Dragula napisał(a): No ale wracając do tematu - Ty wierzysz w istnienie takich kompasików, czy tylko przytaczasz oficjalną wykładnię?
To nie jest temat na jakieś osobiste zwierzenia, ale jak już się spytałeś, to jak jestem i chyba zawsze byłem "chrześcijaninem wątpiącym". A oficjalą wykładnię traktuję tak, jak traktuje się różne teorie na temat jakichś fizycznych kwestii, jak dualizm światła czy niedokończone teorie na temat grawitacji. Można wyjaśniać pochodzenie moralności na bazie religii, można na bazie nie-religijnej, nie widzę powodu na wyciąganie brzytwy Ockhama w tej kwestii, zwłaszcza że teorie niereligijne są takie... nijakie takie. Rzuci zefciu hasłem "obiektywna moralność" żeby nie dokończyć, co to za grzyb i skąd wię wziął. No sorry, trochę więcej oczekiwałem w takim temacie niż "aktualnie takie-a-siakie zachowania są uważane za słuszne, więc to jest obiektywna moralność". Sorry za nutkę sarkazmu.
Cytat:Bo IMO niedość, że nie każdy taki kompasik ma, to też zdecydowanie nie wszystkim tym co go mają on wskazuje północ. I to w kwestiach, uważanych przez wielu za fundamentalne, jak np życie od poczęcia i cywilizacja śmierci. Dla mnie takie tłumaczenie po prostu mija się z rzeczywistością. I ciągle otwarte pozostaje pytanie, która moralność pochodzi od Boga i czemu na przykład nie ta, w której kobiety karze się nawet i śmiercią za noszenie spodni czy podjęcie pracy w "męskim" zawodzie. Przecież i chrześcijanin i islamski fundamentalista mają argumenty tej samej wagi za swoją moralnością.
Zacznijmy od tego, że samo pojęcie obiektywnej moralności w naszej kulturze ma genezę... chrześcijańską. W opozycji do religii politeistycznych, żeby było jasne. Przypomnę w tym miejscu, że w klasycznej dla nas religii Rzymian a przedtem Greków było coś takiego, jak bóg handlarzy i złodziei*. Byli bogowie wojny, jeden bardziej dla strony agresora, drugi (druga) bardziej dla strony obrońców. Byli bogowie cnoty spokoju i ogniska domowego, a obok tego był bóg wina, namiętności i szaleństwa. Politeizm dopuszczał to, że można sobie wybierać model moralności podpięty pod jednego z rozlicznych bogów, a nawet jak pewne ogólne normy instniały, to na zasadzie największego wspólnego mianownika, a ten był raczej nieduży. To chrześcijaństwo przełamało ten pluralizm moralistyczny i zaprowadziło zasadę, że jedna moralność dla wszystkich być musi. Różnice, oczywiście, nadal były, ale na zasadzie hierarchiczności w obrębie wspólnoty. Lub, oczywiście, łamania zasad. Wiadomo, kochanki papieży, metresy królów i tak dalej. Niemniej nawet jak łamano zasady, nie podważano tezy, że moralność obowiązuje jednako wszystkich.
Wracając do tego co pisałeś wyżej, to chrześcijaństwo oczywiście może pozostać na stanowisku "Nasza religija jest prawdziwsza bo XYZ, więc ...". I tę prawdziwość ustalamy nie na podstawie efektów (tu: moralności) ale na podstawie źródeł (uznajemy Mahometa jako fałszywego proroka a Jezusa jako prawdziwego na podstawie źródeł biblijnych itd.). A co do konkretnie moralności, to może źle zrozumiałeś kontekst wypowiedzi św. Pawła. Poganie w jego czasach mogli jak najbardziej używać wolności, na które pozwalały ich religie. Ale jakaś część z nich żyła w monogamii, nie chodziła do kurtyzan, nie zabijała czy kradła nawet w sytuacjach gdyby to było dozwolone. Przekładając to na powyższe, islam zezwala na wielożeństwo, kamienowanie grzeszników, zabijanie apostatów. Ale jakaś część muzułmanów żyje w monogamii nawet jakby było ich stać na więcej, nie zabija własnych córek, jeżeli odeszły od zasad religii i tak dalej. "Kompas wewnętrzny" pozwala im na wybór moralny nawet, jeżeli ich religia pozwalałaby na wybór niemoralny. O to chodziło św. Pawłowi i w tym kontekście to można interpretować.
