Muszę spapugować berta04, chwilę się człowiek na forum nie udziela, a tu takie rewelacje.
Tak czy siak - witaj w klubie. Prywatnie wierzę w roboczą hipotezę, że wystarczająco autorefleksyjni ludzie w końcu lądują na pozycjach chociaż deistycznych/agnostycznych, bo w "aktywnych" teistycznych właśnie tych dysonansów nie da się wewnętrznie pogodzić.
zefciu napisał(a): Nadchodzi pora na coming out. Troszeczkę mi to zajęło i niektórzy już coś zaczęli podejrzewać nawet. Chciałbym jednak tak już „oficjalnie” ogłosić, że nie uważam się za osobę wierzącą.Powiem szczerze, że pierwszy raz, jak to przeczytałem, to nie byłem zaskoczony, ale mimo to taki dziwny smutek mnie tkną. W pewien sposób coś się jednak traci przy zmianie stron, ale też coś się zyskuje, więc nie jest tak źle
Tak czy siak - witaj w klubie. Prywatnie wierzę w roboczą hipotezę, że wystarczająco autorefleksyjni ludzie w końcu lądują na pozycjach chociaż deistycznych/agnostycznych, bo w "aktywnych" teistycznych właśnie tych dysonansów nie da się wewnętrznie pogodzić.bert04 napisał(a): Zdradzę Ci moje największe metafizyczne doświadczenie. Dawno dawno temu bert, a w zasadzie żona berta, mieli znajomą. Która, poza różnymi dorywczymi pracami, robiła jakieś wróżby. Kiedyś do nas przyszła, powróżyła, poszła. Jej wróżby były OK, nic specjalnie złego. Potem znajomość się urwała, a małżeństwo berta zaczęło się sypać. Dużo by tu opowiadać, w sumie jednak sprowadza się do tego, że bert zaczął łączyć 2+2 i zakładać, że tamto przypadkowe wydarzenie i pasmo nieszczęść po tym ma jakiś związek przyczynowo skutkowy. Nie powiem, co potem było, dość że bert i żona berta przeszl przez to, zarówno przez racjonalistyczne jak i nieco mniej racjonalistyczne działania. I nadal są razem, jakieś 20 lat później.Ale wiesz jak to jest - to model dyktuje interpretację, a nie na odwrót. Jak się ma jakieś podejście, to się (d/p)oszukuje wyjaśnień z nim zgodnych. Ze swoją lubą dawno temu duchy dla jaj wywoływaliśmy (nic ciekawego się nie wydarzyło). Różnie w związku bywało i pewnie nawet dałoby się pewne rzeczy interpretować jako działanie złego albo nawet Złego, ale jakoś tak wszystko sobie wyjaśniliśmy bez odwoływania się do rzeczy nadprzyrodzonych.
Do tej pory możesz wzruszyć ramionami i powiedzieć "Ot urojenia berta, psychologizuje coś, co ma racjonalne powody, może jakieś modły mu pomogły psychicznie ale to wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć". No więc usiądź wygodnie. Może 10 lat później moja żona spotyka tę wróżkę na ulicy. Okazuje się, że mieszkała w mieście urodzenia mojej żony, przypadek, wiem. Ale co jeszcze ważne, ta kobieta zaczyna od przepraszania, że tyle złego nam wyrządziła. Nigdy jej osobiście nie obwinialiśmy, ani przed nią, ani przed wspólnymi znajomymi. Nigdy nie rzucaliśmy tekstem o jakimś "rzuceniu uroku" czy złemu życzeniu czy czemuś innemu, wstydziliśmy się nawet przed sobą do tego przyznawać, że ją obwinialiśmy. A tutaj kobieta sama z siebie niepytana mówi, że nas przeprasza, że chciała na nas zło sprowadzić...
Tak, teraz możesz się śmiać, ale dla mnie to wystarcza.

