardzić, podczas gdy samemu się do tej strony należało.
Czemu niby miałoby się to wiązać nieodłącznie z pogardą dla swojej przeszłości? Czemu nie z wyrozumiałością, współczuciem?
Rzuciłem okiem na treść ogólną wątku bez patrzenia kto ją pisał, a na tej podstawie wpadł mi do głowy chyba najbardziej uogólniony wniosek jaki mogłem wymyślić, z równie uogólnionym jego odbiorcą - uogólnienie odbiorcy nie wyszło... (można sprawdzić dlaczego).
Nie poprzestałeś na słowie "wyrozumiałość" i dodałeś słowo "współczucie" - po co? Współczuje się komuś czegoś, czego nie chce się przeżywać, bycia kimś, kim się nie chce być itp. - nie współczuje się rzeczy pozytywnych, tylko negatywne. Przebywanie w miejscu w którym wszyscy naokoło są wyłącznie tacy, którym się "współczuje bycia takimi jakim nie chce się być" musi być związane z chęcią jak najszybszego opuszczenia tego miejsca, czyli z pogardą zarówno chwilową i stałą dla tego miejsca, a chcąc nie chcąc też dla tych ludzi...
E.T. napisał(a):Tu nie chodzi o obieranie strony, tylko o zmianę perspektywy, która sprawia, że narracja religijna jest postrzegana z zewnątrz, postrzegana krytycznie i nie da się już tak, jak z jej wnętrza, nie widzieć jej wad.
Albo rybki albo akwarium - zmiana perspektywy jest obieraniem innej perspektywy, zatem też zmianą/obieraniem strony. Mówienie o braku powrotu, to jednoznaczna sugestia, że "inność" perspektyw polega na tym, że nowa jest lepsza od starej, a nawet, że ta stara jest na tyle "niedopuszczalna", że trzeba trwale zablokować sobie powrót.
Jeżeli dzieli się perspektywy na "lepsze" i "gorsze", to nie sposób uniknąć identycznego podziału "stron" z których perspektyw się patrzy. Owszem, zaistniała nowa lepsza perspektywa z nowej i lepszej strony, ale stara perspektywa i stara strona pozostały i wcale nie zniknęły, ktoś tam pozostał, może nawet wielu, mało tego, istnieją ciągle migracje w odwrotnym kierunku...
E.T. napisał(a):Kiedy o niemożliwości powrotu mówi się właśnie w kontekście takiej zmiany perspektywy jednocześnie posiada się zdolność spojrzenia wstecz na siebie samego z wyrozumiałością jako na tego, kto był pozbawiony tej perspektywy i kto musiał doświadczyć czegoś niefajnego przecież (tak to wygląda u Zefcia, tak było u mnie), żeby nabrać dystansu i spojrzeć z zewnątrz na swoją wiarę.
Mój uogólniony wniosek byłby nieprawdziwy, gdyby nie było mowy o blokadzie powrotu oraz jednocześnie gdyby każda z możliwych stron i perspektyw była traktowana jednakowo, ani gorzej, ani lepiej, bez drzwi, ścian, okien, bez niczego co mogłoby cokolwiek zablokować jakikolwiek kierunek.
Jeżeli próba powrotu na starą perspektywę wiąże się z nieprzyjemnymi doznaniami i wnioskami na temat "dlaczego nie wrócę", to znaczy, że pojawia się "ograniczenie". "Wyrozumiałość" połączona z "nigdy więcej powrotu" nie jest już wyrozumiałością, jest ograniczeniem wyrozumiałości na część "za" i część "przed" zatrzaśniętymi na stałe drzwiami.
Nie można być wyrozumiałym w stopniu absolutnym, nie można się w sposób absolutny nie ograniczać, ale zawsze można zadać sobie pytanie, czy warto uznać nową perspektywę lub stronę za cokolwiek lepszą, czy zamykanie drzwi nie jest tylko efektem czasowego zamknięcia się na nowej stronie itp.
A przede wszystkim zadać sobie pytanie: czym się różni "bycie zamkniętym" od "bycia otwartym" - już samo stawianie drzwi nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek otwartością. Nie po to się je stawia, by ich nigdy nie zamykać.


