InspektorGadżet napisał(a): Dlatego nie ma co się dziwić że ludzie nie chcą wierzyć w Boga. Skoro kiedyś mówiono że wyjście z Egiptu to fakt a teraz ma się głosić, że właściwie to takie tam bzdury z morałem to po co komu taka religia
Kiedyś wierzono też, że Jozue zatrzymał słońce, a z tymi "filarami Ziemi" to różnie interpretowano. Już za czasów Galileusza jego główny oskarżyciel Bellarmin ostrzegał sędziów, żeby nie formułować aktu wyroku zbyt jednoznacznie, bo a nuż widelec ktoś jeszcze wykaże, że jednak się kręci. Myślałem, że od tego czasu posunęliśmy się dalej, ale cóż.
Cytat:Ale to jest to co czym mówił Kierkegard, czyli "próba dowodzenia empirycznego by przypodobać się ateistom". Można np. Dowolnie symbolicznie czytać księgę Rodzaju ale trzeba przyznać że pochodzimy od Adama i Ewy.
Ale to jest uzasadnienie od tyłu, nie powiem od której strony. Mamy dogmat o grzechu pierworodnym, dlatego ten fragment trzeba czytać dosłownie. Gdybyśmy mieli jakiś dogmat o geozentryzmie, to fragment z Jozue trzeba by czytać dosłownie, a gdyby wymiary świątyni Salomona miały jakieś teologiczne znaczenie, to liczbę PI trzeba by ustalić na 3. Tak nie powinno się robić. I chyba Pius XII robiąc to zastrzeżenie nie zdawał sobie do końca sprawy, jak szybko nauka dostanie możliwości analizy antropogenezy. A to m.in. dzięki badaniom pewnego katolickiego mnicha nad kwiatami groszku.
Cytat:Mnie nie przekonuje takie na siłę głoszenie że Mojżesz to taka figura co to ma moralizować bo Bibliści tak uznali a Kościół od zawsze uznaje go za osobę historyczną
Pisałem do tego długi komentarz, ale go skrócę. Ten temat jest (głównie) o źródłach etyki, a jeżeli uznać Mojżesza za "figurę co o ma moralizować", to nawet sam Mojżesz nie spełnia tych wymagań, gdyż nawet on miał chwilę zwątpienia i przez to szlaban na Ziemię Obiecaną. Nie chodzi tu o zefciowe porównywanie z dzisiejszymi gangsterami, nie chodzi o porównywanie norm z ST z normami NT, albo norm ST we wcześniejszych i późniejszych księgach, te postaci nawet do aktualnych obowiązujących norm nie dociągały. Dotyczy to nieomal wszystkich, więc Biblia byłaby raczej antymoralitetem. I dodam tyle, że łatwiej jest traktować Biblię jako źródło moralności, jeżeli uzna się te postaci za (przynajmniej w przeważającej części) historyczne. Wtedy to, co opisywał zefciu, można właśnie "tamtymi czasami" wytłumaczyć, jak też postępują najczęściej kościelni apologeci, ba, sama Biblia tak postępuje (patrz Sdz 17:6). Przesunięcie tego do kategorii alegorycznych moralitetów stwarza więcej problemów, niż pozornie rozwiązuje.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