(*dziś to pewnie byłby bóg polityków i złodziei, ale to dygresja
)Cytat:Sam uważam, że żadne prawo naturalne ani obiektywne prawdy moralne nie istnieją, ale jest w temacie moralności dużo miejsca na obiektywizm i to jest bardzo ważne, żeby z jego zachowaniem rozstrzygać co jest moralne a co nie. Jeśli uznam za podstawę, że przyczynianie się do czyjejs krzywdy jest zle, a potem spuszczę wpierdol żonie, to obiektywnie postępuję niemoralnie. Tak samo w tak szczegółowych sprawach jak np przekręty podatkowe - choćby pośrednio działam na szkodę innych podatników. Dla mnie taki system, który składa się z aksjomatu (lub -ów) i wynikających z niego reguł postępowania jest przejrzysty, sensowny i łatwiejszy do stosowania.
Kant kiedyś ustanowił całkiem rozsądną regułę, że moralność jest (upraszczając) wtedy, jeżeli postępujesz tak jakbyś chciał żeby postępowali inni. Albo (upraszczając), kiedy moralność osobista odpowiada moralności ogółu. Niestety w życiu jest tak, że to, co jest korzystne dla jednostki nie zawsze jest korzystne dla ogółu. I na odwrót. W XX wieku istniała pewna ideologia, która próbowała wywyższyć dobro ogółu ad absolutam, jednostka zerem jak pisał Majakowski. Dziś mamy dokładnie odwrotną sytuację, dobro indywiduum jest stawiane na piedestale i wywyższane coraz wyżej. Czym innym nie jest ten cały dżender, jak właśnie takim przykładem? Uznawanie płci w obecnie lansowanym modelu wymaga sporych zmian i nakładów. Już teraz wiem, że w przyszłych budynkach będzie konieczność budowania toalet dżenderowych (nazwa jeszcze nie jest ustalona ostatecznie), gdyż ponieważ albowiem nie wiadomo, czy wpuszczać ich do toalet męskich czy żeńskich, tak więc w celu uniknięcia dyskomfortu jakiejś strony buduje się kolejną, "nijaką". Bo dyskomfort gorszy od faszyzmu, wiadomo. To oczywiście chwilowy rozwój, bo za jakiś czas ktoś się zorientuje, że takie osobne toalety to może być jednak znowu dyskryminacja, ale do tego czasu pewnie parę budynków się zbuduje. Takich efektów jest więcej, ja znam ten z mojego "podwórka".
zefciu napisał(a): Ja mierzę moim niesformalizowanym poczuciem moralności.
Czyli sumieniem.
Cytat:Ale są takie zachowania opisywane w Biblii, które dzisiaj są jednoznacznie uznawane za nieetyczne, w zasadzie niezależnie od aksjologii.
Są takie zachowania w Biblii, które w późniejszych rozdziałach Biblii były uznawane za nie-do-końca etyczne. Akurat konkretnie to przesunięcie dotyczyło rozwodów, ale były już w Starym Testamecie pomniejsze przykłady zachowań (Księga Sędziów zawiera relacje o czczeniu posążków itd.). Ba, najpierw żydzi nie mieli królów, potem mieli, najpeirw Bóg zabraniał, potem patronował w namaszczaniu. Tak więc zmiany wykładni były już niejako wprowadzone do Biblii, także zmiany oceny zachowań tam były. Co - przynajmniej nominalnie - pozostawało, to były zasady nadrzędne.
Cytat:No tak — każde czasy mają swoje wartości, o które się troszczą. W epoce brązu i żelaza istotną wartością była spójność plemienna. W obecnych czasach — maksymalna inkluzja wszystkich, którzy mogą wnieść wartość do społeczeństwa i uniknięcie negatywnych skutków wzrostu gospodarczego.
W obecnych czasach nadrzędną wartością nie jest już siła fizyczna, ale suma intelektualna. Nie liczą się mięśnie ale mózgi. Dlatego opłaca się maksymalizować ilość mózgów, tak tych najlepiej rozwiniętych jak i tych nie-do-końca kosztem siły mięśni. Inkluzja obejmuje tak osoby niedorozwninięte według kryteriów medycznych, jak i "niedostosowane społecznie" według tradycyjnych modeli społeczeństwa. Państwo woli wynicować modele społeczne niż ryzykować, żeby osoba uważająca się za kobietę lesbijkę została "zadziobana" przez to, że biologicznie jest facetem hetero.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

