ErgoProxy napisał(a):bert04 napisał(a):Po prostu ten kraj i ten naród zasłużył sobie na pełnoprawne "w" i tyle.Ten narod zasluzyl sobie na wiele rzeczy, substancjalnych i materialnych pospolu. Wprowdzanie zmian w jezykach z zasady mu obcych nie kwalifikuje sie do tych kategorii, bo nie zaspokajaja zadnych realnych potrzeb rzeczonego narodu, potrzeb niekiedy dosc pilnych.
Po pierwsze primo, ignorujesz, że potrzeby materialne i, nazwijmy to, mentalne mają ze sobą związek. Przykładowo: Rosja jest krajem (post-)kolonialnym, przykładowo, Rosja uważa Ukrainę za część swojego terytorium, taki region z pewną autonomią, ale bez przesady, przykładowo, Rosja wysyła wojska na taki zbuntowany region żeby wrócić go "do macierzy", przywrócić tam jedyny słuszny rosyjski język, rosyjską historię, rosyjski świat. Czy pokój, tłumaczenie tego "mira" jest niejednoznaczne.
Po drugie primo, Polska ma w historii Ukrainy podobną rolę jak Rosja, też zajmowaliśmy ten kraj, też nie uznawaliżśmy dążeń niepodległościowych, też używaliśmy nawzajem przemocy. Można teraz zacząć podkreślać różnice, że gdzie nam tam do carycy Katarzyny, do Stalina, a już o Wołyniu nie wspominając. Jednakże wszystko co powyżej powiedziano o stosowaniu "na" w Rosji można przełożyć na Polskę.
Po trzecie primo zaś, nigdzie nie widziałem, żeby temat był w Polsce obiektem jakichś większych kontrowersji. To nie językoznawcy i poprawnościowo-politykierzy wyszli z kampaniami przechodzenia na "w", to raczej media i ludzie podjęli inicjatywę. A PWN i inne języko-znawce zaklepali jako zmianę uzasadnioną. Jak poniżej:
https://primumverbum.pl/na-ukrainie-czy-...poprawnie/
Cytat:Podobne wybiegi zaspokajaja potrzeby ludzi malych i falszywych, ktorzy moga sie teraz obnosic publicznie, ze oni przeciez cos w sprawie robia, moze nawet cos poswiecaja - na pewno przydaja tym ludziom godnosci, ze im pomagaja w trudnym procesie wstawania z kolan. Ale zeby z wlasnej kiesy placic, tracic czas, posylac dary, ryzykowac zdrowie czy wprost zycie? Poswiecac, o zgrozo, wlasna wygode? No przeciez, ze juz nie potrzeba.
Syty głodnego nie zrozumie, osoba żyjąca w państwie z ustanowiąną suwerennością nie pojmie nadwrażliwości obywatela państwa, którą w świadomości świata uznawano za część. Być może sugerujesz, że zaspokajanie potrzeb materialnych i mentalnych się wzajemnie wyklucza. Albo że to drugie jest jakąś kompensacją z braku pierwszego. Nie podzielam tego wrażenia a moje obserwacje są przeciwne, wyczulenie na jedno i drugie idzie raczej w parze, przynajmniej w tym przypadku.
Cytat:Waham sie w ocenie tej postawy miedzy "rozpaczliwie smieszna dziecinada" a "obludne holdy skladane cnocie". Taka prawda. Kiedy ktos zamiast rzeczywiscie wespirzec blizniego, wybiera odklepywanie zdrowasiek w intentcji, albo kreci buddyjskim mlynkiem, bo nawet niechec do nauki mantrowania nie przekracza wytrzymalosci jego gumowego sumienia - no nie wiem, mnie jakos morde wtedy wykreca. Robienie szumu jest zle, bo szum przeszkadza i dezorientuje. Niech wiec ten ktos przynajmniej uczciwie nie robi nic.
Ta wojna odbywa się na wielu poziomach, a jednym z nich jest obecność w dyskursie publicznym. W Polsce to wprawdzie nie grozi, tutaj Ukraina zagłusza nawet problemy inflacyjne i inne egzystencjalne. Ale już we Francji, wiadomo, wybory, w USA braki infant formula, w Niemczech strajki w domach opieki. Płaszczyzna medialna ma ograniczoną pojemność a politycy dążą do zaspokajania tych medialnych potrzeb żeby zapewnić sobie reelekcję. Robienie szumu medialnego wokół Ukrainy w 117 dniu wojny sprawia między innymi, że się o niej i o jej walce nie zapomina. I jeżeli nawet to są takie - w porównaniu - pierdoły, jak używanie "the" przed nazwą państwa lub kwestie prawidłowej transkrypcji miast.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

