Jeżeli istnienie jakiegoś narodu/kraju jest egzystencjalnie zagrożone, to nie dziwota, że może on, nieraz desperacko, walczyć o szacunek do siebie, by nikt nie uznał, że może on być jedynie marnym "państwem sezonowym", na którego nie warto stawiać w dłuższej perspektywie. Podobnie miała pewnie II RP i stąd było częste wtedy nabzdyczenie sanacyjne.
No a teraz zagrożenia istnienia Polski w zasadzie nie istnieje. No bo nie można zagrożeniem nazwać federalizacji UE, skoro z UE zawsze łatwo można wyjść (patrz: brexit). Nie musimy zatem desperacko walczyć o uszanowanie siebie oraz o ukazanie swej odrębności i wrogiej obcości wobec agresora.
A co do obrażania Polaków, to nieraz nas też chwalą. Na Katalończyków mawia się "Polacy" ze względu na waleczne napalenie się na niepodległość. No i Haitańczycy, ze względu na umiłowanie wolności, nazwali nas "Białymi Murzynami".
No a teraz zagrożenia istnienia Polski w zasadzie nie istnieje. No bo nie można zagrożeniem nazwać federalizacji UE, skoro z UE zawsze łatwo można wyjść (patrz: brexit). Nie musimy zatem desperacko walczyć o uszanowanie siebie oraz o ukazanie swej odrębności i wrogiej obcości wobec agresora.
A co do obrażania Polaków, to nieraz nas też chwalą. Na Katalończyków mawia się "Polacy" ze względu na waleczne napalenie się na niepodległość. No i Haitańczycy, ze względu na umiłowanie wolności, nazwali nas "Białymi Murzynami".
"I sent you lilies now I want back those flowers"

