E.T. napisał(a): Jeszcze taki bonus dla Berta:
E.T. napisał(a): załóżmy więc, że skopiowano Twoją świadomość do komputera- i teraz mamy Ciebie żywego i Ciebie komputerowego. Potem stworzono jeszcze dziesięć kopii kopii. Który to Ty?
Problem się rozwiązuje, gdy uznamy go za niebyły- gdy pozbywamy się metafizycznego podmiotu, zastępując go społeczną grą według pewnych konwencji i reguł, zapewniających jej (względną) niewywrotność.
Takie rozwiązanie Lemowskich paradoksów fantoplikacji zastosował Dukaj w "Perfekcyjnej niedoskonałości".
Ten sam Dukaj stawiał ten problem w "Starości aksolotla" i słusznie twierdzi, że nie ma żadnego kryterium metafizycznego rozstrzygnięcia, czy funkcjonujący w maszynie umysł "przeniesiony" z białka w krzem jest osobą, którą poddano zabiegowi.
Samo kryterium sukcesu tego zabiegu "przeniesienia" jest kwestią jakiegoś konsensusu i współdzielonych przez godzących się na to kryterium oczekiwań. Bo to nie jest tak, że dobra bozia wyjrzy zza chmury i pogratuluje udanego eksperymentu.
Koniec końców metafizyczny podmiot znika. To, że tak świetnie ma się jego mit, to wyłącznie skutek niezaistnienia pewnych możliwości, dzięki czemu koncepcja metafizycznego podmiotu ma się tak dobrze, jak mają się normalne gry językowe z "ja" i "ty", które mogą wciąż przebiegać bez większych zaburzeń.
Chrześcijaństwo to m.in. wiara w to, że Bozia jest gwarantem tego, że eksperyment pt. "zmartwychwstanie" się uda i przeniesienie do raju będzie legitne. Znaczy: Bozia zadekretowała, że zmartwychwstałem, więc to ja, Bert (czy kto tam inny).
Chciałem odczekać z komentarzem do czasu, aż będę miał więcej czasu na zgłębienie poprzednich wpisów, takie pisanie "z biegu" jest nieadekwatne do chwilowego poziomu dyskusji. Ale skoro się uparłeś z wywoływaniem mnie do tablicy, to przynajmniej na to ostatnie odpowiem:
- dla indywiduum jest nieistotne, czy istnieją inni ludzie, nieistotne jest, czy został on skopiowany czy nie. Rdzeniem filozofii Kartezjusza jest subiektywizm istnienia jednostki, i w tym aspekcie jego filozofia jest spójna. Ty krytykujesz moment, w którym Kartezjusz próbuje wyjść poza indywidualizm i uzasadnić istnienie tak innych ludzi jak i samego Boga. Gdybyś uważnie czytał mój pierwszy wpis, zauważyłbyś, że widzę to tak samo, każde wykroczenie poza ramy indywiduum w tym systemie nie działa, albo działa słabo (argument logiczności jeszcze ma pewną wartość, inne to jakieś słabe kopie idei Platona). Teoretycznie uznaję możliwość, że jestem jedynym indywiduum na tym świecie i że cały świat dookoła mnie został przeze mnie stworzony. To że Ty istniejesz jest jedynie roboczą hipotezę, której nie mogę wykluczyć, i tyle. TL;DR IMHO nie da się skutecznie zobiektywizować solipsyzmu Kartezjusza, więc Twoja krytyka takich aspektów to nie do mnie.
- eksperyment p.t. "Zmartwychwstanie" ma takie problemy, że wobec tego teoretyczna możliwość copy-paste'u indywiduum to mały pikuś. Przypomnę, że mówimy o "Ciała Zmartwychwstaniu". Tu wystarczy prosty eksperment myślowy: jeżeli kanibal zje chrześcijanina, potem się nawróci i zmartwychwstanie, to jak Bozia rozdzieli atomy jednego i drugiego, żeby nie przemieszać?
- eksperyment kopiowania świadomości ma dla mnie raczej znaczenie teologiczne w tej formie, jak to zostało przedstawione w filmie "Przypadek". Jeżeli nasze decyzje to suma doświadczeń, to po takim eksperymencie każda z kopii powinna się rozwijać w innym kierunku. Jeżeli teraz przypniemy do tego wykładnię, że na końcu dni zostaniemy poddani osądowi, stawia to taki osąd pod znakiem zapytania. Nie mam odpowiedzi na ten dylemat, to jeden z elementów Teodyceji, wobec którego mogę tylko odpowiedzieć nadzieją, że jednak ten osąd sprawiedliwie oceni moje wybory i wpływ okoliczności na nie.
To na razie tyle, więcej może, jak wyżej, po pewnym wgłębieniu się w to co uprzednio napisałeś.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

