Rodica napisał(a): dummy:
Mój nick to dammy. Myślisz, że nie znam w jakimś stopniu angielskiego? Wiem co oznacza po ang. "dummy". Oprócz atrapy i manekina również wioskowego głupka. Obrażając mnie tak przerabiając mój nick naprawdę nic nie zyskasz.
Rodica napisał(a): Niekoniecznie, jaki jest sens istnienia chorob nowotworowych i dziedziczenia ich? Geny jeszcze nie wymarły a te choroby istnieją juz bardzo długo.
Z punktu widzenia ewolucji jest to produkt uboczny ciągu mutacji dzięki których w ogóle istniejemy.
https://biotechnologia.pl/biotechnologia...wych,19155
Część genów odpowiadających za zwiększone ryzyko nowotworów zniknęła. Natomiast inne się pojawiły. Niekorzystne geny mogły przetrwać gdyż ludzie przez ogromną większość swojego istnienia rzadko dożywali czterdziestki, średnia życia nie przekraczała trzydziestu lat oraz nie było tylu niekorzystnych czynników środowiskowych co dziś. Po prostu ludzie "nie zdążali" złapać nowotworu przed śmiercią więc i presja selekcyjna na te geny była znikoma. Natomiast dzięki innym mutacjom i selekcji naturalnej powiększyły nam się mózgi, zmieniły dłonie, powstał ośrodek mowy czy przyjęliśmy pozycję dwunożną. No i homo sapiens wyparł inne hominidy. Więc ma to sens.
Rodica napisał(a):Cytat:niczym Kurwin-MikkeTen pan to lewak, prawolewak czyli właściwie to samo. Dziwne, że się nie lubicie, zawsze mnie to zadziwia, dlaczego jeden lewak nie lubi drugiego.
Korwin-Mikke nie jest żadnym lewakiem. Ma poglądy na gospodarkę takie jak Twoje (leseferyzm), ochronę środowiska też (denializm), teorie spiskowe również (foliarstwo), koronawirusa, a i owszem. LGBT także. Różnicie się natomiast poglądami na szeroko rozumianą obyczajowość. JKM jest konserwatystą więc jaki z niego lewicowiec?
Rodica napisał(a): Sensu nie ma żadnego a pomimo to przetrwały. Podobnie może być z homoseksualizmem. "Niby" geny mogą być odpowiedzialne za wiekszą produkcje hormonów w ciąży.
To wreszcie zdecyduj się czy homoseksualizm ma podłoże genetyczne, czy wywodzi się z wychowania czy wycwelenia jak wcześniej twierdziłaś.
zefciu napisał(a):Rodica napisał(a): Niekoniecznie, jaki jest sens istnienia chorob nowotworowych i dziedziczenia ich? Geny jeszcze nie wymarły a te choroby istnieją juz bardzo długo.Sensu nie ma żadnego.
Myślę, że ma. Z naszego punktu widzenia to zwykła dezintegracja organizmu, ale jeżeli weźmiemy na tapetę ewolucję... Weźmy się na początek za to:
"W pewnym momencie ludzkiej ewolucji gen SIGLEC12, a konkretnie proteina Siglec-12, którą gen ten koduje na potrzeby układu odpornościowego, uległ mutacji. W jej wyniku utracił on zdolność rozróżniania pomiędzy własnymi a obcymi mikroorganizmami, mówi profesor Ajit Varki z San Diego School of Medicine i Moores Cancer Center. Jednak gen ten nie zniknął z populacji. Wydaje się, że ta dysfunkcyjna proteina Siglec-12 zaczęła czynić szkody u mniejszości ludzi, których organizmy wciąż ją wytwarzają.
Podczas badań zdrowych i nowotworowych tkanek naukowcy zauważyli, że około 30% osób, które wciąż wytwarzają proteiny Siglec-12 jest narażonych na niemal 2-krotnie wyższe ryzyko pojawienia się zaawansowanego nowotworu niż ludzie, którzy Siglec-12 nie wytwarzają."
https://kopalniawiedzy.pl/mutacja-ewoluc...EC12,33057
Z artykułu wynika też, że posiadaczy tego genu jest stosunkowo niewielu więc jakaś selekcja naturalna działa. Tyle, że wzrost długości życia ludzkiej populacji gwałtownie skoczył stosunkowo niedawno więc i takie mutacje mogły się przez selekcję u niektórych populacji prześliznąć gdyż zasadniczo nie miały one negatywnego wpływu na nie. Mamy mocny układ odpornościowy do pewnego wieku gdy na starość gwałtownie słabnie. A natomiast inne mutacje dały np. takim Bantu dobre dostosowanie do gorącego klimatu, a Inuitom do zimnego. Na szczęście.
