zefciu napisał(a): Zakładając, że kiedyś takie państwo istniało. I że w istocie posiadało ono spójny system kultu.
Trzeba zachować jakieś proporcje między literalną wiarą w dosłowność tekstów Biblii a totalnym negacjonizmem tego, co nie zostało 100% potwierdzone przez wykopaliska. Zródła pisane to też źródła historyczne, nawet z "bajek" o smoku wawelskim i królewnej Wandzie można wyciągnąć jakiś historyczny content.
Cytat:Oczywiście, że można uznać za „lokalne nadużycia”. Problem w tym, że to co dla jednego jest „lokalnym nadużyciem”, dla drugiego jest po prostu religią.
Jestem tego świadomy, a i Biblia jest tutaj ambiwalentna. Aż się dziwię, że katolicy, wyciągając różne fragmenty z ST na potwierdzenie re-interpretacji 2. przykazania nigdy nie powoływali się na ten fragment, a nawet zaliczyli go do nadużyć.
Cytat:Cytat:PS: Właśnie zdałem sobie sprawę, że mieszkańcy Gibea, o których wspominał Teista to ci sami* mieszkańcy Gibea, o których wspominałem niedawnoNa pewno?
"Na pewno" nie jest nic. Ale przeczytaj w kontekście tego, co było wspominane wyżej. Gibeonici wycyganili* od Jozuego to, że nie wyrżnął ich w pień, jak inne ludy. Jozue zmarł, następuje epoka sędziów, i gdzieś pod jej koniec jakiś Lewita przejeżdża przez Gibeon. Co tam się zdarzyło, wiemy tylko z jego relacji, niemniej jako następne zabiera (jeszcze żywą?) żonę do domu, rozkraja ją na części i wysyła do 12 plemion Izraela. Jako następne Izraelici - poza plemieniem Beniamina, pod którego jurysdykcję (?) chyba podpadałaby ta sprawa - postanawiają wyrżnąć ich w pień. Jedynie "źli" Beniaminici stają w ich obronie. Przez co sami zostają nieomal wyrżnięci w pień. Następnie w trakcie "zadośćuczynienia" zostają wyrżnięci mieszkańcy Jabesz, następnie jeszcze porwane dziewice z Silo...
Dużo tego wyrzynania i porywania i gwałtów, ale jak już opadł kurz bitewny i jak wyschła krew, to warto zauważyć, jak bardzo ta historia śmierdzi. Jak na podstawie zeznania jednej osoby postanowiono złamać przyrzeczenie Jozuego i wyrżnąć Gibeonitów, no bo sami Beniaminici nie potrafili "poradzić sobie" z tą kwestią. Dodajmy do tego późniejszą relację o Saulu, który także chciał wyrżnąć Gibeonitów. I chyba to była już ostatnia próba wyrżnięcia tego ludu, choć pewności nie ma, niemniej w księdze Nehemiasza Gibeonici już wydają się w pełni asymilowani.
Czy tylko dla mnie ta historia z żoną lewity przypomina pewne inne historie z przerabianiem dzieci chrześcijańskich na macę? Kiedy historia co do zasady kryminalna (niezależnie od tego, czy prawdziwa czy nie) przeradza się w pretekst do pogromu? Mimo zapewnienia praw przez patriarchę Jozuego?
*wiem, jestem strasznie politycznie niepoprawny dzisiaj.
kmat napisał(a): Coś tam czasem zastanawia, autorzy wiedzieli np. że Dan kiedyś nazywało się Laisz, albo że Filistyni to oryginalnie Egejczycy.
Dla mnie największą "bombą" ciągle jest to, że kult Molocha i jego najbardziej kontrowersyjny aspekt, ofiary z dzieci, został potwierdzony przez tak zapiski jak i wykopaliska na terenie Kartaginy. To oczywiście wymaga uznania, że Fenicjanie z Kartaginy to Filistyni (a nie Egejczycy), i że kulty Kartaginy są pochodną kultów Palestyny, niemniej przy tych założeniach teoria jest spójna i potwierdzona w dwóch niezależnych źródłach - plus wykopalisku.
kmat napisał(a): Jakoś tak jak na złość narracja biblijna zaczyna się zgadzać ze źródłami historycznymi dopiero w IX wieku, kiedy ta narracja zaczyna wyglądać realistycznie, i kiedy nagle pojawia się kilka stel opisujących zupełnie zwyczajne semickie państewka, typowe dla czasu i miejsca.
No bo w czasach o których piszę wyżej te "państewka" to były zasadniczo miasta. Zapwne większość z tych miast było mniejsze od tego, co w dzisiejszej Polsce uchodzi za wioskę. Swego czasu czytałem analizę wyjścia Izraelitów z Egiptu, konkretnie Księgę Liczb, i autor analizy twierdził, że te wszystkie teksty można uznać za autentyczne pod jednym warunkiem: z każdej opisywanej liczby należy obciąć jedno zero. No najmniej. Jeżeli z każdego tysiąca zrobić setkę a z każdych dziesięciu tysięcy zrobić tysiąc, to rzeczy zaczynają "pasować". Jego teza była taka, że autorzy biblijni mieli manierę powiększania liczb o co najmniej 10 razy, przez co mamy starcia wielotysięcznych wojsk i hekatomby całych populacji, podczas gdy w rzeczywistości to mogły być kłótnie wielkości dzisiejszych ustawek kiboli, z podobną liczną ofiar.
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Koh 3:1-8 (edycje własne)
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
Spoiler!

