Chcialabym wiedzieć skąd to wrażenie.
Jestem wychowana bez religii. Jeżeli mam o niej jakieś blade pojęcie to wynika to z tego, że żyję w Polsce oraz, że będąc z dala od kościoła przeżywałam różne "traumy", miedzy innymi czułam się bardzo wyalienowana. Moje postępowanie bardzo często było postrzegane przez pryzmat mego ateizmu. Mój światopogląd budził bardzo często niezrozumienie.
Nie otrzymałam gotowych formułek określających jak mam żyć.
Tego typu pytania jak te z interii jednak sprawiają, że muszę zastanowić się nad źródłem wartości , które kierują moim postepowaniem. Jednak nie po to aby przekonywać kogokolwiek do ateizmu.
Dlaczego ateizm komuś wadzi, dlaczego postrzegany jest jako źródło zła. Myślę, że warto się nad tym zastanowić.
"„Historia współczesności jest (...) poszukiwaniem Bożego wicekróla. Rozum, przyroda, Geist, kultura, sztuka, wzniosłość, naród, państwo, Byt, społeczeństwo, istnienie, siła życiowa i stosunki osobiste, wszystkie te rzeczy działały okresowo jako formy wypartej boskości" – wskazuje brytyjski filozof i krytyk literacki Terry Eagleton.
To poszukiwanie jest całkowicie zrozumiałe. Człowiek jest istotą z natury religijną i jeśli wyrzuci się z jego myślenia Boskość, sferę sacrum, to coś ją będzie musiało zastąpić. Wieki XIX i XX pokazały niestety niezwykle mocno, że zazwyczaj to coś jest o wiele gorsze niż sacrum, a wierność temu czemuś, nawet jeśli samo w sobie jest dobre, prowadzi wyłącznie do zła. Dlaczego tak jest? Chrześcijanie (podobnie zresztą jak ortodoksyjni żydzi) nie mają większych wątpliwości: bałwochwalstwo, czyli cześć oddawana bałwanom (temu, co nie jest Bogiem, a zajmuje Jego miejsce), zawsze prowadzić musi do zła."
Takie jest myślenie wielu wierzących. Być może i Twoje.
Niemoralny ateizm
Jestem wychowana bez religii. Jeżeli mam o niej jakieś blade pojęcie to wynika to z tego, że żyję w Polsce oraz, że będąc z dala od kościoła przeżywałam różne "traumy", miedzy innymi czułam się bardzo wyalienowana. Moje postępowanie bardzo często było postrzegane przez pryzmat mego ateizmu. Mój światopogląd budził bardzo często niezrozumienie.
Nie otrzymałam gotowych formułek określających jak mam żyć.
Tego typu pytania jak te z interii jednak sprawiają, że muszę zastanowić się nad źródłem wartości , które kierują moim postepowaniem. Jednak nie po to aby przekonywać kogokolwiek do ateizmu.
Dlaczego ateizm komuś wadzi, dlaczego postrzegany jest jako źródło zła. Myślę, że warto się nad tym zastanowić.
"„Historia współczesności jest (...) poszukiwaniem Bożego wicekróla. Rozum, przyroda, Geist, kultura, sztuka, wzniosłość, naród, państwo, Byt, społeczeństwo, istnienie, siła życiowa i stosunki osobiste, wszystkie te rzeczy działały okresowo jako formy wypartej boskości" – wskazuje brytyjski filozof i krytyk literacki Terry Eagleton.
To poszukiwanie jest całkowicie zrozumiałe. Człowiek jest istotą z natury religijną i jeśli wyrzuci się z jego myślenia Boskość, sferę sacrum, to coś ją będzie musiało zastąpić. Wieki XIX i XX pokazały niestety niezwykle mocno, że zazwyczaj to coś jest o wiele gorsze niż sacrum, a wierność temu czemuś, nawet jeśli samo w sobie jest dobre, prowadzi wyłącznie do zła. Dlaczego tak jest? Chrześcijanie (podobnie zresztą jak ortodoksyjni żydzi) nie mają większych wątpliwości: bałwochwalstwo, czyli cześć oddawana bałwanom (temu, co nie jest Bogiem, a zajmuje Jego miejsce), zawsze prowadzić musi do zła."
Takie jest myślenie wielu wierzących. Być może i Twoje.
Niemoralny ateizm
