bert04 napisał(a): Dla chrześcijanina źródłem moralności jest Bóg.Dla chrześcijan źródłem moralności jest bóg Jahwe, który natchnął autorów ksiąg ST i NT aby napisali, to co napisali. Tu w zasadzie chyba się zgadzamy.
bert04 napisał(a): A to, że poza kręgiem chrześcijaństwa także istnieje moralność to efekt nie jakiejś tam hipotetycznej flogistinowo eterycznej moralności obiektywnej, ale właśnie tego, że każdy człowiek został przez Boga wyposażony w taki mały moralny kompasik. "Obiektywność" w rozumieniu zefcia jest więc złudzeniem, gdyż nie istnieje moralność, która by od Boga nie pochodziła.Tutaj zachodzi problem filozoficzno- ontologiczny, łączenia pojęcia Absolutu z pojęciem plemiennego żydowskiego boga wojny, który ,,wyewoluował'', w Trójcę, będącą bogiem chrześcijaństwa.
Gdyby wszystkie inne religie, systemy teologiczne pochodziły od Jahwe, (a ściślej rzecz ujmując etyka) to nie wykształciła by się ona w tak sprzeczny sposób na całym świecie. Co ma wspólnego
Aztek, który zabijał ludzi i ich zjadał i był politeistą ze skrajnie monoteistycznym muzułmaninem, który wprawdzie nie zjada ludzi ale też ich zabija, w imię Allaha, z którym nie śmie się równać? Buddystą, który może sobie być i monoteistą,i nontesitą i politeistą (można być, Buddą, jego avatarem, oświeconym Boddivasthą czy czcić innych bogów), a równocześnie będący weganinem, współgrający z zasadą niekrzywdzenia. W chrzescijaństwie możesz zabijać i zjadać zwierzęta, lecz bogiem nie zostaniesz.
Wyżej wymienione islam, rel. Azteków, buddyzm i chrześcijaństwo są tak skrajne, że nie mogą mieć wspólnego źródła etycznego.
bert04 napisał(a): To niby znaczy, że chyba od zawsze zastanawiałem się nad treściami wiary. Prowadziło to do różnych faz zwątpienia, łącznie z jedną wielką, ale także do pewnej refleksji nad własnymi poglądami. I chyba od zawsze uznawałem pewien dualizm naukowo-religijny. Wychowałem się na tej wersji Tysiąclatki, która do sporej ilości cudów Mojżesza dołączała jakieś naturalistyczne wyjaśnienie, więc uznałem zasadę, że jedno drugiego nie wyklucza ani nie zastępuje. A raczej - uzupełnia.A czy ci ,,zależy''? Bo jest jeszcze coś takiego jak czczenie, tzn, możesz być religijnie agnostykiem, a dalej czcić Jezusa, przez modlitwę, uczęszczanie w świętach, obrzędach itp.
Zdaje się, że jak trafiłem na portal "dyskusje.katolik.pl", to było tam w tytule "Portal dla wierzących, wątpiących i poszukujących". Nie wiem, czy uchowało się do dziś, ale w tamtym czasie właśnie takie podejście najbardziej mi odpowiadało. Wiara uznająca, że 100% wiedza i tak nie jest możliwa, że z pewnym marginesem niepewności trzeba żyć. Wielu ateistów jak i sporo radykalnych katolików nie mogło tego uznać, ale szczerze mówiąc tak wtedy mi to zwisało jak i dziś nadal zwisa i dynda.

