Dajcie spokój z tym podbojem Kanaanu, Nie da się udowodnić, że Tora to poważniejsze źródło historyczne do historii Lewantu niż Pieśń o Nibelungach do historii Hunów i Burgundów. Coś tam czasem zastanawia, autorzy wiedzieli np. że Dan kiedyś nazywało się Laisz, albo że Filistyni to oryginalnie Egejczycy. Czasem jest kompletny miszmasz, jak np. Anakici będący odbiciem mykeńskiego tytułu wanaks. Ale takie rzeczy mamy też w Nibelungenlied. Jakoś tak jak na złość narracja biblijna zaczyna się zgadzać ze źródłami historycznymi dopiero w IX wieku, kiedy ta narracja zaczyna wyglądać realistycznie, i kiedy nagle pojawia się kilka stel opisujących zupełnie zwyczajne semickie państewka, typowe dla czasu i miejsca.
Mówiąc prościej propedegnacja deglomeratywna załamuje się w punkcie adekwatnej symbiozy tejże wizji.

