bert04 napisał(a):Ok. To jest wlaśnie ciekawe, bo za komuny (tak zwanej) ateista był być może wychowywany podobnie jak katolik. Oczywiscie pomijając "otoczkę religijna" . Na przykładzie aborcji w zasadzie i katolicy i niewierzący nie uwazali, że aborcja jest ok. (Skrót myślowy). Nikt też nie zajmował się takimi problemami jak eutanazja.geranium napisał(a):Chcialabym wiedzieć skąd to wrażenie.
(...)
Niemoralny ateizm
Może z powodu takich linków jak ten powyższy? Może z powodu, że w dyskusjach okołorełligijnych zajmujesz podobne pozycje, jak katolicy z forum o tej samej nazwie, o którym wspominałem wyżej? Jeżeli gdzieś prezentowałaś stanowiska ateistyczne, to musiałem przeoczyć. Także w tematach politycznych wychodziło mi stanowisko tożsame nie tylko z wierzącymi, ale z ich pewną specyficzną konserwatywną grupą. I nie, nie robiłem żadnej listy. I tak, wiem, na tym forum dochodziło już do zmian światopoglądowych, w obie strony, mogłaś być jedną z osób "na krawędzi". Niemniej wrażenie było jakie było, i w sumie nadal jest.
Cytat:Jestem wychowana bez religii. Jeżeli mam o niej jakieś blade pojęcie to wynika to z tego, że żyję w Polsce oraz, że będąc z dala od kościoła przeżywałam różne "traumy", miedzy innymi czułam się bardzo wyalienowana. Moje postępowanie bardzo często było postrzegane przez pryzmat mego ateizmu. Mój światopogląd budził bardzo często niezrozumienie.
Nie otrzymałam gotowych formułek określających jak mam żyć.
Mam przez to rozumieć, że kradłaś, zdradzałaś i oszukiwałaś? A jeżeli nikogo nie zabiłaś, to przez brak okazji, nie przez jakieś opory? Załóżmy że mówisz prawdę i że jesteś przykładem takiej właśnie ateistki wychowanej bez "gotowców": ile praw złamałaś? Ile nakazów moralnych nie objętych kodeksem karnym, gdzie nie można postulować strachu przed policją?
Cytat:Tego typu pytania jak te z interii jednak sprawiają, że muszę zastanowić się nad źródłem wartości , które kierują moim postepowaniem. Jednak nie po to aby przekonywać kogokolwiek do ateizmu.
Dlaczego ateizm komuś wadzi, dlaczego postrzegany jest jako źródło zła. Myślę, że warto się nad tym zastanowić.
Dlaczego jako hipotetyczna ateistka chcesz się zastanawiać nad problemami ludzi religijnych z Tobą? Pozwolę sobie na ostre porównanie, ale to trochę tak, jakby murzyn w USA, zwany afroamerykaninem, zajmował się problemami ludzi z uprzedzeniami co do tzw. czarnej rasy, zwanych potocznie rasistami. I tak, właśnie takie myśli wtykane przy różnych okazjach składają się na to wrażenie, że w tym porównaniu nie jesteś po stronie murzynów.
Cytat:"„Historia współczesności jest (...) poszukiwaniem Bożego wicekróla. Rozum, przyroda, Geist, kultura, sztuka, wzniosłość, naród, państwo, Byt, społeczeństwo, istnienie, siła życiowa i stosunki osobiste, wszystkie te rzeczy działały okresowo jako formy wypartej boskości" – wskazuje brytyjski filozof i krytyk literacki Terry Eagleton.
To poszukiwanie jest całkowicie zrozumiałe. Człowiek jest istotą z natury religijną i jeśli wyrzuci się z jego myślenia Boskość, sferę sacrum, to coś ją będzie musiało zastąpić. Wieki XIX i XX pokazały niestety niezwykle mocno, że zazwyczaj to coś jest o wiele gorsze niż sacrum, a wierność temu czemuś, nawet jeśli samo w sobie jest dobre, prowadzi wyłącznie do zła. Dlaczego tak jest? Chrześcijanie (podobnie zresztą jak ortodoksyjni żydzi) nie mają większych wątpliwości: bałwochwalstwo, czyli cześć oddawana bałwanom (temu, co nie jest Bogiem, a zajmuje Jego miejsce), zawsze prowadzić musi do zła."
Takie jest myślenie wielu wierzących. Być może i Twoje.
Takie mocne wrażenie mam, i tyle.
O stosunku do seksu nie muszę chyba opowiadać-Wisłocka była objawieniem.
Przemiany obyczajowe, otwarcie na zachód być może sprawiły, że wychowanie w rodzinach ortodoksyjnie religijnych znacznie może się rożnić teraz, od wychowania w rodzinach "bezbożników".
Byla tak zwana moralność socjalistyczna. Jaki to był kanon...? To spróbuję w następnym poście.
Dlaczego zajmuje sie rasistami, ksenofobami, itp itd
Chce wniknąć w ich sposób myślenia.
Chcę zrozumieć ich punkt widzenia. Może otworzy się coś nowego...
Poza tym wokół mnie nie ma w realu ateistów. Muszę wiec fraternizować się z katolikami.
To wymaga pewnego otwarcia na ich sposób myślenia. Nawet wczuwania się.