Myszy mające wielu wrogów naturalnych i b. szybką przemianę materii nie przeżywają dłużej jak 2 lata w naturze. Więc ewolucyjnie uzbrajanie ich w silny układ odpornościowy po 2 latach życia było bez sensu. Inne czynniki ewolucyjnie były bardziej istotne. I na str. 12 i 15 artykułu "Choroby rozwijające się spontanicznie u starzejących się myszy laboratoryjnych"
https://www.google.pl/url?sa=t&source=we...HTBB1gpthl
mamy informacje, że u myszy laboratoryjnych przeżywających więcej niż 2 lata notuje się częste przypadki nowotworów sutków i płuc. A u takich golców żyjących często ponad 20 lat w środowisku naturalnym wykształciła się b. wysoka odporność na nowotwory również w późnym wieku gdyż w takim przypadku ewolucyjnie warto było w takie mechanizmy zainwestować. Ze względu na odmienną przemianę materii uwzględniając zegary biologiczne 25-letni golec jest starszy od 40-letniego człowieka. Niemniej i u ludzi takie procesy zachodzą. Tam gdzie od dawna istniała możliwość dłuższego życia powstały długowieczne ludzkie populacje odporne na nowotwory aczkolwiek z powodu dryftu genetycznego nie są zupełnie wolne od nich. W mojej rodzinie od trzeciego pokolenia nikt nie miał nowotworu. A przecież dzięki mutacjom, dryftowi genetycznemu i selekcji n. mam kolor skóry optymalny dla życia w tym klimacie.
Wiele spontanicznych rakotwórczych mutacji w komórkach jest spowodowanych przez czynniki środowiskowe wygenerowane przez człowieka, osłabienie presji selekcyjnej dzięki medycynie i dostępowi do różnorakich dóbr. Więc to nasza już działka.
Natura dzięki mutacjom i selekcji naturalnej dała nam ewolucję więc nas samych i systemy eliminacji niepożądanych skutków mutacji. Więc czego chcemy od niej? A że czasem coś zawodzi? A co tam. I tak idzie do przodu i tak. Na szczęście dla nas samych. Inna sprawa to taka, że większą częstotliwość nowotworów sami sobie przez antropocen sprezentowaliśmy.
Więc ma to sens.
freeman napisał(a): (1) A może nie. Być może istnieje przyczyna (i to nie jedna) występowania homoseksualizmu. Uznanie go za normę sprawia, że przyczyna jego powstawania przestaje nas interesować, w związku z czym (jeśli owe przyczyny występują w każdym pokoleniu) homoseksualizm nie znika.
Ale w chrześcijańskim i islamskim średniowieczu gdzie presja na homoseksualizm była ogromna istniał on jak najbardziej. O czym świadczą dokumenty z klasztoru Celanova czy zabytki perskiej poezji.
freeman napisał(a): (2) Czyli jeśli homoseksualista nie wspiera członków swojej rodziny to oznacza porażkę homoseksualizmu?
A czy jeśli heteroseksualista nie wspiera swojej rodziny oznacza to porażkę heteroseksualizmu?
Neuro napisał(a): Jeśli istnieją organizacje LGBT (a z tego co kojarzę, to istnieją), które głoszą dogmatycznie pewne twierdzenia związane z orientacją seksualną (tego nie jestem do końca pewien), to może tym określeniem jest nazywany system takich twierdzeń?
Na przykład według takiej ideologii LGBT należałoby dogmatycznie i bez dyskusji przyjąć, że orientacja seksualna jest wrodzona i koniec, kropka, a każdy kto chce to badać lub poddać w wątpliwość, to homofob i powinien zostać poddany ostracyzmowi społecznemu?
I wiązałoby się to z wpajaniem od jak najwcześniejszych lat takich swoich dogmatycznych przekonań. I może przy okazji rzeczy pokrewne, związane ze swobodą seksualną, by dążyć do większej swobody seksualnej w postawach społecznych? Na przykład uczenie przedszkolaków że jest coś takiego dobrego i fajnego jak masturbacja i że nawet należy się zapobiegawczo masturbować, bo bez tego może zbudować się napięcie seksualne, które prowadzi do gwałtów. I że generalnie dobrze jest eksperymentować seksualnie, by odkryć swoją tożsamość seksualną - przekonać się co nas najbardziej pociąga (która płeć). I że pociąg seksualny jest po to by go realizować i nie ma co się tutaj jakoś hamować, jeśli obie (ludzkie) osoby się zgadzają (chyba że to byłaby pedofilia).
Generalnie może wszystkie takie postawy, zmieniające mentalność, które pozwolą środowiskom LGBT uzyskać większą akceptację społeczną?
Nie są to postulaty podzielane przez wszystkie środowiska LGBT tak jak niektóre z przytoczonych przez Ciebie np. o masturbacji nie zostały nawet w ramach ruchów LGBT sformułowane. Więc nazywanie tego ideologią LGBT jest bez sensu.

