Teista napisał(a): Człowiek żyje godnie wtedy i tylko wtedy, jeśli uważa, że żyje godnie. Jeśli człowiek ma pretensje do Świata, to znaczy że ma problem. Musi te symptomy zdiagnozować, znaleźć rozwiązanie i zastosować to rozwiązanie, by polepszyć swój los. Jeśli zastosowane rozwiązanie jest skuteczne i człowiek zaczyna czuć, że żyje godnie – to awansem może także powiedzieć o sobie, iż zbliża się do mądrości, czyli - że jest mądry.Bardzo jednoosobowe i w sumie dość smutne...
Cytat:będą mogły wybrać sobie pracę jaka im pasuje. Nie będzie tak, że zostanie im ta praca odgórnie przydzielona przez społeczeństwo – będą miały możliwość wyboru pracy i sposobu życia. Jeśli źle wybiorą – to trudno, ale miały swobodny wybór. Ja taki wybór miałem i zawdzięczam to moim rodzicom. Teraz ja chcę zapewnić to samo moim dzieciomDlaczego możliwość świadomego wyboru ma zaistnieć dopiero na etapie wyboru pracy i związanego z pracą sposobu życia? Realizacja takiej wizji wymaga kilku pewników, pierwszy, że dzieci podejmą "właściwe" wykształcenie, drugi, że podołają nauce, wytrwają i takie wykształcenie zdobędą, trzeci, że podejmą pracę i wybiorą sposób życia cokolwiek zgodny z wykształceniem - przecież wybór pracy i życia oderwany od wykształcenia byłby zaprzeczeniem wizji rodzica, wizji która jest dla niego ważna, bo gdyby nie była ważna, to nie byłoby o niej mowy i nie byłoby starań...
Przy takim postawieniu sprawy "wybór pracy i sposobu życia" przez dziecko w wizji rodzica może nie być, a może nie jest, już żadnym wyborem dla dziecka, bo dziecko ma tylko jeden wybór: wybrać wizję rodzica, ewentualnie drugi, czyli jej zaprzeczyć, przy czym zaprzeczenia jest ono już zwykle skutecznie oduczone, a inne drzwi z innym wyborami są pozamykane i poukrywane - samo zawdzięczanie rodzicom możliwości wyboru nie oznacza, że ma się i miało się jakikolwiek wybór...
Teraz z grubej rury sobie pozwolę - przedstawiłeś "godne życie" jako zwierzęcy pragmatyzm życiowy nastawiony na potrzeby organizmu i przedłużenie gatunku, połączony z ludzkim dążeniem do maksymalizacji wygody i przyjemności, a gdyby chcieć odpowiedzieć na ewangeliczne "kto jest moim bliźnim?", to odpowiedź powinna brzmieć: "ja i moje dzieci" - to wizja niemal antychrześcijańska, w której "teizm" oznaczałby "ubóstwianie", ale samego siebie... - a my tu gadu gadu o "instynkcie moralności" - a może tak właśnie ten instynkt działa i wygląda i to jest właśnie "prawo naturalne" i pal licho, skąd się wzięło...
Na postawione przeze mnie pytania o "szczegóły godnego życia" da się odpowiedzieć, ale jest to trudne, zakładam, że ludzie zwyczajnie nie wiedzą co to znaczy, a ich fantazje o "godnym życiu" rozbiłyby się choćby o własne możliwości fizyczne, intelektualne, o własną odporność psychiczną i osobowość, nie wspominając o ludziach w otoczeniu, a po krótkiej dyskusji na temat owych fantazji i po sprowadzeniu ich z na ziemię z obłoków mogłoby się okazać, że w zasadzie, to "obecne życie jest całkiem godne", że narzekanie jest dla samego narzekania, a gdyby narzekającemu na problemy te problemy rozwiązać (kredyt, budowa, domu, zadłużenie), to wygeneruje sobie nowe problemy (wykształcenie dzieci, jakieś tam wybujałe oczekiwania... i bez mrugnięcia okiem kolejny kredyt i kolejne zadłużenie)...


