lumberjack napisał(a): No dobra, ale tak czy srak używamy "na Słowacji" i "na Węgrzech" nie mając intencji obrażania kogokolwiek.
Intencja niby nie jest. Ale reguła dotyczy terenów nie będących samodzielnymi państwami. Węgry utraciły samodzielność państwową w XVI wieku, pozostawiając jakieś Siedmiogrody czy prowincje osmańskie. W tamtych czasach kształtowała się polszczyzna, a Polacy jeździli na Węgry czy do Siedmiogrodu i kupowali wino na Węgrzech czy w Siedmiogrodzie. Potem wprawdzie nominalnie restytuowano koronę Węgier, ale jako część państwa Habsburgów. Słowacja to tam szkoda gadać, już Białoruś ma większe tradycje państwowe (no front). Zaś Czechy, mimo że część Rzeszy Niemieckiej, były jej autonomiczną częścią. Królowie Czech byli czasowo cesarzami Niemiec, albo ich bliskimi krewnymi. Zaryzykuję stwierdzenie, że język oddaje te niuanse.
Pozostawiając intencje na boku, Węgry nigdy nie były terenami podległymi Polsce, mieliśmy unie personalne i tyle. Co do Litwy, to była to relacja partnerska, nawet jeżeli część Litwinów interpretuje to jako domminację naszej strony. However. Białoruś, czy Łotwa podlegały nam pośrednio, choć już to zobowiązuje do pewnej delikatności. Ale Ukraina? Napieprzaliśmy się odkąd Bolesław Chrobry gwałcił kijowskie księżniczki a Bolesław Smiały szczerbił miecze w bramach, przelewaliśmy krew podczas powstań chmielnickich i innych. Resentymenty antypolskie nie wzięły się z sufitu, podobnie jak z sufitu nie wzięło się to, że część Ukrainy widziała szanse na prznajmniej częściową samodzielność pod kuratelą Moskwy. Rzeczpospolita Obojga Narodów nie dała autonomii Ukrainie Prawobrzeżnej, Moskwa do czasu pozwalała Ukrainie Lewobrzeżnej. W II RP zachodnia Ukraina była po prostu jednym z regionów i województw Polski, wschodnia Ukraina była nominalnie SSR. Dla jakiej części tego kraju takie połowiczne ustępstwa, takie dawanie skrawków samodzielności jest ważne, zwłaszcza jeżeli w porównaniu Polska dawała im figę z makiem i latającego faka.
Więc na miłość b-ską, jeżeli możemy tak tanim kosztem zaznaczyć, że ich samodzielność terytorialna jest dla nas ważniejsza niż dla Rosjan, to po cholerę zostawać przy "na"? I tak to jest wyjątek od reguły, naleciałość historyczno-polityczna. A polityka się zmieniła, więc i język może to uwzględnić.
Rowerex napisał(a): Stolec "w" jest naturalny, ale wrzód "na" już mniej, więc lepsze jest to drugie w przypadkach celowego użycia w określonym celu i lepiej oddaje nietolerowalną odmienność.
Obyś nigdy hemoroidów nie dostał
Cytat:Można powiedzieć "wojna w Ukrainie", ale jak się ktoś uprze, zwłaszcza ktoś o zboczeniu prawno-urzędniczym, to będzie udowadniał, że to nieprecyzyjne stwierdzenie, więc znacznie lepsze jest "wojna na terenie Ukrainy" (przynajmniej da się to oddzielić np. od "wojny w ukraińskich sieciach społecznościowych") - zatem dla mnie, słyszącego często wspomniany dialekt magazynowy, wyrażenie "wojna na Ukrainie" jest skróconą formą "wojna na terenie Ukrainy", a np. "wjazd na Ukrainę" jest skróconą formą od "wjazd na teren Ukrainy". Oczywiście nie wszystkie formy skrócone przyjmują się powszechnie, reguły tu nie ma.
Wyjaśnienie o tyle nietrafne, że wojna na terenie Niemiec nadal byłaby wojną w Niemczech. Podobnie z Francją i tak dalej.
Cytat:Wypowiedzieć (w sensie wyartykułowania głosem) wyrażenie "w wyspach (jakichś-tam)" da się, choć nie dopuszczają tego słowniki
Mogę sobie wyobrazić tekst w stylu "W tej wyspie nie znajdziecie nic dobrego", ale to kontekst podobny do "W tej kobiecie...". Oczywiście w tym kontekście, bo można użyć tego w innym, bardziej dosłownym... już przestaję.
Cytat: da się też wypowiedzieć "w słońcu" (np. opalać się) co jest chyba słownikowo poprawne, ale "na słońcu" jest używane częściej
"Na słońcu" podobnie jak "na stołówce" podkreśla funkcję (opalania, jedzenia), "w słońcu / stołówce" miejce.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

