bert04 napisał(a): Można też mieć kogoś "w" dupie
Stolec "w" jest naturalny, ale wrzód "na" już mniej, więc lepsze jest to drugie w przypadkach celowego użycia w określonym celu i lepiej oddaje nietolerowalną odmienność.
Język potoczny dąży do prostoty przekazu i lubi uproszczenia - język prawniczy i urzędniczy (i podobne) idą często w nadmiarową detaliczność - a na styku powstają formy skrócone lub dziwolągi.
Jest w każdej fabryce magazyn, a w magazynach wykształcił się pewien rodzaj "dialektu" - przykładowo: są tam "pozycje magazynowe" (w sensie kodów przypisanych do towarów), a każda pozycja (czy też towar) ma "stan" (najczęściej w sensie "ilości", choć czasem też stanów "dobre/wadliwe") - "stan ilości towaru w magazynie" przerodził się w skróconą formę "stan magazynowy", co z kolei wykształciło wyrażenie "na stanie magazynu jest (ilość towaru)"... Będąc ultraprecyzyjnym należałoby powiedzieć "stan ilości towaru w magazynie" (gdy ktoś pisze precyzyjny raport, to tak to sformułuje). Wyrażenie "na stanie magazynu jest (ilość)" też jest przydługawe, więc skraca się to do "na magazynie jest (ilość)". I dlatego uważam, że walka z "na magazynie" jest skazana na porażkę, bo to jest po prostu skrócona forma bardziej precyzyjnego wyrażenia, które z kolei jest skróconą formą innego - i tak zrodził się specyficzny dialekt... (wyrazy są skreślone, by pokazać etapy skracania).
Urzędnik lub prawnik napisze "na terenie posesji, na terenie miasta", aby być maksymalnie precyzyjnym, tzn. że nie chodzi o jakąś części miasta i jakąś część posesji, tylko chodzi o cały teren i całą posesję, bo wtedy nikt nie będzie się czepiał w żadnym sądzie, że coś nieprecyzyjnie sformułowano - może precyzja jest tu całkowicie nadmiarowa, a może nie, ale prawno-urzędowy język się w tym lubuje i do tego doszedł nie bez przyczyny.
Można powiedzieć "wojna w Ukrainie", ale jak się ktoś uprze, zwłaszcza ktoś o zboczeniu prawno-urzędniczym, to będzie udowadniał, że to nieprecyzyjne stwierdzenie, więc znacznie lepsze jest "wojna na terenie Ukrainy" (przynajmniej da się to oddzielić np. od "wojny w ukraińskich sieciach społecznościowych") - zatem dla mnie, słyszącego często wspomniany dialekt magazynowy, wyrażenie "wojna na Ukrainie" jest skróconą formą "wojna na terenie Ukrainy", a np. "wjazd na Ukrainę" jest skróconą formą od "wjazd na teren Ukrainy". Oczywiście nie wszystkie formy skrócone przyjmują się powszechnie, reguły tu nie ma.
Wypowiedzieć (w sensie wyartykułowania głosem) wyrażenie "w wyspach (jakichś-tam)" da się, choć nie dopuszczają tego słowniki, ale gdyby dopuszczały, to zapewne w formie "we wyspach" - podobnie dałoby się wypowiedzieć słownikowo niepoprawne "w Węgrzech" (może "w Węgrach") lub "we Węgrzech" - da się też wypowiedzieć "w słońcu" (np. opalać się) co jest chyba słownikowo poprawne, ale "na słońcu" jest używane częściej - do czego zmierzam, otóż odnoszę wrażenie, że mówcy (a za nimi też specjaliści od poprawności językowej) celowo unikają "w w...", "w s...", bo wypowiedzenie tego jest trudne, a jeżeli ktoś ma skłonność do wymawiania "w" jak "f", to zbitka "w w.." ("f f..." tym bardziej) w skrajnym przypadku grozi opluciem rozmówcy...
Zaraz ktoś napisze, że jednak wszyscy mówią "w Warszawie" - ja akurat tego nie muszę mówić, a jeśli już to rzadko, natomiast miałem okazję prowadzić pewne "szkolenia" o stałej treści i wyłapywałem u siebie wyrażenia powodujące plucie na blisko siedzących rozmówców (czyli np. wspomniane "w w..." i podobne) co skutkowało zamianą ich na inne - gdybym miał ciągle mówić "w Warszawie", to bym tego unikał, a jest sporo możliwości na uniknięcie tego bez utraty istoty wypowiedzi.


