InspektorGadżet napisał(a): Raczej wątpliwe żeby można interpretować List do Rzymian w ten sposób bo odwoluje sie do kwestii soteriologicznych. Nie mówił on o jakiś praktykach lokalnych jak w Koryncie
Zresztą, raczej geje - lsebijki a mówicą szerzej LGBT raczej mają to gdzieś co mówi Biblia i Kościół. Z moich obserwacji wynika że większość a nich jest antyreligijna. Więc nie wiem po co stosować takie wybiegi. Jakieś lesbijki "biskupki" nie przyciągają Szwedów do zborów
To raczej nie jest strategia na przyciąganie ale na proste przeżycie. A co do społeczności LGBT, to przez lata walczyła ona o jakieś tam zaakceptowanie przez chrześcijaństwo. Ani KRK ani amerykańskie kościoły protestanckie się na to nie zdobyły, więc teraz odpuścili sobie. O ile jeszcze jakieś 20 lat temu jakieś "kochaj grzesznika, nienawidź grzechu" mogło być odebrane jako jakieś wyjście naprzeciw, to teraz jest odrzucane w całości. LGBT zradykalizowało się pod tym względem, ale nie zawsze tak było. I były czasy, kiedy związki partnerskie bez prawa do adopcji były szczytem marzeń, teraz są poniżej minimum oczekiwań.
Cytat:Hermano, [Mk 1,15]. To trochę nie poważne żeby Bóg sam sobie zaprzeczał i sprawiał że ktoś zaczyna wierzyć w duchy jakiś Czukwe-Bukwe Ambalabamba plemion z Kambodża czy innych Burkina Faso
A dla mnie trochę niepoważne jest zakładanie, że sfera metafizyczna istnieje tylko tam, gdzie jest jakiś kościół, jakiś apostoł podróżuje, jaki misjonarz siedzibę ma. Jest to wręcz myślenie magiczne, jakby tylko woda święcona pozwalała na "zakrzywienie rzeczywistości". Można wprawdzie, zgodnie z wczesnochrześcijańską tradycją, dzielić ten świat na dobry i zły, na sferę Boga i sferę "wroga", ale negowanie istnienia metafizyki poza ziemią uświęconą jest już nielogiczne. To taka trochę późnochrześcijańska tradycja wyśmiewania innych wiar jako "bałwanów", zabobonów, psychologizowania i racjonalizowania. Przy jednoczesnym 100% braniu na poważnie każdej plamy na ścianie przypominającej Jezusa lub Marię.
Dragula napisał(a): Z poprzedniego posta:
Cytat:Zresztą, była inna droga na pewne, nazwijmy to, rozluźnienie pośladków w kwestii gejów i innych odchyleń. KRK ma bardzo wyrozumiały stosunek do nałogów czy chorób psychicznych, w sensie, że odbierają one wolną wolę i w ten sposób umniejszają winę ewentualnych czynów. Nawet nie trzeba określać, czy homoseksualizm jest chorobą, czy genetycznym odchyleniem, czy jakąś inną przypadłością, nawet medycyna tu jeszcze nie podała jednolitej wykładni. Wystarczyłoby określić, że owszem, homoseksualizm jako coś "do wypróbowania" jest nadal naganne, ale że osoby jednoznacznie homoseksualne nie mogą nic za to. I jeżeli nie są zdolne do zachowania celibatu (co dotychczas jest jedyną opcją), to cóż, trudno. To nie byłaby akceptacja homomałżeństw, oczywiście, ale przynajmnie jakaś ograniczona akceptacja zachowań homoseksualnych. Jako nie podlegających w pełni wolnej woli. A tu KRK ma stanowisko ambiwalentne, z jednej strony akceptuje, że bycia homoseklualistą się nie wybiera, z drugiej strony często traktuje homosekualistów, jakby tak było. Jakby homoseksualistą stawało się od nauczania dżenderowatego w przedszkolu i można było z niego wyleczyć terapią konwersyjną.
Mimo wszystko to wciąż opierałoby się w jakiś sposób na przekonaniu, że homo są gorsi od hetero, tylko tym razem należą im się z tego powodu fory.
Jak pisałem powyżej, jakieś 20 lat temu takie wyjście naprzeciw pewnie zostałoby inaczej odebrane, niż dziś. Dziś społeczność LGBT (wliczam tutaj także osoby wspierające, nie tylko samych "zainteresowanych") zradykalizowało się w postulatach, odpuszczając wszelakie zgniłe kompromisy. I będą walczyć tak długo, aż z każdego języka wyrugane zostaną zaimki męskie i żeńskie, coby żadna płeć i żadna orientacja nie czuła się pokrzywdzona.
Cytat:Do tego otwierałoby furtkę do stwierdzenia, że skoro wszyscy odczuwamy pociąg seksualny, który ciężko kontrolować w taki sposób, żeby całe życie być nieszczęśliwym, ale żeby Kościół był zadowolony, to może znieśmy wszystkie zasady w tym zakresie.
A jebać takie teksty o "otwieraniu furtek". Serio, właśnie to jest powodem, że każda dyskusja o teologii seksualnej KRK rozbija się o takie absolutystyczne postrzeganie tej sfery życia i tego przykazania. Czy pozwolenie na obronę własną jest "otworzeniem furtki" na łamanie przykazania 5? Oczywiście. Ale da się. Czy dopuszczenie faktu, że osoba głodna może ukraść na potrzeby własne bez natychmiastowego wrzucenia do piekła podważa zasadę niekradzenia? Oczywiście. A tutaj - nic. Nawet jak przez pewien czasu funkcjonowało pewno rozluźnienie zakazu masturbacji, to w kolejnej edycji Katechizmu to rozluźnienie znowu spięto, żeby się młodzież nie onanizowała zbyt intensywnie. Pewnie też ktoś zaczął widzieć w tym "otwieranie furtek", więc przymknięto ją solidnie.
Cytat:I w końcu, to co zauważył E.T., kapłani boga, który jest największą miłością do ludzi, będą musieli odejść od jego nauczań, żeby uczynić to wyznanie bardziej co ludzkim co jest i paradoksalne i zwyczajnie podminowuje wiarygodność katolicyzmu. Z drugiej strony ludzie wolą wierzyć w to co im wygodnie wierzyć, jak sam uważaszmoże PRowo byłby to bardzo dobry zabieg
Nie wiem, czy dobrze odbieram sens powyższego akapitu, ale spróbuję się odnieść. Wspominałem już wyżej o kwestii losu dzieci nieochrzczonych. Wprawdzie KRK nie orzekł definitywnie o ich zbawieniu, ale dopuścił tę możliwość. Na podstawie tego co pisałeś wyżej, miłości Boga do ludzi. I gdyby tak wziąć różne zmiany w KRK, jak zakaz niewolnictwa (nie tylko niechrześcijan), czy zmianę w kwestii kary śmierci, to można obserwować rozwój w tym kierunku właśnie. Na wszystkich polach. Oprócz seksualności właśnie, tutaj zasadniczo wszystko jak za dawnych czasów, oprócz kwestii reprodukcji, jej zatrzymywania i wspomagania. Tutaj interpretacja się zmieniła, choć efekty są po staremu.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!


może PRowo byłby to bardzo dobry zabieg